Prezes Zbigniew Boniek, w którymś momencie musiał popełnić błąd. Albo wtedy, gdy Brzęczka zatrudniał, albo wtedy, gdy go zwalniał. Nie ma innego wyjścia. Przychylam się do pierwszej opcji. Kiedy Jerzy Brzęczek zostawał selekcjonerem reprezentacji Polski, natychmiast otwarcie to skrytykowałem. Nie mam bynajmniej satysfakcji z faktu, że były to zmarnowane dwa i pół roku. Tamten wybór Brzęczka na selekcjonera nie podobał mi się od samego początku. Żeby było jasne: to nie było nic osobistego. Zdumiewało mnie jedynie, że człowiek, który tak naprawdę niczego nie osiągnął jako szkoleniowiec, a jego klubowe drużyny nie miały szans dać się zapamiętać jako te, które prezentowałyby nawet nie tyle jakiś olśniewający styl co przynajmniej jego namiastkę - nagle miał objawić się nam jako selekcjoner. Nużąca papka mosiężnoustego Dlaczego tak uważam? Otóż obserwowałem z bliska efekty pracę Brzęczka w GKS-ie Katowice w latach 2015-17. To nie przypadek, że w głośnej książce Małgorzaty Domagalik katowicki wątek jest właściwie pominięty. A szkoda! Drużyna GieKSy grała w stylu podobnym do tego, który potem za Jerzego Brzęczka prezentowała reprezentacja Polski, czyli niedająca się zapamiętać z... czegokolwiek. Chociaż nie! Coś zapamiętałem: jedynie tamtą nużącą ligową papkę beznadziejnych meczów na Bukowej z Olimpią Grudziądz (0-2), Wigrami Suwałki (0-1), Podbeskidziem Bielsko-Biała (1-2), Sandecją (0-1) albo Pogonią Siedlce (1-2). Trochę tego było... Chodziłem też na sparingi brzęczkowej GieKSy i wcale nie było lepiej (1-4 z Odrą Opole albo 0-1 z Chrobrym Głogów). Do tego w kontaktach z dziennikarzami Brzęczek był wręcz cholernie nudny. To akurat nie zarzut, bo wiadomo przecież, że lepszy trener nieciekawie mówiący, który ma świetne wyniki, niż Cyceron niedorajda. Oczywiście tak jak wszyscy sto razy bardziej wolałbym mosiężnoustego selekcjonera z wynikami niż złotoustego bez. Niemniej Jerzy Brzęczek potrafił mnie zdumiewać na konferencjach prasowych bardziej niż Adam Nawałka, którego konferencji - przy całym szacunku za wyniki - również nie dało się słuchać i wiedział to każdy uważny obserwator. Być może była to wyrafinowana taktyka, bo kiedy dziennikarze wiedzą, że trener jest nudny, to szybko dają mu spokój. Uzmysławiają sobie, że i tak niczego zajmującego nie usłyszą. Duma i zadowolenie Ale Jerzy Brzęczek próbował rozgrywać dziennikarzy w prymitywny sposób. Kiedy we wrześniu zeszłego roku, bo bezbarwnej i nużącej porażce z Holandią, selekcjoner stwierdził, że jest... zadowolony - stał się obiektem kpin prawie całej rozczarowanej piłkarskiej Polski. Jednak jego ówczesne zachowanie to wcale nie była nowość! Przypomniał mi się kwiecień 2016 roku. Wtedy, po przegranym na Bukowej w słabiutkim stylu ligowym meczu GKS-u Katowice z Olimpią Grudziądz Brzęczek stwierdził, że drużyna zagrała... bardzo dobre spotkanie! Brzmiało to mniej więcej tak: "Patrząc na to, z jakim zaangażowaniem, jaką pasją i z jaką chęcią zdobycia bramki - przynajmniej jednej - poruszali się moi zawodnicy, myślę, że zabrakło jedynie skuteczności. Patrząc na to, jak drużyna walczyła, jak rozgrywała piłkę, jak dochodziła do sytuacji strzeleckich, jestem z tego bardzo zadowolony, dumny. Rozumiem rozgoryczenie kibiców. Jeśli drużyna