Reprezentacja Polski odpadła z piłkarskich mistrzostw Europy jako pierwsza. "Biało-Czerwoni" przegrali 1:2 z Holandią i 1:3 z Austrią, a w ostatniej kolejce fazy grupowej zremisowali 1:1 z Francją. Sztab trenerski z Michałem Probierzem na czele podjął decyzję, że po zakończeniu rywalizacji cała drużyna wspólnie przyleci do Warszawy. Warto wspomnieć, że w ubiegłych latach wcale nie było to tradycją. Kadrowicze często już z miejsca rozgrywania turnieju rozjeżdżali się na wakacje i nie podróżowali wspólnie do kraju. Teraz było inaczej. Reprezentanci wraz ze sztabem i delegacją PZPN przylecieli na Okęcie bezpośrednio po meczu z Francją, aby podziękować kibicom za doping. Tych było natomiast na warszawskim lotnisku całkiem sporo, i to pomimo późnej pory. Robert Lewandowski wszedł do loży, dołączył do niego kibic. Co za reakcja kapitana reprezentacji Samolot z kadrowiczami miał duże opóźnienie, sięgające półtorej godziny. Pierwotnie z Kolonii miał wylecieć o godzinie 23:20, ale ostatecznie wzbił się w powietrze dopiero o 00:50. W Warszawie drużyna wylądowała więc o 2:15. Reprezentacja Polski wróciła do kraju Na miejscu czekali na nich wierni kibice. Przekrój był ogromny - od dzieci, przez dorosłych, aż po najstarszych. Wszyscy polowali na zdjęcia, autografy i uściski dłoni od piłkarzy. Spora część swoje cele zrealizowała. Piłkarze - pomimo nie najlepszych nastrojów - starali się nie odmawiać fanom. Jak dowiedzieliśmy się od obecnego na lotnisku rzecznika prasowego PZPN Emila Kopańskiego, prosto z Okęcia drużyna pojechała do hotelu. Tam pozostanie do środy. Tego dnia kadrowicze pożegnają się i rozjadą na wakacje lub do swoich klubów. Jakub Żelepień, Interia