Adam Nawałka nie zasypia gruszek w popiele. Podróżuje po Europie, rozmawia z kadrowiczami, będzie też w stałym kontakcie z ich trenerami. Sztab Nawałki tworzy dokładną bazę wiedzy na temat aktualnych występów wszystkich Polaków w każdej lidze świata. Selekcjoner ma za sobą podróż do Włoch, gdzie obserwował Kamila Glika w meczu Torino z Genoą (1-1). Chciał też obejrzeć Pawła Wszołka i Bartosza Salamona, ale żaden z nich nie znalazł miejsca na boisku. Jutro Nawałka obejrzy na żywo Ludovica Obraniaka w meczu z Guingamp, a 8 grudnia - w spotkaniu z Lille na własnym stadionie. Zamierza też szczerze porozmawiać z Ludovikiem. Podczas Wigilii PZPN-u Wojciech Kowalewski ciekawie opowiadał o losach kadry Leo Beenhakkera. Zaskakująco zabrzmiało zdanie: - Ekipa stworzyła nam się tak naprawdę na lotnisku w Kazachstanie. Zaintrygowało mnie - jak to na lotnisku? Przecież kadra ma mnóstwo okazji do spotkań w dużo bardziej komfortowych warunkach - hotele, szatnie, centra treningowe. Cisza, spokój, żadnych świadków, a tu do przełomu dochodzi na gwarnym, jakby nie było lotnisku? Przypomnijmy sobie kontekst: po ciężkim początku z naszą kadrą (0-2 z Danią, 1-3 z Finlandią i 1-1 z Serbią - obydwa mecze u siebie) Leo Beenhakker pojechał z reprezentacją do Kazachstanu i chcąc marzyć o wyjeździe na Euro 2008, po straceniu pięciu punktów w dwóch meczach, w Ałmatach musiał wygrać! Gra nie układała się dobrze. W 31. min Leo zdobył się na krok, na który nie byłoby stać żadnego z jego polskich następców - zdjął z boiska jednego z liderów tamtej reprezentacji - Mariusza Lewandowskiego. Wściekły z powodu takiego obrotu sprawy "Lewy" nawet nie chciał podać ręki Beenhakkerowi, chciał walczyć dalej. Polska wygrała po golu Ebiego Smolarka z 52. min, ale atmosfera w szatni zgęstniała. Mariusz Lewandowski poczuł, że trener zrobił z niego kozła ofiarnego. Radził się innych doświadczonych kolegów, co zrobić. "Idź, pogadaj z Beenhakkerem". Ta rozmowa odbyła się właśnie na lotnisku w Ałmatach. Nie w cztery oczy, tylko w obecności całej drużyny. Mariusz wyłożył Leowi, co go boli, ten po ojcowsku objął piłkarza. - To był bardzo ważny moment. Beenhakker zrozumiał wtedy, że być może nie najlepiej gramy w piłkę, ale mamy ducha do walki, ten "team spirit", który w oparciu o mądrą strategię Holendra zawiózł nas na Euro - uważa Wojciech Kowalewski. W ten sposób sytuacja, która mogła rozsadzić kadrę od środka, scementowała ją niesamowicie! Mówi to człowiek, który nie należał do pupilów Beenhakkera. Jeśli przyjeżdżał na kadrę, to był najczęściej był trzecim piłkarzem, bronił w meczach z Portugalią i Kazachstanem. Dlatego jego słowa brzmią wyjątkowo obiektywnie. Adam Nawałka układa sobie pracę wzorowo, wręcz podręcznikowo. Obserwuje piłkarzy na żywo, rozmawia z nimi, tworzy bazę danych o kadrowiczach. Zamierza też odwiedzać piłkarzy w klubach, w środku tygodnia. - Bo tylko wtedy jest czas na spokojną rozmowę z ich klubowymi trenerami - podkreśla. Przed naszym selekcjonerem stoi to kluczowe zadanie - obudzić "team spirit"w naszej kadrze narodowej. Na razie go nie ma. Niby piłkarze przegrywają mecze razem, a jednak każdy z osobna. To zadanie tym trudniejsze, że nie ma prostej metody na jego realizację. Krokami w tym kierunku były wspólne wizyty na ściance wspinaczkowej i na strzelnicy, ale tak naprawdę pierwszy poważny egzamin będzie miał Nawałka w sytuacji kryzysowej, jak ta Beenhakkera z M. Lewandowskim. I od tego, jak wtedy zareaguje, czy potrafi przekonać piłkarzy do swych koncepcji, będzie zależała przyszłość reprezentacji Polski. Kowalewski zwracał też uwagę na inną rzecz - Beenhakker był świetnym strategiem. Szybko zrozumiał, że polski piłkarz taktycznie jest na poziomie piętnastolatka z Holandii, dlatego powierzał mu proste zdania, które były jasno wytłumaczone. Wiedział, że na środku mamy mocnych Sobolewskiego i "Lewego", znał też nasze słabości i na boisku potrafił je ukryć. Przed meczem z Portugalią powiedział nam, że oni są lepsi niemal pod każdym względem, ale z pewnością czują się na tyle pewnie i mocno, że nas w ogóle nie rozpracowywali. I to jest nasza szansa. "Możemy ich załatwić w pierwszych 20 minutach" - apelował. I tak też się stało, po 18 minutach prowadziliśmy 2-0 - opowiada Kowalewski. Strategia to bardzo ważna rzecz. Nawałka ma tego świadomość. Po dwumeczu ze Słowacją i Irlandią najbardziej mu się dostało za powołanie aż 13 piłkarzy z polskiej, słabej ligi. Tymczasem problem leży właśnie w strategii, a nie liczbie graczy z poszczególnej ligi. Przez Słowaków zostaliśmy niemiłosiernie ograni, wielką Portugalię pokonaliśmy 2-1 za czasów Leo. Wiecie co łączy te mecze? W obu w wyjściowych składach mieliśmy po czterech piłkarzy z rodzimej Ekstraklasy. Teraz byli to Paweł Olkowski, Rafał Kosznik (obaj Górnik Zabrze), Marcin Kamiński (Lech) i Tomasz Jodłowiec (Legia). Beenhakker w 2006 r. postawił na: Pawła Golańskiego (Korona), Grzegorza Bronowickiego (wówczas grał w Legii), Radosława Sobolewskiego i Jakuba Błaszczykowskiego (obaj byli w Wiśle). I żaden z nich nie zawiódł, gdyż cały mechanizm działał prawidłowo! Po porażce ze Słowakami doszukiwaliśmy się większej winy np. u Olkowskiego czy Kosznika, niż u pozostałych. A to nie tędy droga - na razie szwankuje cały mechanizm.