Wszyscy wiedzieliśmy, że w końcu musiało do tego dojść. Przez lata, ba, przez ponad dekadę - zastanawialiśmy się, jak to będzie grać bez Roberta Lewandowskiego. Napiszę to zresztą bez wątpliwości: Lewandowski jest najwybitniejszym polskim piłkarzem w historii. I choć wciąż oczywiście gra w kadrze, widzimy to jak na dłoni - to już nie ten sam piłkarz, który dwa razy z rzędu odbierał nagrodę dla najlepszego gracza globu w plebiscycie FIFA. To nie ten sam zawodnik, który przez lata niósł kadrę na swoich barkach, deklasując konkurencję w klasyfikacji strzelców wszech czasów. Początek końca ery Roberta Lewandowskiego Kariera Roberta Lewandowskiego weszła w fazę schyłkową. Nie ma w tym żadnej jego winy. Przeciwnie. Lewandowski do światowego topu dobił późno. I jest tylko jego zasługą, że utrzymał się na nim w takim wieku. To lata ciężkiej pracy, wyrzeczeń, treningowego reżimu i profesjonalizmu. Podkreślmy to jeszcze raz - niech ostatnie słabsze występy nie przysłonią nam absolutnie wybitnych osiągnięć Roberta Lewandowskiego. Jeszcze 15 lat temu nawet nie marzyliśmy, że jakikolwiek Polak może zostać najlepszym piłkarzem świata, zwycięzcą Ligi Mistrzów, wielokrotnym królem strzelców Bundesligi, La Liga, czy europejskich eliminacji. Lewandowski osiągnął rzeczy niewyobrażalnie wielkie. Ale machina czasu jest bezlitosna wobec każdego. I nie mam zamiaru przechodzić ze skrajności w skrajność - że Lewandowski nie nadaje się do niczego, że powinien dać sobie spokój, że teraz już tylko występy w MLS, czy lidze saudyjskiej. Nie. Im dłużej ambicja pozwoli mu walczyć o najwyższe cele, tym lepiej dla reprezentacji Polski. Ale trudno nie zauważyć, że kariera Lewandowskiego zwyczajnie znalazła się w etapie, który jest początkiem końca. To już nie kryzys, ogłaszany na podstawie 2-3 słabszych spotkań. To już nie kryzys, diagnozowany na podstawie słabszego miesiąca. To nie kryzys, okrzyknięty na fali krótkiego złamania strzeleckiego. Faktem jest, że od zeszłorocznych mistrzostw świata oglądamy już innego piłkarza. Zawodnika, który inaczej wygląda fizycznie, który częściej popełnia błędy techniczne. Piłkarza, któremu to, co kiedyś przychodziło z łatwością, teraz przychodzi z trudem. Lewandowski wrócił, ale go nie było. Analiza gry z Czechami Wciąż najlepszy 35-latek w Europie A i tak, mimo ewidentnych problemów, Lewandowski potrafi regularnie strzelać gole. Oczywiście, nie notuje już tak fantastycznych wyników, do których przyzwyczaił nas przez lata (a poprzeczkę zawiesił na niebotycznej wysokości), ale nie mówimy przecież o całkowitej utracie skuteczności. W ciągu ostatniego roku, od rozpoczęcia mistrzostw świata, Lewandowski zdobył już 28 bramek. Jeśli spojrzymy na topowe kluby świata - nie ma w nich zawodnika starszego od Lewandowskiego, który odgrywałby w nich podobnie ważną rolę. Nawet nieśmiertelny Luka Modrić jest już w Realu Madryt częściej rezerwowym, niż podstawowym graczem. Od "Lewego" zaś ciągle wymaga się zdobywania bramek w każdym spotkaniu. Nie ma absolutnie nic dziwnego w tym, że w wieku 35 lat piłkarz - nawet tak wybitny jak Lewandowski - spuszcza powoli z tonu. Ale jest pewien problem. Frustracja Roberta Lewandowskiego Wiele wskazuje bowiem na to, że z upływającym czasem nie może pogodzić się sam Lewandowski. Uważna obserwacja, także