Dopiero seria rzutów karnych rozstrzygnęła o losach pojedynku Walia - Polska i wyłoniła triumfatora baraży. "Biało-Czerwoni" bezbłędnie wykonali swoje "jedenastki", do tego doszedł strzał Daniela Jamesa obroniony przez Wojciecha Szczęsnego, i to właśnie nasza drużyna jedzie na Euro 2024 do Niemiec. Po wszystkim piłkarze podeszli pod sektor zajmowany przez polskich kibiców i razem z nim świętowali awans. Wszyscy wspólnie odśpiewali Mazurka Dąbrowskiego. Nie był to pierwszy moment tamtego dnia, w którym na stadionie w Cardiff usłyszeć można było słowa hymnu państwowego. Melodię pieśni puszczono z głośników także przed meczem, ale wówczas doszło do nieeleganckiej sytuacji. Nie dość, że rozpoczęto od nie tego momentu, co trzeba, to jeszcze kibice gospodarzy nie mogli powstrzymać się od buczenia i gwizdów. Nie mógł tego przemilczeć kapitan kadry, Robert Lewandowski. Po celebracji z fanami świętowanie przeniosło się do szatni. To tam Michał Probierz wygłosił przemówienie skierowane do podopiecznych. Jego wypowiedź zarejestrowała kamera "Łączy nas piłka". "Panowie, to wielka przyjemność was prowadzić. I to dopiero początek, tak że gratuluję wam z całego serca. Po pierwsze zaangażowania, a po drugie tego, że jesteśmy drużyną. I wszyscy awansowali. Nie tylko ci, co tu są, ale również ci, których tu nie było, ci, co mają kontuzję. Jeszcze raz dziękuję wam bardzo i brawa dla was" - przekazał. Teraz czas na ostudzenie emocji, odpoczynek, a w końcu na powrót do klubów i treningów. Część piłkarzy poleciała prosto do krajów, w których grają, inni razem ze sztabem wylądowali w Polsce, na warszawskim Okęciu. Nie witały ich jednak tłumy kibiców i głośne wiwaty. Walijczycy krótko po bolesnej porażce z Polakami. Zwrócili się do "Biało-Czerwonych". I to po polsku Bez atmosfery wielkiego święta na lotnisku po przylocie kadry. Część zawodników nie pojawiła się na Okęciu Dziennikarze i fotoreporterzy wybrali się na Okęcie, by przywitać wracającą z Walii reprezentację Polski i uwiecznić to, co działo się na lotnisku. Samolot z piłkarzami wylądował w środę około godziny 14. Gdy zawodnicy weszli do hali przylotów, nie było euforii i nieprzebranej fali fanów. Na miejscu pojawiła się garstka kibiców, liczbowo podobna do tej, którą stanowili przedstawiciele mediów. Podopieczni Michała Probierza rozdali więc trochę autografów, chwilę porozmawiali z prasą, i to tyle. Wszystko trwało krótko, trudno było mówić o atmosferze święta i celebrowania sukcesu. Wyglądało to dość smutno, choć sami kadrowicze raczej nie oczekiwali wielkiej fety. W Warszawie zabrakło dość licznego grona. 14 zawodników poleciało do swoich klubów. W tej grupie był kapitan, Robert Lewandowski. Z Cardiff wybrał się prosto do Barcelony, gdzie mógł liczyć na wzruszające przywitanie. Jego żona Anna opublikowała wideo, na którym widać, jak witały go córki - Klara i Laura. Prędki powrót "Lewego" do Katalonii nie powinien dziwić. Za chwilę FC Barcelona gra bowiem ligowy mecz z Las Palmas. Spotkanie zaplanowane jest na sobotę na godzinę 21.00. Wygrana i zdobycie trzech punktów oznaczać będzie dla drużyny Xaviego Hernandeza albo utrzymanie dystansu do liderującego w tabeli La Ligi Realu Madryt albo - w sprzyjających Barcelonie okolicznościach - skrócenie dystansu. Lewandowski nagle ogłasza decyzję ws. Barcelony. "Nie zmienię klubu"