- Kamil Glik przeszedł badania w klubie. Po nich wiemy, że ma naciągnięty mięsień przywodziciela. Uraz jest na tyle niegroźny, że nasz obrońca już w poniedziałek stawi się na zgrupowaniu reprezentacji Polski - powiedział Interii Jakub Kwiatkowski rzecznik i dyrektor kadry. Całe Monaco zawodzi od trzech miesięcy. Gra wicemistrzów Francji w niczym nie przypomina tego, co mogliśmy oglądać jeszcze niedawno, nie mówiąc o sezonie 2016-2017, gdy ekipa z małego księstwa zachwycała kibiców w całej Europie. Postawa Glika musiała odbić się na słabej grze całego zespołu, ale - zachowując wszelkie proporcje - dotychczas Polak był jednym z najlepszych w drużynie. Szczególnie na tle kolegi z obrony Jemersona, albo innych mało doświadczonych partnerów w defensywie. Pod nieobecność Radamela Falcao trener Thierry Henry dawał mu też opaskę kapitana. W spotkaniu z FC Brugge wszystko się zawaliło. Poważne błędy przy pierwszej i trzeciej bramce musiały znaleźć odzwierciedlenie w bardzo słabych notach. "Dwójka" w L’Equipe (najgorzej w całej drużynie), podobnie jak we "France Football". Odrobinę lepiej ocenili go dziennikarze Nice-Matin, największego dziennika na Lazurowym Wybrzeżu, ale bez rewelacji - "trójka" w 10-stopniowej skali. Tak słabo jeszcze nie było. Kontuzja przywodziciela zmusi Polaka do chwilowego odpoczynku od treningów. Uraz nie jest tak poważny jak w przypadku urazu barku tuż przed mundialem, ale to bardzo duży cios i dla klubu, w którym połowa składu ma problemy ze zdrowiem, i dla reprezentacji, która w ciągu dwóch tygodni zagra jeszcze dwa mecze. RP, MiBi Zobacz jak wygląda sytuacja w grupie A Ligi Mistrzów