Maciej Słomiński, Interia: Jaka była pana reakcja na wieść o zwolnieniu selekcjonera Jerzego Brzęczka? Janusz Kupcewicz, brązowy medalista hiszpańskiego mundialu z 1982 r.: - Nie chciało mi się wierzyć. Myślałem, że to jeden z "fake newsów" jakich teraz pełno. A jednak okazało się to prawdą. Zdumiewająca decyzja. Nie zajmuję się piłkarską statystyką, ale chyba nigdy selekcjoner nie został zwolniony w styczniu, gdy nie ma meczów. Jak pan myśli, jakie były powody tego zwolnienia? - Pierwszą moją myślą, było to, że Brzęczka zwolniła szatnia, ale po wczorajszych reakcjach wnoszę, że kadrowicze byli równie zaskoczeni jak ja. To decyzja jednoosobowa prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, który dzień wcześniej był tak miły, że poinformował swego zastępcę Marka Koźmińskiego. Czy nie jest tak, że polska opinia publiczna ma kłopot z oszacowaniem potencjału kadry? Pamięta się medale MŚ z XX wieku, a dziś reprezentacja może tylko o tym marzyć. - Ja bym nie szukał tak daleko. Przecież całkiem niedawno godnie prezentowała się drużyna Adama Nawałki. Muszę przyznać, że na mecze kadry Brzęczka patrzyło się z trudnością, nie wiadomo jaka była strategia tej drużyny. Co nie zmienia faktu, że cel przed nim postawiony wypełnił. Awansował na Euro, utrzymał się w Lidze Narodów. Wypełnił zadanie, ale został zwolniony. Tego nie rozumiem. Patrząc na same wyniki i powyższy fakty, nie zasłużył na zwolnienie. No właśnie, Liga Narodów. Czy reprezentacja Polski może marzyć o równorzędnej grze z Włochami i Holandią? - Nie. To trzeba jasno powiedzieć. Jesteśmy o jedną, a może dwie półki niżej. Czasem możemy wywalczyć jakiś remis, jak z Włochami w Gdańsku. W tym meczu głównie broniliśmy się. Nie ma się co dziwić, mecze reprezentacyjnych drużyn młodzieżowych wyglądają podobnie. Stoimy na własnej połowie, od lat czekamy co zrobi rywal. Dlatego na juniorskich mistrzostwach nie osiągamy od lat znaczących rezultatów. O, przepraszam! W mistrzostwach kontynentu U-21 ekipa trenera Czesława Michniewicza wypadła przyzwoicie. - Grając tak jak mówiłem wcześniej: stali we własnym polu karnym. Gdy przyszedł mecz z Hiszpanią dostali "piątkę". Nie ma się z czego cieszyć. Co teraz? Selekcjoner krajowy czy zagraniczny? - Do finałów Euro jest niewiele czasu, logika podpowiadałaby żeby drużynę wziął ktoś kto ją zna, czyli trener z kraju. Jednak dla polskich trenerów praca z Robertem Lewandowskim i spółką to za duży rozmiar kapelusza. Może poza Michałem Probierzem, ale jemu chyba dobrze w piłce ligowej, w której się realizuje. Zmiana selekcjonera pana zdziwiła, ale po głosie słyszę, że już niewiele pana może zaskoczyć. - Tyle lat już żyję na tym świecie, wiele rzeczy widziałem. Jeśli tam gdzie mieszkam aktywny na rynku agent piłkarski kupuje klub i się z tym nie kryje, to czemu mam się dziwić? Ze wzruszeń pozostało mi wzruszenie ramion. Rozmawiał Maciej Słomiński Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź!