Klubowe perypetie Arkadiusza Milika w ostatnich tygodniach zdominowały nagłówki najpoważniejszych mediów. Napastnik reprezentacji Polski i SSC Napoli nie zdążył znaleźć nowego pracodawcy przed zamknięciem okienka transferowego i został na lodzie. W Neapolu skreślono go już wcześniej, mimo kontraktu ważnego do połowy przyszłego roku. - Martwi mnie sytuacja Arka Milika. Grałem i mieszkałem we Włoszech wiele lat, więc wiem, co to znaczy gniew Neapolu. To jest wojna. Sądzę, że nie bezpośrednio między Arkiem a klubem, tylko jego otoczeniem a klubem. Najbardziej traci na tym Arek i to widać - mówi Marek Koźmiński, obecny wiceprezes PZPN, w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Przynajmniej do stycznia Milik formalnie ma status banity. Nie został zgłoszony ani do rozgrywek Serie A i Coppa Italia, ani do Ligi Europy. Jedyne mecze o stawkę może zaliczyć jako reprezentant kraju. W listopadzie kadra Jerzego Brzęczka zmierzy się z Ukrainą, Włochami i Holandią. - Bez grania i trenowania z każdym tygodniem Arek będzie słabszy, ale mam nadzieję, że w styczniu sprawa zostanie rozwiązana z pożytkiem dla wszystkich - kontynuuje Koźmiński. - Miał odejść teraz, ale miałem wrażenie, że wyszły przekupki na targ i oferowały towar. Biznes lubi ciszę, a w mediach pojawiały się nazwy kolejnych klubów: Juventus, Roma, Fiorentina, Atletico... Co ten strategiczny błąd może oznaczać w najbliższej przyszłości dla 26-letniego snajpera? - Było za głośno, ktoś nie zachowywał szczelności i nie wiem, czy Arek nie będzie traktowany jak śmierdzące jajko, którego nikt nie chce. Oby nie - kończy z nadzieją Koźmiński. UKi Serie A - wyniki, tabela, strzelcy, terminarz