Skóra cierpnie, gdy przypomnimy sobie lanie od Belgii aż 1-6 w meczu Ligi Narodów. Cierpnie też, gdy przypomnimy sobie ostatnie mecze z Belgami i Holendrami u siebie - jedne z gorszych, jakie reprezentacja rozegrała w ostatnich latach. O występie Roberta Lewandowskiego w meczu z Holandią na Stadionie Narodowym mówiło się, że to może jego najgorszy występ w kadrze. To wszystko prawda, a reprezentacja Polski nie rozpieszcza kibiców tak, jak, jak robią to w indywidualnych występach klubowych jej piłkarze - Robert Lewandowski, Piotr Zieliński, Arkadiusz Milik, a nawet jej młodzież taka jak Sebastian Szymański w Feyenoordzie Rotterdam, Jakub Kamiński w VfL Wolfsburg czy nawet debiutujący dopiero w biało-czerwonych barwach Michał Skóraś z Lecha Poznań na krajowym podwórku. Nigdy w dziejach nie mieliśmy tak wielu piłkarzy w czołowych klubach Europy, a nawet i na świecie (wliczając MLS), bowiem w latach siedemdziesiątych, czyli najlepszych w historii polskiego futbolu, polskie kluby takie jak Górnik Zabrze, Legia Warszawa czy Widzew Łódź też można było zaliczać do takowej czołówki. A jednak kadra narodowa nie jest dla polskich kibiców największą radością i razi ich raczej meczami, na które się stęka, narzeka i biadoli. Gdy trafi się rywal z chociaż nieco wyższej półki, jak Belgia czy Holandia, wówczas od razu jest problem. Polska Michniewicza robi to, co jej nakazano Pojawiły się nawet wpisy w internecie, że za czasów Jerzego Brzęczka nie było gry, ale były wyniki. Za Paulo Sousy nie mieliśmy wyników, ale była gra, a za kadencji Czesława Michniewicza nie ma ani jednego, ani drugiego. Otóż nie jest to prawda. Gdy trener Michniewicz objął reprezentację po wigilijnej ucieczce Paulo Sousy, wielu liczyło na renesans i nagłe przejście Polski do grona drużyn liczących się na świecie, skoro mamy najlepszego zawodnika na kuli ziemskiej i kilku innych, liczących się. Mecz ze Szwedami w barażu o mundial, z którymi nie wygrywaliśmy dotąd meczów o stawkę, tylko utwierdził kibiców w przekonaniu, że Czesław Michniewicz to mag. Mag nie, ale to trener, który wypełnił dotąd wszystkie postawione przed nim zadania. Awansował na mundial, co jeszcze jesienią zeszłego roku u Sousy nie wydawało się takie oczywiste. Utrzymał się w Lidze Narodów, pozostawiając Polsce nie tylko miejsce w europejskiej elicie, szansę gry z najlepszymi w kolejnej edycji, a zatem rozwój, ale również miejsce w pierwszym koszyku w eliminacjach Euro 2024. Ono już 9 października. Wielu mówi - z czym jedziemy na mundial? Znowu nie wyjdziemy z grupy. Tego nie wiemy, ale przynajmniej tak będziemy i póki nie zakończy się rywalizacja mundialowa, teza iż trener Michniewicz coś zawalił, nie wytrzymuje konfrontacji z rzeczywistością. Zrealizował każdy z celów, jakie zrealizować miał, a przed nim ten kluczowy. Kto odpadł z walki o mundial przez wulkan? [GRA NAWROTA o eliminacjach mundialu 2022]