- Wszystko, co było pod bronią i co mamy najlepszego, Jerzy Brzęczek uwzględnił w swoich nominacjach. Jego wybór możemy określić jako nihil novi. Te powołania są kontynuacją wcześniejszych wyborów, ale trudno oczekiwać, aby było inaczej, bo eliminacje piłkarskich mistrzostw Europy wkraczają w kulminacyjny moment - przyznał Kaczmarek. Na mecze z Łotwą 10 października w Rydze i Macedonią Północną trzy dni później na PGE Narodowym w Warszawie selekcjoner powołał 25 piłkarzy. W tym gronie są skrzydłowy Chicago Fire Przemysław Frankowski oraz debiutant, 19-letni bramkarz Legii Warszawa Radosław Majecki, który zastąpił kontuzjowanego Łukasza Fabiańskiego. - Frankowskiego zabrakło w kadrze na poprzednie spotkania ze Słowenią i Austrią, ale jego dobra dyspozycja w meczach MLS oraz absencja Kuby Błaszczykowskiego sprawiła, że ponownie znalazł się w reprezentacji. Trener Brzęczek musi przecież szukać na skrzydłach różnych rozwiązań. Mamy pewne problemy na bokach obrony i spodziewam się, że ponownie szansę na lewej flance dostanie Arkadiusz Reca, który zagrał drugie ligowe spotkania, tym razem w pełnym wymiarze z Juventusem Turyn. Jego SPAL broni się co prawda przed spadkiem, ale co Serie A, to Serie A. I kiedy go sprawdzić, jeśli nie w takich meczach? - zauważył. Popularny "Bobo" ma nadzieję, że już w dwóch najbliższych spotkaniach "Biało-Czerwoni" zapewnią sobie występ w przyszłorocznych mistrzostwach Starego Kontynentu. - W naszej sytuacji sztuką będzie nie awansować, bo sześć punktów zapewni nam praktycznie pierwsze miejsce. Oczywiście rywalom należy się szacunek i do wszystkiego w piłce trzeba podchodzić z pokorą, ale trudno będzie zaprzepaścić dotychczasowy dorobek. To my teraz rozdajemy karty i martwić się powinny zespoły, które są za nami, czyli Austria, Słowenia oraz Izrael. Tym bardziej, że grają teraz ze sobą i ktoś straci punkty. My już musimy myśleć o tym, aby jak najlepiej przygotować się do Euro - podsumował. Marcin Domański Reprezentacja Polski: sprawdź sytuację w grupie eliminacyjnej