Wiceprezes Koźmiński zauważył, że Jerzy Brzęczek stał się "zakładnikiem" udanego debiutu, w którym zremisował na wyjeździe 1-1 z Włochami. Michał Białoński, Interia: Mamy burzę w środowisku piłkarskim, po wywiadzie prezesa Bońka. Jerzy Dudek zripostował prezesa ostro w "Przeglądzie Sportowym": "Boniek mówi o profanacji reprezentacji powołaniami piłkarzy, którzy nie grają, ale to on nieustannie wbija szpilki w selekcjonera i próbuje wymieniać ‘uprzejmości’. To jego zachowanie można nazwać profanacją, bo nie znam innego prezesa federacji, który byłby w mediach tak często jak Boniek i który nie wspierałby selekcjonera niezależnie od wszystkiego." Jest pan między młotem a kowadłem. Dudek to pana kolega z kadry, a Boniek jest przełożonym w PZPN-ie. Kto ma rację? Marek Koźmiński, wiceprezes PZPN-u: Z Jurkiem Dudkiem znam się z kadry od dawna, ale nie zgodzę się z jego tezą, że trener jest autonomicznym szefem drużyny narodowej, bez jakichkolwiek z góry nakreślonych ram, obowiązków, celów. Dla mnie Boniek ma 100 procent racji w merytorycznym brzmieniu. Pozostaje pytanie, czy powinno się aż tak dosadnie przekazywać to opinii publicznej. Reprezentacja Polski to nie jest prywatne przedsięwzięcie ani Jerzego Brzęczka, ani nie było Adama Nawałki, czy innych wcześniejszych selekcjonerów. Patrzymy na cel nadrzędny, a nie zawsze jest nim tylko teraźniejszość. Prezesi i trenerzy się zmieniają. Natomiast reprezentacja zawsze będzie trwała. Skoro padło nazwisko Nawałki, sądzi pan, że były selekcjoner poradzi sobie w Lechu, bazując na wiedzy i doświadczeniu? - Adam to dobry trener i dobry człowiek, ale bardzo trudno będzie codziennie funkcjonować tak, jak to robiła grupa na kadrze, która spotyka się raz na kilka miesięcy. Trener sam jest w pozytywnym sensie tego słowa maniakiem piłki, może pracować do trzeciej nad ranem, by wstać o siódmej, żyć nią 24 godziny na dobę, ale takie podejście może być trudne do zaszczepienia zawodnikom na co dzień. Wracając do pierwszego pytania, nie sądzi pan, że Dudek ma rację i Boniek być może zagalopował się, publicznie karcąc selekcjonera? Przecież prezes mógł przekazać swe uwagi Brzęczkowi w rozmowie w cztery oczy, bądź zaprosić go na posiedzenie zarządu, a nie dyscyplinować publicznie. - Prezes wypowiedział się być może zbyt kategorycznie, ale merytorycznie, co do zasady miał rację. Reprezentacja Polski to jest tu i teraz, to jest sport, a nie lekcja historii. Powiem więcej, dla nas najważniejsze jest to, co będzie w czerwcu 2020 r., a trudno w tej perspektywie poważnie myśleć o niektórych piłkarzach. Oczywiście, zawsze lepiej pewne rzeczy zostawić w kuluarach, żeby świat się nie dowiedział. Z jednej strony Boniek jest szefem i wolno mu więcej, ale z drugiej, opinia publiczna wymaga od niego więcej i za każdym razem usiłuje mu wystawiać cenzurki. Podkreślmy, że prezes z selekcjonerem na ten temat rozmawiał, wiec poruszony problem nie było dla niego żadnym zaskoczeniem. Na koniec i tak wynik wszystko zweryfikuje. Jeśli wygrają, to zawodnicy, drużyna, trener, a jak przegrywamy, to wszyscy razem. Tak jest. My jesteśmy od organizowania piłki, ale nie popadajmy w absurdy. Czasem lubimy skakać od sasa do lasa. Musimy mieć wszystko na poziomie Realu Madryt - przygotowania, hotele. Fajnie, żeby tak zawsze było, ale te warunki to zaledwie pół procenta w drodze do sukcesu. Musimy bronić firmy, jaką jest dla nas drużyna narodowa i cała federacja, pilnować ładu, eliminować wszelkie przejawy prywaty. Jeżeli w firmie np. Koźmiński nie będzie ciągnął solidnie wózka w tę samą stronę, co wszyscy, to trzeba będzie mu podziękować. Cel uświęca środki. Celem jest Euro 2020 i następne turnieje. Nie oznacza to, że kogoś trzeba niegrzecznie potraktować. Nikt nie kupił sobie abonamentu do reprezentacji Polski jak wygodnego miejsca na sali kinowej, które ma prawo okupować na każdym seansie. Na każdy seans trzeba ustawić się w kolejce po bilet. Wiadomo, że największe problemy z grą w klubie mają Błaszczykowski, Bednarek i Reca. - Inna jest sytuacja 22-latka, który wciąż robi postępy i może być przyszłością kadry, a inaczej musimy popatrzyć na zawodnika doświadczonego, który może zaoferować kadrze coś innego. Gdy porozmawia pan z piłkarzami, to dowie się pan, że Kuba potrzebny jest kadrze w budowaniu atmosfery, ma świetny kontakt z wchodzącymi do niej piłkarzami. - Na pewno tak doświadczony i obyty piłkarz wnosi aspekt pozasportowy, który przydaje się przy wprowadzaniu młodych zawodników. Ale te wszystkie pozasportowe kwestie, towarzyskie, budowanie atmosfery to co najwyżej 20 procent funkcji, jaką piłkarze spełniają w kadrze. Potrzebujemy przede wszystkim takich, którzy są w niej mentalnie, fizycznie i z formą na sto procent. Jak pan ocenia kadrę po sześciu występach z Jerzym Brzęczkiem jako kapitanem okrętu? - Sześć meczów, z których cztery były ciężkie, o punkty. Nie spodziewałem się, że nagle, po zmianie selekcjonera będzie wielka poprawa. To było niemożliwe. Na dodatek Jurek jest zakładnikiem pierwszego meczu w Bolonii, gdy zremisowaliśmy 1-1 z Włochami. Ten mecz był aż za dobry, przykrył nasze problemy. Jurek nie miał szczęścia, jakie się uśmiechało do jego poprzednika np. w meczach z Armenią w Warszawie, czy ze Szkocją na wyjeździe. Miejmy nadzieję, że szczęście zacznie nam sprzyjać na wiosnę, podczas meczów eliminacyjnych, bo na razie w żadnym spotkaniu go nie mieliśmy, choć przegrywaliśmy zasłużenie. Nie mówię, że ktoś nam "ukradł" wynik, ale przy lepszej skuteczności z Czechami mogliśmy wygrać. Z Portugalią na Śląskim mecz mógł się inaczej potoczyć, z Włochami też nie musieliśmy przegrać. To nie jest szukanie alibi. Kadra potrzebuje lekkiej zmiany, pieczątki Jurka Brzęczka. Ta pieczątka się rodzi, ale nie została jeszcze przybita. Rozmawiał: Michał Białoński 2. część wywiadu z Markiem Koźmińskim opublikujemy jutro