"Czy ktoś jest w stanie odpowiedzieć czy Zarząd Pzpn będzie miał coś do powiedzenia przy wyborze selekcjonera, współpracowników trenera, długości kontraktu, wynagrodzenia, potencjalnej prowizji agenta? Dla kolegi pytam ;)" - czytamy w poście opublikowanym na twitterowym profilu Kucharskiego. Interpretacja tak postawionego pytania nasuwa się samoistnie. Wygląda na to, że były reprezentant Polski - i jeszcze całkiem niedawno menadżer Roberta Lewandowskiego - w sarkastyczny sposób nawiązuje w ten sposób do poniedziałkowego komunikatu o zwolnieniu z funkcji selekcjonera Jerzego Brzęczka. Radyklaną decyzję podjął jednoosobowo Zbigniew Boniek i zaznaczył, że bierze za nią pełną odpowiedzialność. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! Jego najbliżsi współpracownicy dowiedzieli się o wszystkim dzień wcześniej lub - w zdecydowanej większości - dopiero w dniu podania postanowienia do publicznej wiadomości. Jak widać, taki sposób postępowania nie spodobał się Kucharskiemu, który nie od wczoraj należy do grona antagonistów obecnego szefa PZPN. Jego wpis nie spotkał się jednak z przesadnie entuzjastycznym odbiorem internautów. "Prowizja wyniesie zero złotych, zero euro" - napisał jeden z followersów 48-latka. To z kolei nawiązanie do sławetnej rozmowy, jaką były menago "Lewego" przeprowadził z nim w jednej z warszawskich restauracji. Dialog dotyczył rozliczeń między oboma panami i został potajemnie nagrany przez kapitana reprezentacji Polski. Jego pełnomocnicy zarzucili Kucharskiemu szantaż i skierowali sprawę do organów ścigania. Tego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl!