"Przez dziewięć dni zgrupowania szykowaliśmy się na grę we wtorek wieczorem. Trenerzy tak ułożyli plan zajęć, by tego dnia o godz. 21 wypadła optymalna dyspozycja psycho-fizyczna piłkarzy. Naszym dwunastym zawodnikiem mieli być kibice, których dopingu Anglicy się obawiali się najbardziej. Dziś trybuny na pewno się nie zapełnią. Decyzja o przełożeniu meczu była zatem korzystna dla naszych rywali, ale nie załamujemy rąk, choć zbudowanie odpowiedniej atmosfery będzie dużo trudniejsze" - powiedział Tomasz Rząsa. We wtorek wieczorem, po powrocie do hotelu, polska ekipa zjadła wspólnie kolację. "Trener Waldemar Fornalik powiedział kilka słów do piłkarzy, odnosząc się do zaistniałej sytuacji. Szczegóły niech zostaną wewnątrz drużyny, ale można się domyśleć, że sztab szkoleniowy robi wszystko, by utrzymać odpowiedni poziom koncentracji i mobilizacji zawodników" - dodał. Środa zaczęła się dla kadrowiczów dość wcześnie. "Na 8.30 było wyznaczone śniadanie. Później w planach jest spacer i obiad, a następnie trenerzy przeprowadzą odprawę" - poinformował Rząsa. Jak dodał, cały czas trwa rozwiązywanie problemów związanych z dłuższym pobytem w hotelu czy zmianą terminów lotów piłkarzy, którzy w środę przed południem mieli wracać do swoich klubów. "Na pewno mamy tych spraw do załatwienia więcej niż Anglicy, którzy grają na wyjeździe i wspólnie wrócą do kraju" - podkreślił. Mecz eliminacji mistrzostw świata Polska - Anglia miał być rozegrany we wtorek o godz. 21. Został przełożony na środę z powodu złego stanu murawy na Stadionie Narodowym. Po kilkugodzinnych opadach deszczu boisko było nasiąknięte wodą, a w kilku miejscach powstały olbrzymie kałuże. Sędziowie, po trzykrotnej wizytacji murawy, wraz z delegatem technicznym FIFA uznali, że w takich warunkach nie można grać i zdecydowali o przełożeniu meczu na środę na godz. 17.