Jerzy Brzęczek przebywał w siedzibie związku w miniony wtorek i środę. W piątek zachorował, okazało się, że ma koronawirusa. Przez pierwsze dni choroba była dotkliwa dla selekcjonera - bolała go głowa, miał wysoką temperaturę - Dziś rozmawiałem z trenerem, jego stan uległ poprawie. Nie ma już gorączki, czuje się jak po przejściu grypy - powiedział Interii menedżer reprezentacji i rzecznik PZPN-u Jakub Kwiatkowski. Plan jest prosty: PZPN przewidział testy na COVID-19 na środę i piątek, by mieć pewność, że do rozpoczęcia przewidzianego na 5 października zgrupowania kadry wszyscy są zdrowi, a więc cały sztab trenera Brzęczka. Jeżeli po wyzdrowieniu Jerzy Brzęczek uzyska wynik negatywny testu, będzie mógł prowadzić kadrę od początku obozu. W przeciwnym razie obowiązki selekcjonera przejmie jego asystent Tomasz Mazurkiewicz, przy współpracy z drugim asystentem - Radosławem Gilewiczem. Pojawiają się zarzuty, że żaden z nich nie ma licencji UEFA Pro, Mazurkiewicz ma UEFA A. Z drugiej strony, jest w trakcie kursu na takie uprawnienia, w związku z czym mógłby być dopuszczony nawet do prowadzenia zespołu Ekstraklasy, więc pewnie nie utoną, gdy przyjdzie im zastępować na jednym meczu Jerzego Brzęczka. - Dzisiejsza technika pozwoli na to, aby trener Brzęczek zdalnie prowadził odprawy drużyny, jeśli zajdzie taka konieczność - zapewnia Kwiatkowski. 7 października "Biało-Czerwoni" towarzysko zmierzą się z Finlandią. Cztery dni później, również w Gdańsku, czeka ich znacznie poważniejsze wyzwanie - rywalizacja w Lidze Narodów z Włochami. Poprawa zdrowia Jerzego Brzęczka daje nadzieje, że na starcie z Italią uzyska negatywny wynik testu na koronawirusa. MiBi