Polacy po raz drugi w tych kwalifikacjach nie potrafili pokonać Mołdawii. W czerwcu - jeszcze pod wodzą Fernanda Santosa - przegrali w Kiszyniowie 2-3, a teraz, już z Michałem Probierzem jako selekcjonerem, zremisowali 1-1. Goście prowadzili w Warszawie po trafieniu Iona Nicolaescu, który już w pierwszym meczu był naszym katem, zdobywając dwie bramki. Wyrównał na początku drugiej połowy Karol Świderski, ale więcej goli nie padło. Tomaszewski nie gryzie się w język. Ten zawodnik nie pasuje do reprezentacji Polski Nie poddaje się też Probierz, który w dwóch spotkaniach wywalczył cztery punkty. - Niewykorzystane sytuacje. Jeśli chodzi o zaangażowanie, podejście do meczu, determinację, nie mam niczego do zarzucenia. Zabrakło kropki nad "i", żeby wykończyć nasze sytuacje. To są podstawowe wnioski po tygodniu wspólnej pracy. Trzeba teraz zrobić selekcję, wybrać odpowiednich piłkarzy i walczyć w listopadzie. Albo w barażach - ocenił sytuację po niedzielnym pojedynku selekcjoner reprezentacji Polski. Reprezentacja Polski. Michał Probierz nie jest cudotwórcą - Nie jestem cudotwórcą. Nie da się zrobić pewnych rzeczy bez treningu. Mimo wszystko uważam, że zrobiliśmy to, co się dało. Wprowadziliśmy kilku zawodników, którzy przydadzą się tej drużynie. Uważam jednak, że to nie tym meczem przegrywamy eliminacje - dodał. Głos w tej sprawie zabrał też Zbigniew Boniek. Milik znów zawiódł, ale Probierz idzie w zaparte. "Biorę winę na siebie" "Prawdopodobnie został tylko play-off. Płacz, narzekanie nic nie zmienią. Trzeba wyciągać wnioski i iść do przodu" - napisał na portalu społecznościowym były prezes PZPN-u. Obecnie Polska zajmuje trzecie miejsce w grupie E, a bezpośrednio awansują dwie drużyny. Nawet ewentualne zwycięstwo w listopadzie nad Czechami może nie poprawić sytuacji "Biało-Czerwonych" w tej stawce - wówczas trzeba będzie walczyć w marcowych barażach.