Z analizy Tomasza Włodarczyka w "PS" wynika, że w kasie PZPN-u po Grzegorzu Lacie pozostało 46,9 mln zł, a nie 110 mln, jak twierdził były prezes. "PS" ujawnia, że po sporach prawniczych zarządowi Zbigniewa Bońka udało się renegocjować umowę ze SportFive. Lato podpisał dziesięcioletni kontrakt z działającym w Hamburgu SportFive Gmbh, a nie SportFive Polska, przez co PZPN dostawał pieniądze pomniejszone o pięć procent, które wędrowało na opłacenie w Niemczech podatku.Boniek doprowadził do zmiany umowy. Teraz PZPN jest związany ze SportFive Polska, dzięki czemu unika płacenia podatku na rzecz Niemców, ponadto kontrakt został skrócony o dwa lata. Teraz obowiązuje do czerwca 2018 r., a nie do 2020 r., na co przystał Lato. Najważniejsze, że w nowej umowie PZPN płaci 15 procent prowizji, a nie 20, jak było za kadencji Laty.Gospodarność Bońka doprowadziła do tego, że mimo zwiększonych wydatków na piłkę (odciążenie klubów pierwszoligowych z opłat sędziowskich kosztuje 1,5 mln zł, a w 2. lidze - 1,2 mln zł; organizowanie Akademii Młodych Orłów kosztuje 2,2 mln zł, a współfinansowanie klubom udziału w Centralnej Lidze Juniorów to koszt 1,8 mln zł) w kasie PZPN-u są dziś 132 mln zł. Tak ułożonych finansów nie ma żaden inny związek w Polsce.Obszerny i szczegółowy materiał o pieniądzach PZPN-u we wtorkowym "Przeglądzie Sportowym".Ważne też, że w odróżnieniu od Grzegorza Laty, którego pierwszą decyzją było podniesienie sobie pensji do 50 tys. zł miesięcznie, Zbigniew Boniek kieruje polską piłką za darmo. Czyli tak jak obiecał przed wyborami.