Stadio Olimpico di Serravalle, Leo Beenhakker na ławce trenerskiej, na boisku m.in. Roger Guerreiro, Mariusz Jop oraz Euzebiusz Smolarek. Polacy byli trzy miesiące po nieudanym Euro 2008, a era Beenhakkera zaczęła już zmierzchać. Polacy nawet z San Marino męczyli się wówczas niemiłosiernie - w 4. minucie "Biało-Czerwonych" uratował Łukasz Fabiański, broniąc rzut karny Andy'ego Selvy. Gdy w 59. minucie wygrywaliśmy zaledwie 1-0, Beenhakker zdecydował się dać szanse Lewandowskiemu, którego wcześniej zaprosił na zgrupowanie kosztem Artura Wichniarka i Ireneusza Jelenia. - Mam do nich wiele szacunku, ale Jeleń i Wichniarek nie są typami napastnika, którego szukam. Brożek i Lewandowski to młodzi zawodnicy, a nam potrzebna jest świeża krew i nowy duch w zespole - mówił wówczas holenderski szkoleniowiec. I nie pomylił się. Choć sam realizator, gdy Lewandowski zmieniał Marka Saganowskiego umieścił przy jego nazwisku informację "defender" ("obrońca"), to 20-latek błyskawicznie pokazał instynkt kilera. Osiem minut po wejściu na boisko pobiegł za strzałem Smolarka, a gdy piłka odbiła się od słupka, wpakował ją do bramki. Od tamtej pory Lewandowski zapisał się w historii polskiej piłki. Już jest zawodnikiem, który rozegrał najwięcej spotkań w kadrze - 112, a także zdobył najwięcej bramek - 61. Polski napastnik wystąpił na dwóch turniejach mistrzostw Europy, a także na finałach mistrzostw świata. Był dwukrotnym królem strzelców eliminacji - do Euro 2016 oraz MŚ 2018.