Michał Białoński, Interia: Po raz pierwszy zjazd delegatów PZPN odbył się za pośrednictwem internetu, w aplikacji Teams. Jak wypadł? Zbigniew Boniek, prezes PZPN-u: Bardzo dobrze. Uczestniczyło w nim 99 delegatów na 118. Prawo obliguje nas do przeprowadzania zjazdu raz na rok, by przedstawić bilans, zatwierdzić budżet. Wiadomo, że ten zjazd nie miał żadnych punktów zapalnych, nie ma się o co bić. Miałem nadzieję go przeprowadzić w październiku, o charakterze sprawozdawczo-wyborczym, natomiast pandemia uniemożliwiła to. Patrząc na ten przeprowadzony zdalnie zjazd, za który chciałem podziękować wszystkim pracownikom PZPN-u, zwłaszcza pracownikom sekcji IT, którzy spisali się fantastycznie, system głosowań funkcjonował znakomicie, nic się nie zacinało, naszła mnie jednak myśl. Niektórzy zastanawiali się, dlaczego nie przeprowadziliśmy wyborów zdalnie. Wtorkowe spotkanie pokazało, że nie ma chemii, klimatu bez kontaktu twarzą w twarz. Trudno w takich warunkach robić wybory. Zrobimy je w sierpniu przyszłego roku. Jestem na stanowisku prezesa od ośmiu lat, większość moich współpracowników ma również taki staż w PZPN-ie. Uważam, że polska piłka na pewno nie straciła, a sporo zyskała na tym, że to my przeprowadzamy polską piłkę przez pandemię. Zostawimy naszym następcom w sierpniu stabilną sytuację organizacyjną i finansową, dzięki czemu będą mogli kreować, rozwijać swoje projekty. Mam świadomość, że wszystko można ulepszyć. Gdyby w październiku tego roku urzędował nowy prezes z zarządem, zanim by wszystko połapał, ogarnął, sporo czasu by minęło. Na pewno nowy sternik będzie chciał wprowadzić swoje porządki, tak jak ja wziąłem sobie nowego sekretarza generalnego Macieja Sawickiego, wprowadziłem sporo świeżej krwi do biura związku, choćby na stanowiskach dyrektorów departamentów. Oczywiście odmładzanie dla samego odmładzania nie jest istotne. Młodzi mają całe życie przed sobą, grunt, żeby mieli pomysły, know-how. Uważam, że dużo zmieniliśmy. Powtarzam - dobrze się stało, że nowe władze wybierzemy dopiero w sierpniu. Zdecydował się pan, że będzie kandydował na drugą kadencję do Komitetu Wykonawczego UEFA. To pokazuje, że nie zamierza pan odchodzić od piłki. - Ja się nigdzie nie pcham. Jestem człowiekiem, który umie stać na piedestale, ale potrafi też być z boku, na swoim miejscu. Po 2003 r. przez dziesięć lat nie było mnie w polskiej piłce, a krytykowałem tylko to, co należało krytykować. Uważam natomiast, że oddanie stołka w Komitecie Wykonawczym, bez próby obrony, byłoby błędem, bo Polska odnosi z tego określone korzyści. Lobbing o organizację imprez? - Nie tylko to. Dzięki UEFA masz też sporo do powiedzenia w FIFA. Nieprzypadkowo dostaliśmy prawo organizacji finałów MŚ U-20, czy ME do lat 21. Organizowaliśmy finał Ligi Narodów w 2015 r. Po raz drugi mieliśmy to zrobić w tym roku, ale ja się na to nie zgodziłem, aby przeprowadzić go bez kibiców. Powiedziałem w UEFA, że absolutnie wolimy poczekać rok, byle fani mogli wejść na stadion. W Komitecie Wykonawczym udało się wywalczyć kilka innych rzeczy, jak choćby rozszerzenie finałów ME do lat 21 i 17 do 16 drużyn. To była również moja narracja, moje prośby i wnioski. Polska piłka