Ostatni dotychczas mecz podopieczni Jerzego Brzęczka rozegrali 19 listopada 2019 roku, gdy w eliminacjach mistrzostw Europy - na pożegnanie z kadrą Łukasza Piszczka - pokonali na PGE Narodowym w Warszawie Słowenię 3-2. Kadra awansowała na Euro, ale z powodu pandemii koronawirusa turniej przełożono o rok, a futbol na świecie niemal całkowicie stanął. Odwoływane są m.in. kolejne terminy na mecze międzypaństwowe. W przypadku Orłów oznaczało to anulowanie marcowych spotkań z Finlandią i Ukrainą, a także czerwcowych z Islandią i Rosją (wszystkie cztery towarzyskie potyczki miały odbyć się w Polsce). Natomiast w Lidze Narodów pierwszym terminem dla Polski na razie pozostaje 4 września, czyli wyjazdowy mecz z Holandią. Ale i ta data nie jest do końca pewna. Jeden z wiceprezydentów FIFA Victor Montagliani przyznał o swoich obawach dotyczących jesiennych terminów, w związku z ewentualnym przedłużeniem ograniczeń spowodowanych koronawirusem. - Myślę, że krajowy futbol jest priorytetem. Wrzesień nadal widnieje w kalendarzu (piłkarskim - PAP), jednak nie jestem pewien, czy ma to solidny grunt - powiedział Kanadyjczyk agencji AP. Zakładając jednak, że 4 września kadra Brzęczka zagra mecz Ligi Narodów, jej rozbrat z rywalizacją międzypaństwową potrwa dziewięć i pół miesiąca. Oczywiście najdłuższa przerwa w historii reprezentacji Polski i wielu innych krajów była spowodowana II wojną światową. W przypadku Orłów trwała prawie osiem lat. Od 27 sierpnia 1939 roku (4-2 z Węgrami w Warszawie, trzy gole Ernesta Wilimowskiego) do 11 czerwca 1947 roku, gdy ulegli w Oslo Norwegii 1-3. Już wcześniej, a także później zdarzały się dość długie przerwy, mające jednak inny przebieg niż obecnie. Przede wszystkim nie oznaczały całkowitego wstrzymania rywalizacji - można było bowiem trenować, trwały zmagania w ligach, a kadra rozgrywała nieoficjalne spotkania. Przykładem jest okres od 27 października 1928 roku (porażka 2-3 z Czechosłowacją w Pradze) do 28 września 1930 roku (wygrana 3-0 ze Szwecją w Sztokholmie). A także np. roczna przerwa od 27 maja 1951 (0-6 w Budapeszcie z Węgrami, ówczesną potęgą piłkarską) do 18 maja 1952 roku, gdy Polska uległa w Warszawie Bułgarii 0-1. W obu przypadkach kadra narodowa grała jednak w tym czasie mecze uznawane za nieoficjalne. W czasie dwuletniej przerwy od jesieni 1928 do jesieni 1930 "Biało-Czerwoni" rywalizowali kilka razy z amatorskimi reprezentacjami Czechosłowacji, Austrii i Węgier, natomiast w 1952 roku - dwukrotnie z reprezentacją Moskwy. Patrząc jednak na oficjalne statystyki reprezentacji Polski, długość obecnej przerwy można porównać właśnie z okresem 1951-52. Warto przy okazji odnotować, że Polacy rzadko grali oficjalne spotkania w latach 1953-55. Natomiast ostatnia znacząca przerwa nastąpiła na przełomie lat 1981-82. 18 listopada 1981 roku Polacy przegrali u siebie towarzysko 2-3 z Hiszpanami w spotkaniu będącym pożegnaniem z reprezentacją Jana Tomaszewskiego. Na kolejny oficjalny mecz trzeba było czekać aż do udanego mundialu w Hiszpanii (trzecie miejsce), gdy 14 czerwca 1982 roku drużyna prowadzona przez Antoniego Piechniczka zremisowała w pierwszym meczu grupowym z Włochami 0-0. Prawie siedmiomiesięczna wówczas przerwa wynikała głównie z wprowadzenia w kraju stanu wojennego. To jednak nie znaczy, że ten czas był stracony