Michał Białoński: Koronawirus atakuje z dnia na dzień coraz mocniej w całej Europie. Może się okazać, że rozgrywek nie uda się wznowić nawet za miesiąc. Jak zapatruje się na to PZPN? Zbigniew Boniek, prezes PZPN-u: Analizujemy na bieżąco sytuację. Jest tak trudna, że trzeba zakładać, iż sezonu nie uda się wznowić i zaczniemy grać dopiero od nowego sezonu. Jaka jest na to rada? - Przygotowujemy koncepcję pomocy polskiej piłce, począwszy od klubików, przez kluby, od 2. Ligi, przez 1. ligę, aż po Ekstraklasę. Jakim budżetem pomocowym pan dysponuje? - Za wcześnie, by o tym mówić. Natomiast widzę, że wielu ludzi tego nie rozumie, więc chcę ich uświadomić: Polski Związek Piłki Nożnej nie jest od tego, aby pożyczać klubom pieniądze, żeby mieli na wypłaty dla piłkarzy. Często słyszę, że PZPN pożyczy danemu klubowi pieniądze na opłacenie zawodników. To nie jest w naszej gestii, nie tędy droga. My jesteśmy od rozwiązań koncepcyjnych, stworzenia systemu rozgrywek przejściowych. Na pewno nowy sezon będzie właśnie taki. Musimy podjąć decyzje odnośnie awansów i spadków, wielu innych rzeczy. Właśnie nad tym pracujemy i przedstawimy to w odpowiednim czasie. Uchwała PZPN z zeszłego tygodnia regulowała przecież kto spada, a kto jest mistrzem Polski na wypadek niedokończenia ligi. Co się zmieniło? - Nic, a jeśli już to na gorsze. My szukamy rozwiązań strukturalnych pod kątem nowego sezonu, który będzie okresem przejściowym. Myślimy nie tylko o Ekstraklasie, 1. i 2. lidze, ale o całej polskiej piłce, także o tej amatorskiej. Nie zapominamy rzecz jasna o piłce kobiecej. Podkreślam, PZPN nie jest od pożyczania klubom, czy Ekstraklasie pieniędzy, żeby mogły płacić piłkarzom. Jak w dobie epidemii funkcjonuje PZPN? - W biurze pracuje tylko część dyrektorów departamentów, pozostali działają zdalnie. Na miejscu pracuje szef Departamentu Rozgrywek Łukasz Wachowski, sekretarz generalny Maciej Sawicki, ja i jeszcze kilka innych osób. Pracujemy przy zachowaniu wszystkich zasad bezpieczeństwa, komunikujemy się z odpowiedniej odległości. Każdy odwiedzający mój gabinet siada przy pierwszym stole, oddalonym o pięć metrów od mojego biurka. Wejście dla osób z zewnątrz firmy jest zabronione. A jeśli epidemia potrwa pół roku, bo tego nie da się wykluczyć, nie zabraknie panu środków na wypłaty? - Nie, proszę się nie obawiać. Jesteśmy gotowi na kryzys dzięki wytężonej pracy od ponad siedmiu lat. Mamy wiele projektów, część z nich rozwijamy. Niektóre pewnie trzeba będzie zweryfikować. Prawda jest taka, że jeżeli my zbankrutujemy, to będzie oznaczało, że cała Polska leży na łopatkach. Rozmawiał: Michał Białoński