Reprezentacja Polski ma za sobą fatalne eliminacje do Euro. W grupie, w której oprócz "Biało-Czerwonych" były Czechy, Mołdawia, Albania i Wyspy Owcze, naszym kadrowiczom udało się odnieść ledwie trzy zwycięstwa w ośmiu meczach. Do tego zanotowali tyle samo porażek i dwa remisy. W konsekwencji pożegnali się oni z marzeniami o bezpośrednim awansie na niemiecki turniej i o udział w nim będą musieli walczyć w barażach. Pustki na PGE Narodowym. Lewandowski dosadnie powiedział, co o tym myśli Te są natomiast zaplanowane na marzec. Już wiadomo, że w półfinale Polacy zmierzą się z Estonią, czyli rywalem znacznie niżej notowanym. W decydującym starciu poprzeczka pójdzie jednak w górę, bo rywalem "Orłów" będzie ktoś z czwórki Walia, Finlandia, Islandia, Ukraina. Wtorkowe spotkanie z Łotwą było więc ostatnim sprawdzianem przed barażami. Przez następne cztery miesiące Michał Probierz będzie mógł tylko obserwować kadrowiczów w klubach i szukać teoretycznych rozwiązań. W praktyce swoje pomysły sprawdzi dopiero w boju z Estończykami. Polska - Łotwa: PZPN chciał ukryć prawdę o frekwencji Na mecz z Łotwą PZPN przygotował specjalną promocję na bilety. Ich ceny były niższe mniej więcej o połowę względem eliminacji. Nawet jednak to nie sprawiło, że PGE Narodowy się wypełnił. W wielu miejscach sektory były przerzedzone, a krzesełka nad stanowiskami pracy dziennikarzy były najzwyczajniej puste. Tradycją na PGE Narodowym jest to, że w okolicach 70. minuty na telebimach wyświetlana jest frekwencja. Spiker odczytuje ją wówczas na głos, a kibice nagradzają samych siebie brawami. Tym razem całkowicie pominięto ten zwyczaj - wyglądało na to, że PZPN chciał ukryć niewygodne dla siebie liczby. W ostatnich latach najgorzej sprzedały się bilety na mecz z Gibraltarem w 2015 roku. Wówczas na trybunach PGE Narodowego zasiadło 27 763 kibiców. Czy we wtorek niechlubny rekord został pobity? Tego jak na razie nie wiemy, pozostają nam domysły, od których zresztą aż huczy w sieci. Wydaje się, że fanów było jednak nieco więcej. Z pobieżnych obliczeń wynikało, że na 24 godziny przed meczem niesprzedanych pozostawało około 17 tysięcy wejściówek. Jakub Żelepień, Interia