dla kadry. Przeciwnie - grała kontrolne mecze z zespołami klubowymi, miała również długie zgrupowania. W przeciwieństwie więc do obecnej sytuacji była możliwość trenowania, przebywania ze sobą i ćwiczenia różnych wariantów gry. - Mało która reprezentacja chciała przyjechać w stanie wojennym do nas. Ewentualnie mogliśmy wyjechać grać na jej terenie albo na terenie neutralnym, ale to wiązało się z kosztami. Przygotowania przebiegały w ciężkich warunkach, jednak na pewno nie mogliśmy narzekać na warunki, jakie - jak na tamte czasy - zostały nam stworzone przez PZPN - wspominał przed laty w rozmowie z PAP ówczesny kadrowicz Janusz Kupcewicz. Wtedy reprezentacja Polski była w gorszej sytuacji od innych uczestników MŚ 1982 w Hiszpanii. Obecnie właściwie wszystkie drużyny narodowe w Europie i na innych kontynentach mają taki sam problem. Aktualni mistrzowie świata Francuzi ostatni mecz rozegrali 17 listopada 2019 z Albanią (wygrana 2-0 w eliminacjach ME). Kolejny mają zaplanowany na 5 września w Lidze Narodów ze Szwecją, co oznacza, że będą prawie 300 dni bez rywalizacji. I to w przypadku, jeżeli rzeczywiście uda się jesienią zagrać. Ostatni tak długi rozbrat z piłką w wydaniu międzypaństwowym "Trójkolorowi" - jak przypomniała agencja AFP - mieli 73 lata temu, gdy w marcu 1947 roku pokonali towarzysko Portugalię 1-0, po 10-miesięcznej przerwie rozpoczętej w maju 1946. Na kłopoty wynikające z braku meczów reprezentacji narodowych zwrócił niedawno uwagę szef francuskiej federacji (FFF) Noel Le Graet. - Chciałbym, abyśmy wzięli nieco bardziej po uwagę drużyny narodowe, ponieważ federacje w Europie i na świecie żyją ekonomicznie ze swoich meczów. Mamy 10 takich terminów w roku, trzeba je chronić - powiedział Le Graet w rozmowie z AFP pod koniec marca. Z jednej strony dla Francuzów brak meczów może stanowić obecnie problem, biorąc pod uwagę starzenie się wspaniałego pokolenia mistrzów świata 2018 i wicemistrzów Europy 2016, ale z drugiej - wielu piłkarzy ma teraz czas na wyleczenie kontuzji, m.in. Lucas Hernandez, Paul Pogba, N'Golo Kante, Ousmane Dembele i Kingsley Coman. Z kolei Anglicy, który mogą pochwalić się najdłuższą na świecie - obok Szkocji - historią narodowej reprezentacji, praktycznie wcale nie muszą sięgać pamięcią wstecz, ponieważ z wyjątkiem okresu II wojny światowej nie mieli od stu lat żadnych dłuższych przerw. Np. w 1946 roku rozegrali cztery mecze międzypaństwowe, co wtedy było imponującą liczbą, ostatni pod koniec listopada (8-2 z Holandią), a kolejny już 12 kwietnia 1947 (1-1 ze Szkocją). Zupełnie inaczej było w przypadku hiszpańskiej reprezentacji, która z powodu wojny domowej w tym kraju nie rozgrywała oficjalnych meczów prawie pięć lat - od maja 1936 do stycznia 1941 roku (w czasie tej przerwy zagrano dwukrotnie z Portugalią, ale to nieoficjalne spotkania). Bardzo długą przerwę mieli Niemcy, co wynikało oczywiście z II wojny światowej i późniejszego podziału na dwa kraje - RFN i NRD, nieformalnie zwanych jako Niemcy Zachodnie i Niemcy Wschodnie. Oba czekały długo na pierwsze mecze po wojnie. RFN do listopada 1950 roku, gdy pokonała u siebie 1-0 Szwajcarię. Natomiast drużyna NRD zadebiutowała dopiero we wrześniu 1952 roku, w spotkaniu z... reprezentacją Polski. "Biało-Czerwoni" wygrali wówczas w Warszawie 3-0. Maciej Białek