Sebastian Staszewski, Interia: "Dostał to, na co zasłużył" - powiedział po twoim transferze do Eibar trener Nenad Bjelica. Podpisujesz się pod tymi słowami? Damian Kądzior (reprezentant Polski): Miło usłyszeć to od takiego faceta, jak Bjelica. Jego słowa potwierdzają, że droga, którą dawno temu obrałem, jest słuszna. Długo, dużo i ciężko pracowałem na ten transfer. Całe życie marzyłem o grze w lidze ze światowego topu i w końcu osiągnąłem mój cel. Chociaż łatwo nie było... To prawda, że Chorwaci nie chcieli cię puścić i na początku żądali za ciebie minimum 5 mln euro? - Nie chcę tego komentować, z klubem pożegnałem się w pokoju. Byłem jednak zdeterminowany by odejść już teraz. Decyzję podjąłem właściwie wtedy, kiedy opuścił nas trener Bjelica. Poza tym zawsze zmieniałem drużyny będąc w formie. Z Suwałk odszedłem do Zabrza jako najlepszy pierwszoligowiec, z Górnika do Dinama wyjechałem po najlepszym sezonie w karierze. Wiedziałem, że mój rozwój musi być harmonijny, a z tym wiążą się transfery. Wspomnienia chcę jednak zachować dobre. Napisałem kolegom wiadomość, w której podziękowałem im za wspólny czas. I wtedy w oku zakręciła mi się łza. Postawiłeś na ligę hiszpańską. Nie boisz się jej? W La Lidze jesteś jedynym Polakiem. - Czego mam się bać? W wieku 28 lat spełniłem marzenie. Nie tak dawno grałem w Suwałkach, a dziś jestem w lidze hiszpańskiej. Zdążyłem w niej zadebiutować, zagrałem w podstawowym składzie Eibar. Klub mnie chciał. Przedstawił mi wizję, długo negocjował z Dinamem, w trakcie pandemii zapłacił aż 2 mln euro. Wiedzą, kogo wzięli. A że przecieram szlaki? To kapitalnie. W Chorwacji też przecierałem. Latem miałeś duży wybór? Wiem, że obserwowali cię na przykład działacze szwajcarskiej Bazylei. - Przede wszystkim usiadłem w domu nad kartką papieru i wypisałem sobie na niej plusy i minusy mojego ewentualnego pozostania w Chorwacji. Stwierdziłem, że ciężko będzie osiągnąć coś więcej niż dwa mistrzostwa, grę w Lidze Europy i Lidze Mistrzów, dwukrotne bycie najlepszym asystentem ligi. Dałem więc klubom zielone światło i dziś mogę przyznać, że zainteresowanie moją osobą było duże. Poza Anglią miałem oferty ze wszystkich czołowych lig Europy: Hiszpanii, Niemiec, Włoch, Francji... Dlaczego zdecydowałeś się właśnie na Eibar? - Na pewno nie ze względu na kasę. Gdy mieliśmy już ustalone warunki z Eibar, zadzwonili ludzie z PAOK Saloniki i zapewniali, że znaleźli dodatkową kasę i chcą rozmawiać. Były też świetne finansowo propozycje z Turcji, od klubów stambulskich, Alanyasporu. Odezwała się Arminia Bielefeld. Ale gdy usłyszałem o opcji z Hiszpanii, powiedziałem mojemu agentowi: zrób wszystko, żebyśmy się dogadali. Jak negocjowało się z Baskijką z krwi i kości, prezes Amaią Gorostizą? - Rozmowy prowadziliśmy głównie z dyrektorem sportowym i asystentem, który mówi po angielsku, a w Hiszpanii nie jest to takie oczywiste. Ale panią prezes oczywiście poznałem. Ona mówi trochę po angielsku, wymieniliśmy kilka zdań. Powiedziała, że ma nadzieję, iż razem osiągniemy jakiś sukces. Nie ma w tobie nutki żalu, że nie udało ci się trafić do Serie A? To była i jest twoja wymarzona liga. - Nie ukrywam tego, bo Italia mnie fascynuje, a moi rodzice z tym krajem związali kawał życia. Na kartce planów, którą zawsze przygotowuję, miałem transfer do Serie A. Była nawet propozycja, ale Włosi kazali czekać aż ruszy liga. Na to nie mogłem sobie pozwolić, nie chciałem żyć w niepewności. A żalu nie mam, wręcz przeciwnie, serce mi się raduje. W Dinamie miałem kilka okazji zagrać z takimi klubami jak Manchester City czy Benfica. W lidze hiszpańskiej wielkie gry będę mieć co dwa tygodnie.