"Lewy" wykorzystał rzut karny, dając Polakom prowadzenie w 49. minucie spotkania. Niedługo później podwyższył Piotr Zieliński, w zasadzie pieczętując sukces, potwierdzony kilkanaście minut po jego bramce ostatnim gwizdkiem sędziego. Mecz Polska - Szwecja. Robert Lewandowski po meczu - Wiele serca oddaliśmy. "Szpital" mieliśmy przed tym meczem. Ale oddaliśmy serce - podkreślił dwukrotnie Lewandowski. Jak przyznał, brak innych napastników (Krzysztofa Piątka czy Arkadiusza Milika) był swego rodzaju obciążeniem, lecz stawka meczu przysłaniała wszelkie trudności. - Wiadomo, łatwiej byłoby, gdybym miał wsparcie, ale stawka była tak wysoka, że nie było ważne jak, ważny był awans. Wiedziałem, że czasem muszę pocierpieć, poświęcić się drużynie. W meczu takiej rangi nie ma co być egoistą, dobro drużyny jest ważniejsze - zaznaczał. Kapitan kadry przyznał ponadto, że do spotkania ze Szwecją nie było łatwo się przygotować, a wpływ na to miała także sytuacja międzynarodowa, konkretnie - wojna w Ukrainie. - Tych okoliczności było bardzo dużo i były bardzo ciężkie. To nie był łatwy okres, dla całego świata, Europy, Polaków, patrząc na to, co się dzieje za naszą granicą. Powiem szczerze, że to było wyjatkowo ciężkie "strategicznie" spotkanie, ale wyszliśmy z niego zwycięsko - komentował. Prowadzący rozmowę Jacek Kurowski zapytał również czy "Lewy" spodziewa się gratulacji od... Paulo Sousy, który pod koniec ubiegłego roku w dość kontrowersyjnych okolicznościach rozstał się z drużyną narodową. - Ciężko powiedzieć, muszę spojrzeć na telefon, bo jeszcze nie sprawdzałem - odparł mu napastnik. Czytaj również: Piękny gest FIFA wobec Roberta Lewandowskiego "W roli profesorów. Wreszcie!" To może być losowanie, jakiego Polska nie miała nigdy