Dziwnym jesteśmy krajem. Czy trzeba, czy nie trzeba musimy narzekać, krytykować. W każdej dziedzinie, a najbardziej widoczne jest to w atmosferze, jaką tworzymy wokół piłkarskiej reprezentacji Polski. Dochodzę do wniosku, że jeszcze się taki selekcjoner nie narodził, który by wszystkim dogodził. Adam Nawałka nie powołuje Boenischa z Polanskim - to źle, w końcu zamierza ich wezwać - jeszcze gorzej. Sprawdza zawodników, których nikt dotąd nie widział w kadrze - też niedobrze, bo za dużo tych sprawdzanych i nie wiadomo, kto jest w tej reprezentacji, a kto nie. Nie jestem entuzjastą kilku posunięć Nawałki, ale uważam, że nie popełnił tak poważnego błędu, by zasłużył na potępianie go w czambuł. Zgadzam się z eks-selekcjonerem Franzem Smudą, który apeluje: - Adamowi trzeba dać czas. Zatem poczekajmy choćby na rozegranie październikowych meczów eliminacyjnych z Niemcami i Szkocją, zanim zaczniemy ferować wyroki skazujące: "Z tego nic nie będzie". Na razie, zamiast batów zbyt pochopnej krytyki, potrzebne jest ciepło, życzliwość, pomoc w budowie dobrej atmosfery wokół kadry (nie mylić z dmuchaniem balona oczekiwań). Pamiętajmy też, że to niezdrowe, gdy oczekiwania są ponad stan polskiej piłki. Eks-reprezentant, człowiek, który z Widzewem grał w Lidze Mistrzów, a z Wisłą w Pucharze UEFA - Ryszard Czerwiec nie mylił się, mówiąc, że matematyka i ranking FIFA nie kłamią, a według tego notowania jesteśmy na razie na czwartym meczu w Grupie D, gdyż wyprzedzają nas nie tylko Niemcy, ale też Szkocja i Irlandia. Zupełnie nie wiadomo, skąd się wzięło w powszechnym oczekiwaniu, że "owszem, pierwsze miejsce jest dla Niemców, ale my jesteśmy zaraz po nich". Tylko dlatego, że mamy Roberta Lewandowskiego w Bayernie i dobrych bramkarzy? Nagle okazuje się, że nasz pan Adaś zupełnie nie ma autorytetu. Przejaw tego uderzającego braku jest banalny. Selekcjoner chciał zbudować jak najmocniejszy zespół na mecz z Niemcami. W tym celu pojechał na spotkanie z Eugenem Polanskim, by go namówić do powrotu do kadry, ale ten mu odmówił. W tak prosty sposób traci się autorytet? W ten sam sposób stracił go pewnie Franz Smuda, gdy kiedyś w Warszawie poszedł z koszulką naszej reprezentacji do Laurenta Koscielnego, który nawet nie wyszedł na spotkanie. Co w tym złego, że Nawałka chciał przygotować najmocniejszą kadrę na Niemcy i odłożył na bok dotychczasowe nieporozumienia? Wynika z tego, że Nawałka miał autorytet w Górniku Zabrze, miał go w momencie mianowania na selekcjonera (nie słyszałem zarzutów o jego braku) i teraz go zostawił w pociągu do Warszawy? Bez żartów! To raczej szukanie dziury w całym. OK, można zwrócić uwagę na takie fakty, że Maciej Wilusz jawił się selekcjonerowi przydatnym do reprezentacji, gdy występował na zapleczu Ekstraklasy, a teraz, gdy występuje w Lechu Poznań, przestał być potrzebny. Podobnych przejawów braku konsekwencji możnaby znaleźć kilka, to są jednak szczegóły, które nie muszą zmącić Nawałce stworzenia pięknego obrazu naszej kadry. Fakty są takie, że w kilku meczach towarzyskich za Nawałki wypadliśmy blado, ale w tym jedynym o punkty wywiązaliśmy się znakomicie z obowiązku zainkasowania trzech punktów. Dlatego otwieranie ognia krytyki w kierunku selekcjonera jest na razie krzywdzące.