Nie staram się być adwokatem jego dotychczasowych dokonań, widzę mankamenty w grze polskiego zespołu, ale po poniedziałkowym zwycięstwie w Zenicy uważam, że właśnie ten fakt był tego dnia najważniejszy. Każdy kibic chciałby pewnie zobaczyć nową twarz reprezentacji, odważniejsze postawienie na młodzież, przemodelowanie starzejącej się drużyny, ale trener uznaje, że to jeszcze nie ten czas. Chciał (musiał) wygrać i to był najważniejszy kierunek jego decyzji podczas tego spotkania. A "Biało-Czerwonych" do sukcesu nad Bośnią i Hercegowiną poprowadziły "stare repy" czyli Kamil Glik, Maciej Rybus, Kamil Grosicki i Jacek Góralski, wsparci mocno przez odkrycie września - Kamila Jóźwiaka. Chętni na zobaczenie w dłuższym wymiarze Jakuba Modera i w jakimkolwiek czasie w ogóle Michała Karbownika czy Sebastiana Walukiewicza będą musieli poczekać do października i towarzyskiej potyczki z Finami, która poprzedzi kolejne spotkania w UEFA Nations League, kiedy do naszego kraju pofatygują się Włosi oraz Bośniacy. Czy Brzęczek mógł zaryzykować z rozbiciem pary Glik - Jan Bednarek w sytuacji, w jakiej się znajdował? Gdyby Walukiewicz sprostał zadaniu, w co wierzę, wszyscy by go chwalili, ale co by się stało, jeśli los napisałby inny scenariusz? Czy to już czas na "Karbo" czy Modera? W takich okolicznościach chyba nie. Trener dał szansę większości swoich znanych lepiej piłkarzy, na kilku się zawiódł i wierzę, że nawet mając na uwadze fakt braku perfekcyjnej formy niektórych z nich swoje wnioski wyciągnie.