czerpie z tego tylko i wyłącznie korzyści. Jeżeli mnie wybiorą po raz drugi, to dla PZPN-u będzie to dodatkowy prestiż i splendor, a mojemu następcy w niczym nie przeszkodzi. Czy z atmosfery panującej w Komitecie Wykonawczym można wnioskować, że UEFA będzie hołdowała ME Euro 2020 rozrzuconym po 12 miastach z 12 państw? W dobie koronawirusa to nietrafione rozwiązanie. Mistrzostwa już za siedem miesięcy. Nie za późno na zmianę formatu? - Nie sądzę. Strukturę rozgrywek Ligi Mistrzów w sezonie 2019/2020 zmieniono w ciągu trzech tygodni. Tak samo może być w tym wypadku, natomiast pisanie na tym etapie, że turniej zostanie przeniesiony do Rosji czy Anglii jest chore. Co do obecnej formuły jest kilka znaków zapytania. W niektórych krajach do niedawna toczyła się wojna, dzisiaj wyprawa do Baku oznacza niemałe problemy. UEFA czeka cierpliwie, ale sądzę, że około marca podejmie decyzję. Muszę szczerze powiedzieć, że warianty B, C i D są analizowane. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Po ostatnim meczu reprezentacji w roku 2020, po rozmowie z Jerzym Brzęczkiem, postanowił go pan pozostawić na stanowisku selekcjonera. - Za daleko pan się posunął panie redaktorze. Trener Brzęczek ma kontrakt, ja z nim porozmawiałem i przekonałem się, że trener ma ideę i wie, o co chodzi w prowadzeniu reprezentacji. Jeśli jest jakiś problem, to sprowadza się do jego komunikacji ze światem zewnętrznym. To trzeba poprawić. Wydaje mi się, że trener wyciągnął właściwe wnioski z poligonu, jakim były dla niego jesienne mecze. Wprowadził trochę zdolnej młodzieży. Utrzymanie w Dywizji A Ligi Narodów jest na pewno bardzo dobre. Jesienią mieliśmy kumulację ośmiu meczów, spośród których cztery wygraliśmy - towarzyskie z Finlandią i Ukrainą, wygraliśmy też dwa mecze o punkty z Bośnią i Hercegowiną. Żaden z tych zespołów nie należy do grona piłkarskich frajerów. Finlandia, która z nami przegrała 1-5 wygrała na wyjeździe 2-0 z Francją, z kolei Ukraina pokonała Hiszpanię. Na pewno jednak mieliśmy dużo większe oczekiwania przed spotkaniami z reprezentantami top-10, czyli Holandią i Włochami. O tym z trenerem Brzęczkiem rozmawialiśmy, bo obaj chcielibyśmy, aby gra w meczach rozegranych w Amsterdamie i Reggio Emilia była o niebo lepsza. To samo chcieliby piłkarze. Są dwie metody rozwiązywania problemów: ścinanie głów albo diagnozowanie i naprawa. Ja uważam, że jeżeli coś trzeba skorygować, to wydaje mi się, iż można zrobić to w tym samym składzie sztabu trenerskiego. Nie widzę potrzeby machania szablą. Podał pan rękę selekcjonerowi po niefortunnej wypowiedzi Roberta Lewandowskiego po meczu z Włochami. W "GW" powiedział pan, że "reprezentacja nie składa się z Lewandowskiego i dziesięciu koszulek". - Robert kocha reprezentację Polski, jest jej bohaterem i najbardziej nam pomaga. Ale my sobie zdajemy z tego sprawę, że do osiągnięcia czegokolwiek potrzebny jest cały zespół, który się o Roberta opiera, on jest terminalem. Jeżeli Lewandowski cokolwiek mówi, to zawsze z troską o reprezentację. Po meczu z Włochami nie wyszło to najlepiej, ale mogę was zapewnić, że Robert jako pierwszy chciałby pomóc reprezentacji i jej trenerowi, żeby było jak najlepiej.