To była rekordowa widownia w Polsce na meczu futsalu. Do tej pory najwięcej kibiców (5368) było sześć lat temu w Częstochowie na towarzyskim spotkaniu Polska - Gruzja. Pierwszy i do tej pory ostatni raz Polacy wystąpili w mistrzostwach świata w 1992 roku, które rozegrano w Hong Kongu. Przeszli pierwszą fazę grupową, ale w drugiej ponieśli trzy porażki. Byli jednak wtedy w najlepszej ósemce świata. Potem długo nie mogli się dostać nawet na Euro. Udało się w 2001 roku, a potem dopiero 17 lat później. W pierwszej rundzie eliminacji mistrzostw świata wygrali grupę z Azerbejdżanem i Grecją. Drugi etap kwalifikacji od porażki z Serbią, ale potem już tylko wygrywali - dwukrotnie z Belgią, raz z Ukrainą i wzięli rewanż na Serbach. Wygrali z nimi 4:2, choć przegrywali 0:2. Teraz potrzebowali remisu, by zagwarantować sobie bezpośredni awans na mundial. Porażka oznaczała drugie miejsce w grupie i baraż. Futsal mocno się ostatnio rozwija i polska kadra też osiąga coraz lepsze wyniki. Reprezentacja w światowym rankingu awansowała na 16. miejsce. Ukraina to jednak silny rywal (dziesiąta w rankingu). W przeciwieństwie do Polaków pięć razy grali już w mistrzostwach świata, a w mistrzostwach Europy zdobyli nawet dwa srebrne medale. Na ostatnim Euro zajęli czwarte miejsce, biało-czerwoni nie wyszli z grupy. Bolesna lekcja od Ukraińców Już po 40. sekundach Ukraina mogła prowadzić. Petro Szoturma nie zdołał jednak pokonać Michała Kałużę. Goście rozgrywali piłkę całą piątkę, bo dołączał bramkarz i próbował stworzyć przewagę. Biało-czerwoni rozpoczęli nerwowo - mnożyły się niecelne podania czy wyrzuty od bramkarza. Po faulu w piątej minucie groźnie strzelił ponownie Szoturm, ale Kałuża odbił. Goście cały czas przeważali. I w siódmej minucie bramkarz już nic nie był w stanie zdziałać. Po rzucie wolnym z około dziewięciu metrów strzelił Ihor Czerniawski, Kałuża odbił, ale z bliska dobił Danił Abakszyn i było 0:1. Polacy próbowali odrobić straty. Strzelali Zastawnik i Lutecki, ale to gospodarzom dopisało szczęście, gdy Abakszyn wcelował w słupek. Po chwili bramkarz Ukrainy próbował zaskoczyć Kałużę, ale ten się nie dał. Kolejna akcja i sam na sam był Fareniuk, ale Polak znów górą. Następna i tym razem po rozegraniu autu na 2:0 podwyższył Szoturm. Ukraińcy nie zwalniali tempa. Polacy stracili piłkę, szybka kontra i Ihor Korsun strzelił trzecią bramkę. Biało-czerwoni próbowali, ale mieli problemy, by trafić w bramkę. Za to rywale bardzo często wychodzili z kontrami i byli blisko kolejnych goli. W ostatniej minucie "rozklepali" gospodarzy i do przerwy było 0:4. Polakom nie pozostało nic innego jak zaatakować. Szybko byli bardzo blisko bramki. Po strzale Michała Kubika bramkarz odbił piłkę pod nogi Kacpra Sendlewskiego, ale ten nie skorzystał z okazji. Kolejna kontra i tym razem Jakub Raszkowski nie trafił w bramkę. Polacy atakowali, mieli przewagę, ale bili głową w mur. W końcu coś się ruszyło. W 27. minucie po akcji i strzale Mateusza Mrowca był rzut rożny. Polacy dobrze rozegrali stały fragment - Sebastian Leszczak tak podał do Pawła Kaniewskiego i wystarczyło przyłożyć nogę i było 1:4. Blisko drugiej bramki był Leszczak. W 30. minucie po atomowym strzale Leszczaka, Sawenko sparował piłkę, ale Kaniewski z bliska dobił i Polacy tracili już tylko dwie bramki. I wyraźnie się nakręcili. Jednak Ukraińcy to wciąż groźny rywal i dwie minuty później zabrakło komunikacji. Rostysław Semenczenko dostał piłkę prosto od bramkarza strzelił na 5:2. Polacy nie załmałi się, wycofali bramkarza i przyniosło to błyskawiczny skutek. W 37. minucie na 3:5 trafił Raszkowski. Więcej jednak nie udało się zdziałać.