Interia: Ostatnio w kadrze furorę zrobił Bartosz Kapustka, a przecież w młodzieżówce mogliby jeszcze grać Arkadiusz Milik, Paweł Dawidowicz, Karol Linetty czy Mariusz Stępiński. Skąd taki wysyp młodych talentów? Zbigniew Boniek, prezes PZPN-u: To sympatyczna sprawa, że mamy kilku dobrych młodych piłkarzy, którzy do pierwszej kadry pukają. I to jest ciekawe. Jesteśmy zaniepokojeni innym faktem. Jak zwykle, gdy młody piłkarz zagra pół meczu dobrego to dorabia się do tego całą ideologię. Dzisiaj czytam, że Kapustka może jechać tu, czy tam. Nie chciałby pan, żeby on wyjechał do mocnego klubu z silnej ligi? - Na to przyjdzie pora. Na razie dla niego najlepsze byłoby, aby spokojnie pół roku pograł w Cracovii, żeby myślał o tym, co zrobić dla klubu i własnego rozwoju. Dzisiaj przejście Kapustki do Dortmundu czy gdzieś indziej to jest tylko przedsięwzięcie biznesowe dla kilku ludzi, a nie dla zawodnika. Oczywiście, zawodnik może więcej zarabiać, ale w życiu jest zawsze czas na zarabianie. Najpierw trzeba się rozwijać, a to bez regularnej gry jest niemożliwe. Ci, którzy kręcą się w orbicie piłkarza chcą zmonetyzować układ. - Bartek wygląda na rozsądnego chłopaka, który przede wszystkim będzie chciał grać. Przez najbliższe pół roku musi grać regularnie, bo to jest najważniejszy warunek, aby złapać się do kadry na mistrzostwa Europy. A już znamy te historie po przedwczesnych wyjazdach naszych młokosów: "Przez pierwsze pół roku muszę się przyzwyczaić do rytmu treningowego", "Przez pierwsze pół roku muszę się języka nauczyć", a później powrót do Polski, żeby podratować formę. Przerabialiśmy to już wielokrotnie. - Z Adamem (Nawałką - przyp. red.) nawet rozmawiałem i obaj doszliśmy do wniosku, że jesteśmy o tych naszych zawodników zazdrośni. Dlaczego? - W takim sensie, że Kapustka zagrał jeden mecz w wyjściowym składzie reprezentacji - ten z Czechami. Zagrał poprawnie, dobrze, zrobił ładną akcję i już go chcą wieźć na Zachód. Spokojnie! Poczekajmy na 20 takich spotkań, a dopiero później myślmy o transferze. - Sądzę, że Bartosz o tym bardzo dobrze wie, a kampania wokół jego osoby to nie jego wina. Za zawodnikiem stoi jakiś tam menadżer, za nim z kolei jakiś dziennikarz i robią zamieszanie. - Mamy kilku dobrych młodych piłkarzy. Linetty’ego, który się rozwija. Dajmy im czas na grę. Na zarabianie przyjdzie zawsze pora. Od początku wierzył pan w Nawałkę, ale czy sądził pan, że w dwa lata uda się mu zrobić najgroźniejszy zespół trzeciego koszyka w opinii "La Gazetta dello Sport". Grupa w składzie z nami ma być według Włochów "grupą śmierci". - Znam dziennikarzy z "La Gazetta", to moi dobrzy znajomi, ale nie znają się na piłce. To oczywiście żart. Mówiąc poważnie, to wiadomo, że my chcemy za chwilę się wyciszyć i robić swoje. To fakt, że reprezentacja Polski jest uznawana przez wszystkich - wiem to z rozmów z prezydentami federacji. Czesi mówili mi: "My trochę się przy piłce utrzymujemy, ale wy to jednak jesteście inną drużyną". Pewnie, że nikt nie będzie szczęśliwy, jak z trzeciego koszyka wylosuje właśnie Polskę. Oczywiście to odczucia na dzisiaj, bo dyspozycje drużyn się zmieniają, a nas nie stać na popełnienie żadnego błędu w przygotowaniach do