W liczbie goli na wszystkich frontach, łącznie z meczami w reprezentacji, z "Lewym" właśnie zrównał się Edinson Cavani. Snajper Paris Saint-Germain zdobył przedniej urody bramkę w meczu z Caen. Poza tą dwójka wybornych napastników, współliderami wyścigu po nieoficjalną koronę króla strzelców za bieżący rok jest duet największych tuzów obecnego futbolu, czyli Cristiano Ronaldo z Realu Madryt i Lionel Messi z FC Barcelona. Portugalczyk i Argentyńczyk również mają na koncie po 53 trafienia, a przed nimi jeszcze jedna szansa, crème de la crème, czyli sobotnie "El Clasico". W walce liczy się także rewelacyjny napastnik Tottenhamu Harry Kane (50 goli), który ma do rozegrania jeszcze dwa mecze, a z czołówki może poszczycić się najlepszą średnią goli na mecz. Jak wynika ze słów "Lewego", który po meczu z BVB udzielił wywiadu reporterowi TVP Sport, rywalizacji w tej kategorii nie traktował obsesyjnie. - Jakiś puchar za to jest? - odpowiedział pytaniem na pytanie o rangę tego korespondencyjnego pojedynku Lewandowski. - No nie, niestety - odparł pytający.- No właśnie - zakończył temat Lewandowski. "Cieszę się, że udało mi się przekroczyć 50 bramek, ale tak naprawdę to nic nie oznacza. Z jednej strony to małe osiągnięcie indywidualne, a z drugiej strony tak naprawdę nic ono nie daje. Cieszę się, że moje bramki, czy to w reprezentacji czy Bayernie, dały dużo punktów i zwycięstw oraz przyczyniły się do tego, że jesteśmy w tym miejscu" - podsumował kapitan reprezentacji i gwiazdor Bayernu. W starciu z Borussią Polak asystował przy drugim golu, autorstwa Thomasa Muellera, a Bayern pokonał dortmundczyków 2-1 (2-0) w spotkaniu 1/8 finału Pucharu Niemiec i awansował do ćwierćfinału. Art