W 52. minucie po zagraniu Roberta Lewandowskiego do piłki w polu karnym dobiegał Waldemar Sobota, gdy został kopnięty przez jednego rywali. "Jedenastka"? Nic z tych rzeczy, ponieważ asystent podniósł chorągiewkę i Kuipers odgwizdał pozycję spaloną skrzydłowego. Powtórki telewizyjne nie pozostawiły żadnych wątpliwości. Na pozycji spalonej był Jakub Błaszczykowski, do którego nie nie było adresowane podanie, a nie Sobota! W tej sytuacji pomocnik już FC Brugge nie złamał przepisów, więc powinien być odgwizdany faul w polu karnym i mielibyśmy szansę na strzelenie drugiego gola. Polacy próbowali cały czas zmienić wynik i w czwartej minucie doliczonego czasu wydawało się, że ta sztuka im się udała. Błaszczykowski w zamieszaniu podbramkowym wpakował piłkę do siatki i niesamowicie uradowany pobiegł się cieszyć do linii bocznej. Za nim ruszyli równie szczęśliwi pozostali reprezentanci Polski. Nie zauważyli jednak, że znowu chorągiewka asystenta powędrowała w górę. Tym razem miał on rację. Zanim Błaszczykowski zdobył bramkę to po przewrotce Łukasza Szukały piłka trafiła do Adriana Mierzejewskiego, a ten przed sobą miał już tylko Stefana Savicia, tak więc był na pozycji spalonej. - Był spalony. Trzeba to przyznać na chłodno - mówił po meczu Błaszczykowski. - Ale spalonego nie było przy akcji w której Waldek Sobota był faulowany w polu karnym. Należał nam się rzut karny, ale tak w piłce bywa - słusznie zauważył kapitan reprezentacji Polski. - Nie wiem, czy był spalony przy bramce Błaszczykowskiego, natomiast na pewno nie było go w akcji, po której faulowany był Sobota w polu karnym. Powinniśmy mieć wtedy "jedenastkę" - wtórował zawodnikowi na konferencji prasowej selekcjoner Polaków Waldemar Fornalik. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę grupy H eliminacji MŚ 2014