przegrywa, kibice mogą krytykować, ale po takiej porażce nie może być tak, że piłkarze są wyzywani. Obiektywni kibice nie mogą zarzucić drużynie, że nie chciała. Będę pierwszy, który będzie ich krytykował, jeżeli nie będzie zaangażowania, i wtedy wezmę to na siebie. Ale nie po takim meczu jak dzisiejszy, w którym było widać do ostatniej sekundy, że chcemy...". Zdumiały mnie tamte słowa, bo zaangażowanie nie powinno tak naprawdę zależeć od szkoleniowca ligowej drużyny i myślę, że w ogóle nie powinien się taką sprawą zajmować. Zaangażowanie powinno być czymś naturalnym, a jeśli piłkarz nie jest zaangażowany, to powinien zostać wyrzucony z drużyny. Trener powinien moim zdaniem być przede wszystkim od tego, żeby jego piłkarze potrafili dobrze grać w piłkę, czyli z rozmachem konstruować akcje ofensywne czy też dokonywać na boisku dobrych wyborów, w razie potrzeby umiejętnie się bronić, itd. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Prawda jest jednak taka, że Brzęczek rozgrywał wtedy dziennikarzy. Tak naprawdę mówił do piłkarzy. Nie widzę w tym nic nagannego, każdy może tego próbować... Śmiać mi się tylko chciało, bo Jerzy Brzęczek wyraźnie sądził, że dziennikarze tego nie zauważają. A może miał to gdzieś... Brzęczek bowiem - to nie zarzut, to zauważenie faktu - szanuje jedynie tych od których zależy i którzy mu są potrzebni. Mogliby coś na ten temat powiedzieć ówcześni szeregowi pracownicy GKS-u Katowice. To jednak cecha charakteru, która nie ma wpływu na selekcjonerską klasę, więc nie będę nad tym się rozwodził. Proszę o jeden mecz Zwolennicy Jerzego Brzęczka podkreślali wielokrotnie, że jest ambitny. To super! Ale czy nie wydaje wam się, że to dla faceta na stanowisku selekcjonera powinno być tak oczywiste, jak zaangażowanie dla faceta biegającego po boisku? O-czy-wis-te! Brzęczek, być może przykład idzie z góry, zawsze źle znosił krytykę. Zarówno tę zjadliwą, delikatną, konstruktywną jak i brutalną, niszczącą, na nic niezważającą. Ciągle mam w głowie sposób, w jaki odszedł z GKS-u Katowice po fatalnym meczu ze zdegradowanym już Kluczborkiem. Kiedy opuszczał GieKSę jego poprzednik na stanowisku selekcjonera Adam Nawałka, kibice się martwili. Kiedy odchodził Brzęczek - wręcz przeciwnie... Na pierwszy rzut oka Brzęczka jako selekcjonera bronią cyfry: więcej przecież meczów wygrał niż przegrał. Zgadza się, na koniec poproszę więc o jedno: o podanie trzech meczów za jego kadencji z rzeczywiście silnym rywalem, które zachwyciły. Takich, po których byliśmy oczarowani. Nie, to za dużo! Co tam trzy: przypomnijcie jeden! Taki, który będziemy po latach z lubością wspominać..., Do dziś zastanawiam się, co właściwie sprawiło, że Jerzego Brzęczek objął posadę selekcjonera? Co podkusiło Zbigniewa Bońka, że podjął taką decyzję? PZPN-u nie mogła przekonać przecież jego praca w Rakowie Częstochowa, Lechii Gdańsk czy GKS-ie Katowice. Przekonać więc musiała praca w Płocku, ostatnim klubie w jakim pracował: z tamtejszą Wisłą zajął piąte miejsce w lidze. Wystarczy do objęcia posady selekcjonera? W zeszłym sezonie piąte miejsce wywalczył ze Śląskiem Wrocław Viteżslav Laviczka. Dla mnie to lepszy trenerski fachowiec niż Brzęczek. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź!