Michał Białoński, Interia: Zły car przestał panować - mówi część środowiska piłkarskiego, po tym jak odwołał pan ze stanowiska przewodniczącego sędziów Zbigniewa Przesmyckiego. Zbigniew Boniek: Na Przesmyckiego narzekano z bardzo prostej przyczyny. Jak to w Polsce bywa, jeśli panujesz za długo, masz swój charakter, jesteś mocny, charyzmatyczny, nie ulegasz wpływom, nie słuchasz podszeptów, to zaczynasz doskwierać. Uważam, że Przesmycki zrobił bardzo dużo dla rozwoju polskich sędziów, ale zgodnie z protokołem PZPN 19 sierpnia, wraz z moim odejściem, kończy się rola przewodniczącego sędziów pana Przesmyckiego. Odwołanie go nastąpiło tylko dlatego, że lubię porządek. Gdybym tego nie zrobił trzy dni temu, to nowy prezes musiałby go odwoływać, a tak mój następca ma czyste pole. Pana następcą zostanie najpewniej ktoś z duetu Marek Koźmiński - Cezary Kulesza. - Obaj mogą sobie szukać swojego szefa sędziów. Przesmycki od razu zrobi się sympatyczniejszy z prostej przyczyny - lubimy ludzi słabych, a jak ktoś jest twardy i mocny to narzekamy na niego. Świat sędziów nie jest łatwy. Każdy sędzia to inna partia, która dba o swoje interes. Każdy chciałby być arbitrem międzynarodowym. Najwięcej do powiedzenia mają ci, którzy są najsłabsi. Dzwonią po mediach i twierdzą, że jest dyskryminacja, bo spadli w hierarchii. A my lubimy słuchać słabych, narzekających. Najnowsze informacje z Igrzysk Olimpijskich - Sprawdź A może przeciwnicy Przesmyckiego mają choć trochę racji? - Zarządzanie środowiskiem sędziów nie jest łatwe. Przesmycki robił to wedle swego schematu, natomiast trudno znaleźć drugiego człowieka, który będzie takim pracoholikiem, oddanym sprawie sędziów. Nie zdarzyło mi się przez dziewięć lat, żeby przyszedł i poprosił o 100 zł podwyżki. Był kompletnie skoncentrowany na pracy. Oczywiście, świat sędziów się zmienił, bo w ostatnich 3-4 latach ruszył projekt VAR-u. Gdy zdecydowałem się na jego wprowadzenie, wziąłem do pomocy Łukasza Wachowskiego. Wiedziałem, że skoro chcemy mieć nowoczesną federację i sędziów liczących się na arenie międzynarodowej, to VAR musimy wprowadzić jak najwcześniej. Początkowo misję wprowadzania VAR-u chciałem powierzyć panu Borskiemu, który kończył z sędziowaniem, a na dodatek mieszka w Warszawie, więc do siedziby PZPN-u ma blisko. Wydawał mi się ciekawą opcją, ale w pierwszej rozmowie nie wykazał zainteresowania, więc ten ślad upadł od razu. W związku z tym postanowiłem zadzwonić do Pawła Gila i to był strzał w dziesiątkę. Dziś, gdy mówimy o 1.lidze i wprowadzeniu do niej VAR-u, potrzebujemy przewodniczącego, który będzie uczył sędziów, analizował. Umówiłem się z kolegą Gilem, że 26 lipca się usłyszymy i porozmawiamy na ten temat. Czy on nadaje się na nowego szefa sędziów? - Nie chcę podpowiadać moim następcom. Przewodniczącym powinien być ktoś, kto ma znakomite koneksje, jest szanowany i lubiany w UEFA, zna przewodniczącego sędziów w Europie, czyli pana Rosettiego, lubi pracę i chce się w stu procentach poświęcić rozwojowi sędziowani w Polsce. Proszę pamiętać, że kto by to nie był na miejscu Przesmyckiego, to sędziowie zawsze będą w ogniu krytyki. Sędzia jest jak czerwone światło, znak zakazu - nikomu się nie podoba. Ucieka pan jednak od odpowiedzi na pytanie, czy Paweł Gil się nadaje na szefa arbitrów. - Gdyby pan Gil postanowił zrezygnować z sędziowania, zechciał poświęcić się całkowicie uczeniu sędziów, wprowadzaniu i rozwojowi VAR-u, a już robi to w Europie, jeździ, uczy, pomaga federacjom we wprowadzeniu VAR-u, to uważam go za świetnego kandydata. Kto wie, może moi następcy wezmą go pod uwagę, jeśli gwizdek sędziowski zawiesi na kołku. W Polsce możesz być sędzią VAR, nie będąc czynnym sędzią, ale w UEFA musisz nim być, jeśli chcesz być sędzią wideo. W UEFA Gil jest uważany za menedżera uczącego nowe federacje, najważniejsze, że jest tam lubiany i szanowany. Pamiętajmy, że im większa siła przewodniczącego w Europie, tym wzrasta rola polskich sędziów. W mediach pojawiają się zagraniczni kandydaci na szefa polskich sędziów. Może to dobry pomysł? - Dla mnie science fiction, a nie realność. Szkoda czasu na to. Byłby to nie krok do tyłu, ale trzy. Od 19 sierpnia nie będę już prezesem PZPN-u, ale życzę sobie, aby polska piłka nadal się rozwijała. Zastąpić Przesmyckiego nie będzie łatwo. Populizmu i narzekania w ocenie jego pracy nie brakowało, ale teraz prawda wyjdzie na jaw. Pan Przesmycki nie dbał o PR, miał mocną pozycję. Najbardziej osłabiali go słabi sędziowie. Jak jesteś słaby, to mówisz że cię krzywdzą. Ten okres hołubienia słabych w Polsce powinien minąć. Gdy w rozmowie z Interią zapowiadał pan koniec rządów Przesmyckiego, planował pan uczynić pełniącym obowiązki przewodniczącego wiceprzewodniczącego Kolegium Sędziów Tomasza Mikulskiego. - Za dużo zamieszania wiązałoby się z tym. Musielibyśmy zrobić nową uchwałę, poza tym pan Mikulski poświęca się swej pracy zawodowej. Pod uwagę był brany też pan Maciej Wierzbowski, ale jego domeną jest praca biurowa, a nie reprezentacyjna. Przesmycki był jednym z najbardziej krytykowanych pańskich ludzi. - Co mnie śmieszy najbardziej: czasem sędzia ma wysokie ambicje, a nie potrafi przebiec normalnego testu, ale wina jest czyja? Przesmyckiego! U nas tak to właśnie funkcjonuje na wielu płaszczyznach. Sędziami zarządzać nie jest łatwo. Najważniejsze są koneksje, siła i przebicie w strukturach piłki światowej i europejskich. Dużo rozmawiałem ostatnio z szefem sędziów UEFA Roberto Rosettim na temat wzmocnienia pozycji Pawła Gila. Nie wiem, czy UEFA nie zaproponuje mu czegoś poważnego stanowisku. Jakiego? - Edukatora przy wprowadzaniu nowych federacji do systemu VAR. Paweł Gil może uczyć nowych sędziów. To już decyzja Rosettiego. Wiem, że w UEFA Gila szanują i lubią. Czy Paweł Gil nie jest za grzeczny na tak eksponowane, narażone na ostrzał krytyki stanowisko? - Szacunku nie zdobywa się władzą, ani krzykiem, tylko wiedzą, a on ją ma. Ma też spore umiejętności. Rozmawiał: Michał Białoński