Euro. Jeśli mamy się zmienić, to tylko na lepsze. Nowy rząd zapowiada reformy. A jakich według pana potrzebuje polska piłka i polski sport? - Potrzebujemy przede wszystkim rozwoju sportu masowego, infrastruktury, bazy. Polski sport jest niedofinansowany. Nie zapominajmy, że jakość rodzi się z ilości. W społeczeństwie świadomość jest coraz większa. Najlepszy sposób na spędzanie wolnego czasu to jest sport, najlepszy sposób na dobry rozwój dzieciaków to jest uprawianie sportu i to niekoniecznie wyczynowo. Chodzi o zdrowe podejście do świata i życia. - Natomiast o tym, że trzeba zmienić niektóre ustawy, to wiadomo. Jeżeli ja słyszę, że pani premier Szydło i pan Kaczyński mówią, że trzeba skończyć z korupcją, układami, to wiadomo, że Ustawa Antyhazardowa była wynikiem pewnych układów korupcyjno-lobbingowych. Została szybko na kolanie napisana, dla zamknięcia pewnego niebezpiecznego etapu. - Wiele rzeczy jest do zrobienia, ale nie będziemy o tym przez media rozmawiali. Mamy teraz nowego ministra sportu, pan Witold Bańka jest byłym sportowcem. Mamy możliwości porozumienia się i nie będziemy trąbili w mediach o tym, co trzeba zrobić. Ustalił już pan z trenerem Nawałką jaki jest plan minimum na ME? - Nie, na to jest jeszcze czas. My Polacy, chcieliśmy zdobyć mistrzostwo Europy, a co najmniej awansować do półfinału, gdy mieliśmy turniej w naszym kraju, nie bacząc na to, że nie mieliśmy drużyny. Dzisiaj, kiedy mamy drużynę, mamy trenera, to pewnie jakieś ambitne plany będziemy mieli. Przy obecnej formule rozgrywania Euro 2016 podstawą jest wyjście z grupy. Jak się z niej wychodzi, to później każdy mecz jest "o życie". - Na razie chcemy dopiąć wszystkie sprawy logistyczne dotyczące przygotowań, obozów, meczów towarzyskich, pobytu we Francji. Miejmy nadzieję, że ten klimat niebezpieczny, który teraz jest szybko minie i czas zadziała na korzyść piłki, normalnego życia w Europie. Na razie ognisk skażonych terrorem jest coraz więcej: w Hanowerze mecz odwołany, w Rzymie stan gotowości po doniesieniach FBI o próbie zamachów. - W Rzymie Muzułmanów też jest dużo, blisko mojego domu jest meczet. Żyjemy w określonej rzeczywistości, którą trzeba polepszyć i miejmy nadzieję, że to się też stanie, bo dzisiaj zasianie paniki jest bardzo proste. Myślimy o Francji, aby podczas Euro 2016 była bezpiecznym krajem. Dzisiaj klimat jest taki, że jesteśmy tym wszystkim zaniepokojeni. Jak PZPN będzie premiował kadrowiczów za Euro 2016? - Muszę panu powiedzieć, że pieniądze w tej kadrze są ostatnim czynnikiem motywującym. Zrobiło się coś fajnego dlatego, że ci piłkarze grają dla reprezentacji Polski. Premie nie są żadnym problemem. Natomiast na pewno o tym pomyślimy, usiądziemy i porozmawiamy, bo gratyfikacja również musi być. Udało się wykreować modę na reprezentację. We Wrocławiu przyszło 41 tys. ludzi na mecz z Czechami, choć grała bez Roberta Lewandowskiego, Kuby Bałszczykowskiego, Grzegorza Krychowiaka i Łukasza Piszczka. - Z tymi liderami to jest nam bardzo przykro, natomiast z przymrużeniem oka patrzymy na podpuszczanie kibiców. Gdy Legia gra przed Ligą Europejską w słabszym składzie, to nikt nie mówi, żeby oddawać pieniądze za bilety. Kibice Barcelony nie chcą