Reprezentacja Polski U21 bardzo udanie rozpoczęła eliminację do mistrzostw Europy 2025, których gospodarzem będzie Słowacja. Na początek wygrali trzy mecze, ale później "złapali dołek". Najpierw ulegli 1:3 Niemcom, a później 0:1 Bułgarii. Na szczęście na Bułgarach szybko wzięli odwet, bo już w rewanżu pokonali ich 3:1. To pozwalało sądzić, że "Biało-Czerwonym" udało się wrócić na właściwe tory i napawało optymizmem przed potyczką z Kosowem, które w dziewięciu spotkaniach zdołało zgromadzić 12 punktów. Koncert reprezentacji Polski U21 do przerwy. Zaczęło się w 21 minucie Na pierwszego gola trzeba było poczekać do 21 minuty, ale jak już worek z bramkami się otworzył, to na dobre. Najpierw do siatki trafił Mariusz Fornalczyk, który skorzystał z "prezentu" od bramkarza reprezentacji Kosowa. Z narożnika boiska dośrodkowanie posłał Jakub Kałuziński, ale piłka wyślizgnęła się z rąk Mustafy Abdullahu i skorzystał z tego właśnie nasz napastnik. Już cztery minuty później Biało-Czerwoni podwyższyli prowadzenie. Tym razem do siatki trafił Filip Szymczak, który idealnie ruszył do podania Marczuka i uderzył z powietrza. Nie minęły trzy minuty, a było już 3:0. Znów zaczęło się od rzutu rożnego. Po wrzutce Kałuzińskiego piłka została wybita poza po obręb pola karnego, gdzie odnalazł się niepilnowany Dominik Marczuk. Gracz Realu Salt Lake City uderzył mocno, ale w sam środek bramki i gdy wydawało się, że nic z tego nie będzie... Abdullahu znów popełnił błąd i futbolówka wpadła do siatki. To było piorunujące dziewięć minut w wykonaniu Polaków. Wynik w drugiej minucie doliczonego czasu gry pierwszej połowy ustalił świetnie grający Kałuziński, który wreszcie sam doczekał się gola. Zatem reprezentacja Polski zeszła do szatni z wynikiem 4:0. Polacy rozgromili Kosowo. Ważne zwycięstwo w kontekście awansu na ME Po powrocie na boisko zawodnicy Adama Majewskiego nadal mieli wszystko pod kontrolą, ale nie forsowali tempa. W 60 minucie strzału z dystansu spróbował Kałuziński, ale tym razem bezskutecznie, bo też w bramce rywala doszło do zmiany. Abdullahu zastąpił Leo Besson, którego nie było już tak łatwo pokonać. Sześć minut później odpowiedzieli gospodarze. Groźnym strzałem popisał się Milot Avdyli, ale piłka przeleciała tylko obok słupka. Była to jedyna poważna okazja, którą rywale potrafili wykreować. Na murawie działo się niewiele aż do 78 minuty, kiedy reprezentacja Polski powinna prowadzić już 5:0. Najpierw Tomasz Pieńko przegrał pojedynek z bramkarzem, a przy próbie dobitki fatalnie spudłował Filip Marchwiński. Zawodnik US Lecce z 16 metrów strzelił wysoko nad poprzeczką... Ostatecznie wynik nie uległ już zmianie i Polacy pokonali Kosowo 4:0. Dzięki tej wygranej Biało-Czerwoni awansowali na trzecie miejsce w tabeli drużyn z drugich miejsc i jest to ostatnia lokata, która daje bezpośredni awans na mistrzostwa Europy w Słowacji. Wysoka wygrana sprawiła, że ich bilans bramkowy wygląda imponująco, bo składa się na niego 17 goli strzelonych i pięć straconych. Przed drużyną Adama Majewskiego już tylko ostatnia kolejka. W niej nasi piłkarze zmierzą się z pewnymi awansu Niemcami, więc można mieć nadzieję, że nieco poeksperymentują ze składę, ale wszystko i tak przede wszystkim będzie zależało od Polaków. To spotkanie zaplanowane jest na 15 października.