Osiem miesięcy temu Mila miał ponad sześć kilogramów nadwagi, był w katastrofalnej formie sportowej i został pozbawiony opaski kapitańskiej w Śląsku Wrocław. Znalazł się na zakręcie swojej piłkarskiej kariery. "Odbierając Sebastianowi opaskę kapitańską wiele ryzykowałem, bo mogło się to zakończyć wojną i dzisiaj ja albo on byśmy w Śląsku już na pewno nie pracowali. Musiałem jednak tak postąpić, bo nie widziałem innego rozwiązania sytuacji, która była zła. Sebastian to jednak mądry zawodnik i szybko zrozumiał, że podąża nie tą drogą, co trzeba. Można chyba powiedzieć, że mu tym pomogłem, a on teraz pomaga mi" - opowiadał szkoleniowiec wrocławskiego zespołu. Jak przyznał Pawłowski, nie trzeba było w stosunku do Mili stosować gróźb i kar, bo wystarczyła rozmowa i zapewnienie go, że się nadal w niego wierzy. "Tłumaczyłem mu, że już jest legendą tego klubu jak Janusz Sybis, Ryszard Tarasiewicz czy ja i szkoda by było, aby to rozmienił na drobne, bo do tego wszystko zmierzało. Kiedy pracowałem w Austrii, wiele czytałem książek o psychologii i szybko po przyjeździe do Polski okazało się, że ta wiedza bardzo mi się przyda. Poza tym Sebastian czuł wsparcie w całym sztabie szkoleniowym i to mu na pewno też pomagało. Nikt go nie zostawił samemu sobie. Kluczowe były rozmowy, bo resztę musiał wykonać już sam" - podkreślił Pawłowski. Samo zrzucenie zbędnych kilogramów nie oznaczało, że Mila od razu powróci do dawnej świetnej formy, kiedy był najlepiej asystującym zawodnikiem w polskiej ekstraklasie. Dawna klasa sportowa wróciła dopiero w rundzie jesiennej nowego sezonu. "On musiał wykonać bardzo ciężką pracę, ale dzisiaj pokazuje, że zawodnik, który skończył 30 lat nie musi już tylko myśleć o odcinaniu kuponów i zakończeniu kariery. To przykład dla innych piłkarzy, że nawet w tym wieku można coś dać od siebie i spełniać swoje marzenia. U nas w Polsce niestety utarło się, że mając 30 lat to już się jest piłkarskim emerytem. Europa myśli zupełnie inaczej" - skomentował trener Śląska. Przed spotkaniem z Niemcami szkoleniowiec powiedział, że chciałby, aby padł wynik remisowy 2-2, a Mila zdobył taką bramkę, jak w lidze z Górnikiem Łęczna, kiedy trafił do siatki w 93. minucie. W sobotę zawodnik Śląska pojawił się na boisku w 77. minucie przy stanie 1-0 dla "Biało-czerwonych". W 88. minucie Mila dostał świetne podanie od Roberta Lewandowskiego i podwyższył na 2-0. "Stawiałem na remis, bo nie chciałem zapeszać. A jeżeli chodzi o gola Sebastiana, to się pomyliłem o kilka minut, ale nic nie szkodzi, bo i tak cieszyłem się z tej bramki jak dziecko. Poza tym to pierwsze trafienie piłkarza Śląska po ponad 25 latach w reprezentacji w meczu o punkty. Ostatni raz ta sztuka udała się Ryśkowi Tarasiewiczowi ze Szwecją w 1989 roku" - zakończył Pawłowski. Zobacz terminarz i tabelę grupy D el. Euro 2016