Szybkość, przebojowość, kreatywność, kapitalny drybling i świetne wykończenie - to największe zalety Jeremiego Frimponga. Holender zachwycał w minionym sezonie, podobnie jak cały Bayer Leverkusen, z którego Xabi Alonso stworzył maszynę nie do pokonania. Holender był jednym z jej kół napędowych, ekscytując swoją grą fanów "Aptekarzy". Na podobne przeżycia liczą teraz także kibice Holandii, a ostatnie sparingi pokazały, że robią to całkowicie słusznie. Charakterystyka boiskowa całkowicie gryzie się z tym, jak zapamiętali Jeremiego Frimponga jego pierwsi trenerzy. Jako dzieciak był skrajnym przykładem introwertyka, który podczas wyjazdu na mecz potrafił ograniczyć się do zaledwie dwóch zwrotów - "dzień dobry" i "do widzenia". Nie przeszkadzało mu to jednak w tym, by jego talent piłkarski wręcz krzyczał do widzów z każdym jego kolejnym zagraniem - "patrzcie, oto przyszła gwiazda futbolu". Godziny do meczu Polaków, a tu Probierz nagle ogłasza. Decydujące chwile Jeremie Frimpong urodził się w 2000 roku w Amsterdamie i dorastał wśród sześciorga rodzeństwa. Jego starszy brat grał w piłkę. Rodzice chcieli więc, by Jeremie Frimpong poszedł inną drogą, pilnie się uczył i zabezpieczył swoją przyszłość, stawiając na edukację. On był jednak po prostu skazany na futbol. Od małego grał w piłkę... a raczej po prostu kopał, co tylko się dało. Za futbolówkę potrafiła służyć mu nawet... łyżka. Ten eksperyment skończył się jednak niefortunnie. Jeremie rozbił nią bowiem telewizor. Kolejny teleodbiornik padł jego ofiarą już w Anglii, dokąd dzieci przeprowadziły się wraz z matką 2007 roku. Bernice szukała tam lepszej przyszłości dla dzieci po tym, jak rozstała się z mężem. Oboje znaleźli się w separacji. Tak oto stała się jedyną żywicielką swojej rodziny w obcym kraju, na przedmieściach Manchesteru. Jeremie Frimpong nie znał nawet wówczas dobrze angielskiego. Nie miał jednak problemów z adaptacją. Do kolegów, zwykle starszych od siebie, przemawiał językiem futbolu. Młody pasjonat futbolu szybko trafił do drużyny AFC Clayton. To wymagało jednak poświęceń ze strony jego matki, która brała nadgodziny, by móc opłacić wszelkie należności. Bernice otwarła synowi drogę do wielkiej kariery także wówczas, gdy ten przebijał się już w strukturach Manchesteru City. Towarzyszyła mu bowiem w drodze do ośrodka treningowego, która była sporym wyzwaniem logistycznym. Wymagała bowiem podróży busem z dwoma przesiadkami. Wielkie zaskoczenie na konferencji. Kulesza nagle ogłasza. Co za wieści dla PZPN Euro 2024: Polska - Holandia. Jeremie Frimpong - od rozbitych telewizorów, do największych piłkarskich stadionów Jeremie Frimpong trafił do "The Citizens" dzięki swoim kapitalnym, wrodzonym umiejętnościom. Przygodę z piłką zaczynał nie jako obrońca, lecz jako napastnik. Napastnik niezwykle bramkostrzelny, dodajmy. Jeremi imponował na murawie, mimo że grał że starszymi, znacznie wyższym i silniejszymi rywalami. Ci jednak nie byli w stanie go skrzywdzić. Był dla nich zbyt szybki. Ponoć reszta ciała czasem wręcz nie nadążała za jego nogami, przez co Jeremie często upadał na boisku. A gdyby nie to, strzelałby jeszcze więcej goli, których potrafił zanotować nawet i dziewięć w trakcie jednego spotkania. Totalny chaos przed meczem Polaków. Sypią się gromy. Fatalny ruch UEFA Mimo ogromnego potencjału jego początki w akademii Manchesteru City nie były łatwe. Towarzyszyły mu wzloty i upadki, w końcu jednak zaczął piąć się w górę poprzez szczeble kolejnych kategorii wiekowych. Do pierwszej drużyny nie zdołał się przebić, przeszkodziły mu w tym między innymi warunki fizyczne. Te jednak nie robiły różnicy Szkotom - Celtic sięgnął po niego w wieku 18 lat. W barwach "The Bhoys" talent Jeremiego Frimponga na dobre eksplodował. Już w swoim debiucie w meczu pucharowym Holender zdobył tytuł gracza spotkania. Potem - występując już jako prawy defensor - w ciągu dwóch lat wywalczył sobie transfer do Bayeru Leverkusen. Niemcy wyłożyli za niego na stół 11 mln euro. A będą mogli sprzedać w przyszłości za wiele, wiele więcej. Jeremie Frimpong robi karierę dzięki wielkim umiejętnością, popartym ciężka pracą, wsparciem najbliższych, ale i nutką szczęścia. Sam pomaga przy tym tym, którym tego zabrakło. Holender utworzył fundację "Pathways", pomagającą młodym piłkarzom, którzy nie zdołali przebić się przez bramy futbolu zawodowego, w obraniu nowej ścieżki życiowej. Sam - jako szczęściarz - wjeżdża windą kariery, na sam szczyt. Nie zapomniał jednak o tych, dla których zabrakło w niej miejsca. Z Hamburga - Tomasz Brożek