Selekcjoner reprezentacji Polski Paulo Sousa od niedzieli przebywa w Polsce i razem ze swoimi asystentami przygotowuje kadrę na marcowe mecze eliminacji mistrzostw świata. We wtorek Portugalczyk oglądał pucharowe spotkanie Lecha Poznań z Rakowem Częstochowa, natomiast w środę mecz Legii Warszawa z Piastem Gliwice. Według naszych ustaleń opiekun kadry narodowej powołania wyśle do końca tygodnia (termin FIFA upływa w niedzielę). Właśnie w ten weekend (lub w poniedziałek) listę wybrańców Sousy, który powoła szeroką kadrę, ogłosi PZPN. - Skupiamy się w szczególności na tym, jak zawodnicy grają, na ich charakterystyce. Staramy się dowiedzieć, kto najlepiej pasowałby do kadry narodowej i zintegrować to z innymi piłkarzami. Chodzi o poziom rozumienia gry, prędkości podejmowania decyzji na murawie - powiedział w środę Portugalczyk, który reprezentantów szuka także wśród zawodników występujących na co dzień w PKO BP Ekstraklasie. Kapustka wróci do kadry? A może czas na Slisza? Jednym z piłkarzy, który w tym sezonie ciężko pracuje na powołanie do reprezentacji, jest Bartosz Kapustka. Pomocnik Legii Warszawa odżył po powrocie z zagranicznych wojaży i z miejsca został liderem mistrzów Polski. W lidze biega dużo, szybko (do niego należy rekord prędkości sprintu w tym sezonie), strzela bramki, asystuje i często podejmuje ryzyko. Tak jak cztery lata temu, gdy zadebiutował w kadrze Adama Nawałki. Jego największym problemem jest jednak to, co pozwoliło mu odżyć: zmiana pozycji. 24-latek zszedł ze skrzydła do środka boiska. A wybór pomocników Sousa ma ogromny, bo w kolejce do powołań stoją Grzegorz Krychowiak, Piotr Zieliński, Mateusz Klich, Sebastian Szymański, Karol Linetty, Jakub Moder czy Damian Szymański. A nie należy zapominać o innym zawodniku ze stolicy, 21-letnim Bartoszu Sliszu, który pnie się w klasyfikacji pomocników. Slisz to ciekawa alternatywa dla Jacka Góralskiego.Na skrzydle pomóc może natomiast Paweł Wszołek, który ma na koncie jedenaście reprezentacyjnych występów. W tym sezonie w barwach Legii strzelił trzy bramki i zanotował sześć asyst. Dla Wszołka może to być idealny moment na powrót do kadry, bo w West Bromwich Albion nie gra Kamil Grosicki, w Norwich City kłopoty ma Przemysław Płacheta, a rezerwowym w Alanyasporze jest Damian Kądzior. Na szansę nie ma co liczyć Artur Jędrzejczyk, którego reprezentacyjna kariera prawdopodobnie dobiegła końca. Od października 2018 roku "Jędza" wystąpił w kadrze tylko raz (ze Słowenią w listopadzie 2019 roku), w międzyczasie będąc zazwyczaj rezerwowym. Teraz mało realne jest nawet to, bo 33-latek nie zachwyca formą. Na grę na boku obrony nie ma już zdrowia, a na stoperze przegrywa rywalizację z młodszymi i lepszymi kolegami, m.in. z Sebastianem Walukiewiczem. Puchacz i Kamiński w słabej formie. Jak ich klub Jeszcze kilka miesięcy temu na liście powołanych zapewne znaleźliby się młodzi zawodnicy Lecha Poznań: Tymoteusz Puchacz i Jakub Kamiński. Już w poprzednim sezonie obaj regularnie potrafili zachwycać. Nieprzypadkowo w letnim oknie transferowym 18-latek i 22-latek mogli opuścić Poznań. Ofertę za Puchacza złożyło Mainz, natomiast na pozyskanie Kamińskiego zdecydowana była Atalanta Bergamo. Ostatecznie jednak obaj piłkarze zostali na Bułgarskiej i z powodzeniem rozpoczęli nowy sezon. Szybko wpadli więc w oko Jerzemu Brzęczkowi. Pod koniec października selekcjoner powołał Kamińskiego (ze zgrupowania wykluczył go jednak kontuzja). Teraz taki scenariusz wydaje się mało prawdopodobny, bo obaj piłkarze są w formie, w jakiej jest obecnie ich klub. A ta pozostawia wiele do życzenia. Szczególnie mocno żałować może Kamiński, którego we wtorek Sousa obserwował w pucharowym meczu z Rakowem Częstochowa. Marzec byłby dla nastolatka idealnym momentem na debiut w biało-czerwonych barwach (w kontekście wspomnianych problemów Grosickiego czy Płachety). Ale trudno uwierzyć, aby właśnie tak się stało. Być może szansę otrzyma Puchacz, który jest alternatywą dla Macieja Rybusa i Arkadiusza Recy. Piątkowski wpadł w oko Sousie? A może portugalski selekcjoner zdecyduje się dać szanse wyróżniającym się w Ekstraklasie młodzieżowcom? Do takich należy Kamil Piątkowski z rewelacyjnego w tym sezonie Rakowa. O ile pozycja Kamila Glika i Jana Bednarka jest w reprezentacji niepodważalna, o tyle 20-latek mógłby skorzystać ze słabszej formy Walukiewicza, który ostatnio regularnie siada na ławce Cagliari. Piątkowski, który latem trafi za miliony do Red Bull Salzburg, na razie jest filarem walczącego o mistrzostwo Polski klubu z Częstochowy. I jak mało który ligowiec zasłużył na wyróżnienie, jakim jest powołanie. Chociaż na jego pozycji jest jeszcze kilku innych obrońców, którzy czekają na swoją szansę. To m.in. Michał Helik z Barnsley i Paweł Bochniewicz z Heerenveen. Sporą niespodzianką byłoby powołanie dla najskuteczniejszego polskiego napastnika grającego obecnie w Ekstraklasie, czyli Jakuba Świerczoka. 28-latek z Piasta Gliwice, który powrócił do Polski po kilku latach gry w Bułgarii, ma na koncie dziesięć bramek. Dziesiątą strzelił na oczach Sousy w pucharowym meczu z Legią. Gdyby Portugalczyk zaprosił na zgrupowanie czterech snajperów, Świerczok mógłby być tym numer cztery (po Robercie Lewandowskim, Krzysztofie Piątku i Arkadiuszu Miliku). Powołanie dla zawodnika Piasta byłoby tym większym wydarzeniem, że napastnik na zgrupowaniach reprezentacji pojawił się tylko kilkukrotnie, tuż przed mistrzostwami świata w Rosji. Sebastian Staszewski, Interia