zwrotu części pieniędzy z karnetów, czy biletów, bo Messi jest kontuzjowany. W jakim byśmy składzie nie grali jesteśmy reprezentacją Polski i na nią sprzedajemy bilety. Natomiast absolutnie rozumiemy pewne priorytety. Chcemy mieć Lewandowskiego, Krychowiaka i innych zdrowych, silnych w najważniejszym momencie, czyli musimy dawkować im obciążenia meczowe. - Wydaje mi się, że więcej było medialnej burzy, niż rzeczywistych protestów społecznych. Bilety na mecze kadry sprzedajemy z dwumiesięcznym wyprzedzeniem. Każdy, kto je wtedy kupuje musi brać pod uwagę fakt, że może kogoś w drużynie zabraknąć. To jest rzecz normalna. Natomiast kochamy reprezentację Polski i występujące w niej indywidualności. Nie można sprowadzać problemu do tego, że jak nie ma Lewandowskiego, to już nie jest pierwsza reprezentacja. Jak będzie wyglądała dystrybucja biletów na Euro 2016? - Podjęliśmy decyzję, że dystrybucją biletów dla naszych fanów będzie się zajmowała UEFA. Gdybyśmy sami rozprowadzali wejściówki, to wszyscy mieliby pretensje. Zabezpieczymy tylko te bilety, które są potrzebne dla piłkarzy, sponsorów. - Nie będziemy się zajmować dystrybucją, bo nie można zadowolić miliona chętnych mając setkę biletów. Oczywiście poinformujemy o tym co i jak, będziemy starali się pomóc w zwiększeniu naszej puli, ale nie jest łatwo wszystkich zadowolić. - Wszyscy nam zazdroszczą mody na reprezentację, oby trwała jak najdłużej. Na pewno woda sodowa nikomu nie odbije. Gramy dwa mecze towarzyskie, w obu mamy komplety widzów. Piłkarze Islandii zachwycali się po meczu w Warszawie, mówiąc, że to najładniejszy stadion i najlepsza atmosfera, z jakimi się spotkali. - Słyszę czasem wybrzydzanie, że nie ma dopingu na meczach reprezentacji. Jest doping! I to bardzo fajny - spontaniczna reakcja na to, co się dzieje na boisku. Ja uważam, że śpiewanie przez 45 minut na okrągło, to nie jest doping. Doping to spontaniczne reagowanie na to, co się dzieje na murawie, pomaganie drużynie i my taki mamy! - Ogólnie jednak, po awansie nie ma żadnej euforii. Cały czas latamy nisko, gramy dołem i pod wiatr, patrzymy w przyszłość z optymizmem. W piątek czeka nas wielkie wydarzenie w Ekstraklasie: zadebiutuje przed własną publicznością klub z najmniejszej miejscowości, jaka kiedykolwiek dostała się na krajowe salony - Termalica Bruk-Bet Nieciecza. Pan był i oglądał właśnie zbudowany stadion. Jakie wrażenia? - Fakt, że taki mały klub doszedł tak wysoko zasługuje na brawa dla właścicieli, bo to ich autorski projekt. Nikt ich nie wspomaga. Wywalczyli awans w sposób zasłużony, więc nic tylko przyklasnąć Termalice, a nie mieć pretensje, że nie grają w I lidze. Za tydzień jadę na mecz Termaliki ze Śląskiem. Chcę w pewien sposób uczcić to, że taka drużyna z małej wioski gra w Ekstraklasie. Oczywiście, przypadek klubu z Niecieczy może rodzić pytanie o to, co robią w wielkich miastach wojewódzkich, gdzie możliwości zbudowania stadionu, stworzenia silnej drużyny są kilkakrotnie większe, a jednak rzadko udaje się je wykorzystać. - Szanujemy Termalicę, pomagamy jeśli możemy, a na boisku jest czysta rywalizacja sportowa, a w niej zespół z Niecieczy jest skuteczny i brawo mu za to! Rozmawiał: Michał Białoński