W sopockim Grand Hotelu działy się rzeczy niezwykłe. Boniek zebrał największe legendy polskiej piłki. Ludzi z medalami MŚ, a niektórzy z nich nawet z dwoma, jak Grzegorz Lato i Władysław Żmuda. Niedawni rywale w wyborczych szrankach - Lato i Boniek siedzący obok siebie przy jednym stole, przybijający "piątki", wspominający wspaniały dla Polski mundial w Hiszpanii.- Mam nadzieję, że w Rosji nasi obecni reprezentanci przejmą pałeczkę i zostaną medalistami MŚ - wyraził swe życzenia Grzegorz Lato.Specjalnie na uroczystość z Niemiec przyjechali mieszkający tam i pracujący: Andrzej Buncol z Waldemarem Matysikiem.- Powiem wam szczerze, że naszej reprezentacji brakuje dzisiaj kogoś takiego jak Andrzej. Pracującego w pocie czoła od pola karnego do pola karnego, dobrego technicznie i potrafiącego jednocześnie strzelić gola. Gdy ludzie mnie pytają, jaką najładniejszą bramkę w życiu strzeliłem, to najchętniej opowiadam o asyście przy bramce Buncola, w meczu z Peru - opowiadał Boniek, na co pan Andrzej przejął mikrofon:- Po tym golu przycisnąłeś mnie do ziemi tak bardzo, że myślałem, iż już nie zagram na tym mundialu, bo miałem olbrzymie problemy ze złapaniem powietrza - wspominał Buncol, a na gigantycznym ekranie zostało wyświetlone zdjęcie obrazujące szaloną radość Orłów: Bońka i Buncola przytulających się na murawie.Punktem kulminacyjnym uroczystości było wspólne zdjęcie medalistów ze specjalnymi koszulkami, przygotowanymi na 35-lecie.Selekcjoner ekipy Antoni Piechniczek przygotował się solidnie, jak to on. Dla każdego podopiecznego przywiózł kartkę z dedykacją, którą piłkarze mieli włożyć do klapy i nosić na sercu. W pewnym momencie Piechniczek spontanicznie ruszył, porwał mikrofon z rąk sprawnie prowadzącego uroczystość red. Dariusza Szpakowskiego z TVP, wyjął z marynarki Pawła Janasa kartkę i odczytał ją publicznie:- Cieniem w naszej współpracy jest Twoja nieobecność na MŚ Meksyk 1986 r. To mój błąd i nie chcę rozpisywać się na ten temat, ale zapewniam Cię, że nie wynikało to z jakiegokolwiek podtekstu. Na Ciebie nie da się obrazić, czy w jakikolwiek sposób mieć żal. Żal mam, ale do siebie - bił się w piersi Piechniczek, za co dostał głośne brawa.- Nic się nie stało, ja się nie obrażam. Wiem jak to jest, sam byłem selekcjonerem i paru nie zabrałem na mundial do Niemiec - odpowiedział Janas, wywołując śmiech do rozpuku u wszystkich zebranych.Z Sopotu Michał Białoński