Sebastian Staszewski, Interia: - Po wywiadzie, którego tuż po meczu z Włochami udzielił Telewizji Polskiej Robert Lewandowski, rozpoczęła się wielka burza. Blisko ośmiosekundowe milczenie po pytaniu o plan reprezentacji na niedzielne spotkanie zostało odebrane jako niemy sygnał wysłany przeciwko Jerzemu Brzęczkowi. Słusznie? Grzegorz Załuski*: - Moim zdaniem niekoniecznie. Do analizy mowy ciała należy podchodzić z czystą głową, tzn. bez żadnych założeń. Ja w zachowaniu Roberta nie widziałem złości czy wściekłości. Te uczucia towarzyszą natomiast kibicom, którzy są rozczarowani kadrą. I w tej sytuacji te niezbyt jasne zachowanie Lewandowskiego interpretują pod daną tezę. Jak w takim razie pan je interpretuje? - Nie zgadzam się z tym, że Lewandowski jednoznacznie uderzył w Brzęczka. Raczej widzę tam próbę odsunięcia od siebie odpowiedzialności za słaby i przegrany mecz z Włochami. Podczas analizy należy zauważyć kontekst. Najpierw pada pytanie redaktora Jacka Kurowskiego: "Czy my jesteśmy tak słabi, jak dziś wyglądaliśmy w meczu z Włochami?". To pytanie z tezą; sugestia, że jesteśmy słabi jest bardzo wyraźna. Być może reakcja na drugie pytanie była konsekwencją tego pierwszego. W pewnym momencie na twarzy Roberta pojawia się uśmiech, a to często reakcja maskująca. W tym przypadku: zakłopotanie pytaniem, które mogło być przez Lewandowskiego traktowane jako druga część ataku. Na pierwszy rzut oka ten uśmiech wydawał się szyderczą odpowiedzią na pytanie o plan, swoistym "Panowie, jaki plan? Żadnego planu nie było". - Faktycznie jest tam mikroekspresja uśmiechu. Ale ona może być maskowaniem tego zakłopotania. Widać, że w pewnym momencie Robert przestaje pytania słuchać, opuszcza wzrok, myśli nad odpowiedzią. Daje sobie czas. Gdyby faktycznie chciał zaatakować selekcjonera, to po tych ośmiu sekundach mógłby to spokojnie zrobić. Jest przecież wysoce prawdopodobnie, że to on przetrwałby ewentualną burzę, a nie Jerzy Brzęczek. A jednak tego nie zrobił. Uważa pan, że była to spontaniczna reakcja? - Spontaniczności w tym nie ma. Każda wypowiedź, która pada po dwóch-trzech sekundach nie jest spontaniczna. W tym przypadku ta długa pauza, odwracanie wzroku, nabieranie powietrza wynika z zakłopotania. Widać, że Robert szukał w głowie dyplomatycznej odpowiedzi. Czy chciał tym pokazać, że Brzęczek nie przygotował dobrej taktyki? Moim zdaniem nie można jednoznacznie wyciągnąć takiego wniosku. Co dostrzegł pan jeszcze w twarzy i słowach kapitana naszej reprezentacji? - Samoobronę właśnie. W pewnym momencie pan Kurowski mówi: "Nie wiem ile razy dziś miałeś piłkę przy nodze". Robert bierze wdech, a tak robi się w stresujących sytuacjach i odpowiada: "Nie stworzyliśmy żadnej klarownej sytuacji". Nie on, a oni. To sugeruje, że rozkłada odpowiedzialność na zespół i być może na trenera, choć tego akurat nie wiemy. Jest tam wyraźna ekspresja złości, spięte wargi, zmarszczone brwi. Być może jest zły na to, jak zagrał, albo, że koledzy nie dali z siebie wszystkiego. Trudno się dziwić, cała kadra zagrała bardzo źle. - W trzecim pytaniu redaktor pyta o skrzydłowych, którzy mieli z Robertem współpracować. I na twarzy piłkarza ewidentnie widać dezaprobatę w stylu "nie podoba mi się to". Lewy kącik ust idzie w bok. To oznacza, że Robertowi nie podobała się ta współpraca, że nie była na dobrym poziomie. Intencji jego zachowania szukałbym więc właśnie w jego postawie i postawie zespołu, a niekoniecznie w decyzjach selekcjonera. *Grzegorz Załuski to jeden z najbardziej znanych w Polsce ekspertów mowy ciała. Posiada certyfikat waszyngtońskiego Senior Consultant Body Language Institute. Jest zawodowym negocjatorem i mediatorem. Rozmawiał Sebastian Staszewski, Interia