"Najlepszy z możliwych mundiali" - donosi dziś w tytule hiszpańska "Marca". Jeden z największych sportowych dzienników Europy przewiduje, że mistrzostwa świata w Brazylii powinny być najlepsze w historii. Nie zabraknie nikogo z ośmiu posiadaczy tytułu, ani jednej drużyny zaliczanej do czołówki swojego kontynentu, o ile Urugwaj nie polegnie u siebie z Jordanią 0-6.Z uzasadnionym entuzjazmem hiszpańskiej gazety kontrastuje dowcip Zlatana Ibrahimovicia o tym, że brazylijski mundial bez niego nie będzie wart oglądania. Napastnik PSG przyznał jednak, że szlagierowy baraż Portugalia - Szwecja wygrała drużyna lepsza. Cristiano Ronaldo dokonał kolejnej spektakularnej rzeczy zdobywając w dwumeczu wszystkie bramki dla swojej drużyny. Pozwoliło mu to doścignąć Pedro Pauletę w klasyfikacji najlepszych strzelców zespołu narodowego (47 bramek). "To Cristiano jest bogiem" - napisała "Marca" robiąc jasną aluzję do Szweda słynącego z przypisywania sobie mocy nadprzyrodzonych.Robert Lewandowski, który wszedł wczoraj do Klubu Wybitnego Reprezentanta, nie ma podstaw nawet do gorzkich żartów, choć w ostatnim sezonie klubowym zdobył status gracza mogącego stawać w jednym szeregu z najlepszymi. Nazwiska polskiego kandydata do "Złotej Piłki 2013" w kontekście piłki reprezentacyjnej "Marca" nawet nie wspomina, a przecież marzą o nim fani tak w Madrycie, jak i w Barcelonie. Hiszpania to takie dziwaczne miejsce, w którym ludzie wciąż pamiętają mistrzostwa świata z 1982 roku. Polska drużyna była wtedy wielka i nieco stereotypowo kraj mistrzów świata "powiększa" ją nawet do tej pory. Ponieważ nazwiska Bońka, czy Laty kojarzą się na Półwyspie Iberyjskim wiekopomnie, eksplozja Lewandowskiego wydaje się przeciętnemu kibicowi z Hiszpanii czymś naturalnym. Gdy spotyka przybysza z Polski zadaje dziecinne pytanie, jak to możliwe, by zespół mający w składzie Wojciecha Szczęsnego i trio z Dortmundu zajmował tak odległe miejsce w europejskiej hierarchii? Na to pytanie musimy odpowiedzieć sobie sami. Najlepiej, gdyby zrobił to nowy selekcjoner Adam Nawałka. Z punktu widzenia interesów kadry najważniejsze informacje nie napłynęły wczoraj wcale z Poznania, gdzie drużyna narodowa zremisowała bezbramkowo z Irlandczykami. Trochę wcześniej leczący się od maja Łukasz Piszczek zagrał pół godziny w sparingu Borussii, można więc mieć nadzieję, że wkrótce wróci do kadry. Każdy dobry piłkarz jest na wagę złota.Nie przesadzajmy jednak. Trudno oczekiwać, by prawy obrońca był zbawicielem drużyny. Teorie mesjanistyczne kompletnie się nie sprawdzają w polskiej piłce wywołując tylko nieustaną frustrację Lewandowskiego, Błaszczykowskiego i ich kibiców. Reprezentacja Polski potrzebuje pracy zbiorowej, jasnego pomysłu na grę i wspólnego poświęcenia, by z nadziejami przystąpić do eliminacji Euro 2016.Perspektywa to odległa i bliska zarazem. Najpierw, razem z naszymi gwiazdami piłki, będziemy patrzeć w telewizory podziwiając być może najlepszy mundial w historii, ale zaraz potem przed piłkarzami Nawałki wyrosną nowe cele. Futbol daje wiele okazji do rehabilitacji, problem, że nasi piłkarze notorycznie nie umieją z nich korzystać. Dziś tęsknimy już nawet do czasów, gdy wspomniany wyżej Pauleta masakrował drużynę Jerzego Engela na mundialu w Korei. Od Euro 2008 czekamy beznadziejnie na jakikolwiek symptom poprawy, jak to lubimy nazywać "światełko w tunelu". Według Adama Nawałki była nim wczoraj ambicja i wola walki jego piłkarzy. Sam selekcjoner zreflektował się jednak, że to wartości podstawowe, konieczne, o których na tym poziomie w ogóle nie powinno być mowy. Trudno obudowywać drużynę z graczy niemających elementarnej chęci do walki. By wrócić do średniej europejskiej zespół polski musi mieć styl, pomysł, organizację gry na odpowiednim poziomie, czyli wszystko to, czego mu dziś brakuje.Jeśli Nawałce się uda, przestaniemy zadawać kiedyś dziecinne pytania. Póki co kibic polskiej kadry męczy się okrutnie patrząc na bezradność, chaos i brak pomysłów zespołu narodowego. Akcja złożona z pięciu celnych podań to w naszej piłce ewenement, co z kolei czyni nasz futbol ewenementem w skali europejskiej. W czasach, gdy sukcesy "La Roja" rozkochały w ataku pozycyjnym cały świat.Naga prawda jest taka, że wielki futbol za Polską nie zatęskni, to my będziemy tęsknić za nim. Nawet nieobiektywni wobec nas Hiszpanie oduczyli się hołubić polską szkołę futbolu, bo jest dziś tak koszmarnie archaiczna i ponura, że brazylijski mundial może się bez niej obejść. Dyskutuj o artykule z Darkiem Wołowskim