7 listopada wystąpił po raz ostatni w barwach mistrza Bułgarii, w meczu Ligi Europy przeciw Espanyolowi Barcelona, w którym zresztą dostał czerwoną kartkę w 34.min. Niejako za karę trener Stanisław Genczew posadził go na ławce trzy dni później, w meczu ligowym z Witoszą Bystrica. W pozostałych meczach Łudogorca w 2019 r. Polak nie pojawił się ani razu. Dla nas najważniejsze, że zdążył zagrać i strzelić zwycięskiego gola w meczu Polska Słowenia (3-2) na PGE Narodowym, jaki zwieńczył eliminacje do ME. Łudogorec nie tylko nie chciał stawiać na "Górala", ale też odmówił sfinansowania operacji wypadającego raz po raz barku. Nieoficjalnie dlatego, że Polak nie chciał przedłużyć wygasającej po sezonie umowy. - Jackowi zostało pół roku kontraktu i klub zaczął go represjonować. Do tego stopnia, że za interwencje lekarza zapłacił PZPN. Myśmy go wysłali do kliniki i pokryli koszty operacji. Klub go nie chciał zoperować. Góralski wrócił i chciał grać przez pół roku w Liteksie, ale klub upierał się przy przedłużeniu kontraktu - wyjaśnił w programie "Stan Futbolu" prezes PZPN-u Zbigniew Boniek. Z jednej strony zmiana klubu na pół roku przed ME to sprawa ryzykowna, ale bazujący na przygotowaniu fizycznym i waleczności Góralski wie, co robi. Liga kazaska rozpoczyna swe rozgrywki dopiero 7 marca. Jacek zdąży rozegrać tylko trzy mecze przed zaplanowanymi na 27 i 31 marca sprawdzianami z Finlandią i Ukrainą. Po tym, jak Krystian Bielik zerwał więzadła krzyżowe wsparcie "Górala" może być nieodzowna Orłom. MB