podczas meczów Barcelony, nie zostawia złudzeń - Polak wydaje się spięty, sfrustrowany, nie widać po nim żadnej lekkości. Odnoszę wrażenie, że 35-latek sam przecenił nieco swoje możliwości fizyczne - w momencie, gdy zdecydował się opuścić Bayern Monachium. W Bawarii łatwiej byłoby mu się starzeć się powoli. Funkcjonowałby w znajomym otoczeniu, w silniejszym zespole niż Barcelona, prawdopodobnie w nieco mniej konkurencyjnej lidze. Przechodziłby przez znajomy reżim treningowy i regeneracyjny, którego wpływ na przesunięcie "długowieczności" nawet o kilka miesięcy, można oceniać jako kluczowy. W tym sezonie prawdopodobnie biłby rekord Gerda Muellera i został najlepszym strzelcem w całej historii Bundesligi. Lewandowski zdecydował jednak inaczej. Latem zeszłego roku wciąż czuł się silny i gotowy do nowych wyzwań. Wielokrotnie wspominał, że jego wiek biologiczny jest niższy, niż rzeczywisty, a że wciąż prezentował się świetnie - trzymał w ręku mocne argumenty. Ale w Bayernie od dawna zdają sobie sprawę, że nikt nie jest wieczny. Klub trzyma się też polityki przedłużania umowy z zawodnikami po trzydziestce zaledwie o jeden sezon. Postanowił więc nie zatrzymywać "Lewego" za wszelką cenę, wiedząc, że schyłek musi prędzej, czy później nadejść. Transfer do Barcelony przyspieszył maszynę czasu Odejście do Barcelony - według mojej opinii - jedynie ten proces przyspieszyło. Lewandowski nagle znalazł się w nowym otoczeniu, w drużynie, która nie funkcjonowała tak dobrze, która miała niższą jakość piłkarską. A oczekiwania wobec niej - i wobec samego Lewandowskiego - były tak wysokie, jak w Bayernie. I choć "Lewy" wejście do Barcelony zaliczył fantastyczne - w pierwszych meczach pod wodzą Xaviego Hernandeza strzelał średnio powyżej bramki na mecz - z czasem zaczął gasnąć. Wciąż zdarzały mu się mecze dobre lub nawet bardzo dobre, ale więcej było tych przeciętnych, bądź nawet słabych. Nawet gdy strzelał, nie zachwycał. Lewandowski musi mieć też świadomość, że Barcelona nie będzie miała wobec niego skrupułów. Gdy tylko uzna, że napastnik nie spełnia już jej oczekiwań - poszuka jego następcy. Pewnie już żywo rozgląda się za potencjalnymi kandydatami. A moment, w którym Lewandowski straciłby miejsce w składzie, na rzecz któregoś z młodych zawodników, bądź nowej gwiazdy - byłby jego wielką porażką. Jedyny przeciwnik, z którym nie da się wygrać To wszystko sprawia, że kapitan naszej kadry jest sfrustrowany. Musi czuć, że na boisku nie wychodzi mu tyle, co dawniej, że nie strzela tyle, co wcześniej, że to co kiedyś było łatwe - teraz jest trudne. Że strzały, które kiedyś lądowały centymetry pod poprzeczką, teraz lądują centymetry nad nią. Że spóźnieni kiedyś o krok obrońcy, teraz blokują strzały końcem buta. A mimo tego w jego wypowiedziach można wyczytać, że wciąż chciałby mieć w zespołach taką pozycję, jak w latach największej świetności. Niezachwianą, niezaprzeczalną. Trudno pogodzić mu się z faktem, że jego pozycja w Barcelonie, czy reprezentacji Polski, może być kwestionowana. Dla tak ambitnej osoby, jak Lewandowski, jest to wyjątkowo trudna sytuacja. I boleśnie pokazuje uniwersalną życiową prawdę. Że w życiu jest tylko jeden przeciwnik, z którym nie da się wygrać. Jest nim upływający czas. Z PGE Narodowego w Warszawie Wojciech Górski, Interia