Arkadiusz Milik przełamał się w strzelaniu bramek dla Orłów, trafił dla kadry po 14 miesiącach przerwy. Ważniejsze, że Arek i jego koledzy dobrze poradzili sobie bez kontuzjowanego kapitana Roberta Lewandowskiego. "Biało-Czerwoni" w Portugalii nie mogli patrzyć na to, co zrobi "Lewy", więc wzięli sprawy w swoje ręce i dobrze na tym wyszli. Krytyka nie może aż tak bardzo wisieć na włosku wyniku. Zwłaszcza meczów towarzyskich, jak ten z Czechami. Tym bardziej, że przegranych dosyć pechowo, po świetnej okazji zmarnowanej przez Roberta Lewandowskiego. Jerzy Brzęczek popełnia błędy, ale z pewnością nie zasłużył na taki ogień krytyki, jaki w niego skierowano po porażce w Gdańsku. Pojawiały się nawet głosy, że im szybciej Zbigniew Boniek go zwolni, tym lepiej. Tak samo po remisie w Guimaraes, z Portugalią która mając wygraną w grupie w kieszeni, testowała już nie drugi, ale trzeci garnitur, jest stanowczo za wcześnie na budowanie pomników. Owszem, światło w tunelu zostało zapalone, ale rodzą się mieszane uczucia po tym meczu. Oczywiście, wygranie z Niemcami korespondencyjnej batalii o miejsce w pierwszym koszyku przed losowaniem eliminacji do ME to konkret, którego nie należy bagatelizować. Gdy graliśmy jednak w 11 na 10, a trener w końcówce zaganiał zespół do tyłu, do niskiego pressingu, pachniało za bardzo powtórką z meczu z Japonią, jaki nie przyniósł nam chluby na mundialu, mimo odniesionego zwycięstwa. Nie podjęliśmy ani jednej próby sensownego, bezpiecznego ataku w końcowych minutach spotkania. Oczywiście, są plusy. Brzęczek odkurzył dla kadry Mateusza Klicha. Ten facet musi grać i nadaje się w równym stopniu do działań defensywnych, na pozycję numer "8", jak i do roli rozgrywającego. Jest ruchliwy, na połowie rywala brawurowy, nie kalkuluje, nie pęka przed nikim. Do poprawy ma uważniejsze krycie przy rzutach rożnych. Jeszcze miesiąc temu wydawało nam się, że Jakub Błaszczykowski, nawet bez praktyki meczowej w klubie musi grać w kadrze, bo nie ma kto za niego wskoczyć. "Halo! Jesteśmy! Żyjemy" - krzyknęli w spotkaniach z Czechami i Portugalią głównie Przemysław Frankowski, ale też Damian Kądzior. Bartosz Bereszyński to lider obrony pełną gębą niezależnie od tego czy gra na prawej czy lewej stronie. W Guimaraes o niebo lepiej niż w Gdańsku wypadli też Grzegorz Krychowiak i Piotr Zieliński. Thiago Cionek po mundialu był wyśmiewany, wyszydzany za samobója z meczu z Senegalem. W Portugalii pokazał szybkość, zdecydowanie, dobre wyczucie czasu i przestrzeni, dzięki czemu udawały nam się pułapki ofsajdowe, a jeśli już jedna czy druga nie wypaliła, to on i tak zdążył zaasekurować naszą bramkę. Arkadiusz Milik z roli zastępcy kontuzjowanego Roberta Lewandowskiego wywiązał się na medal. Był głodny gry, aktywny, wywalczył rzut karny i dwa razy prawidłowo go wykonał. Strzelenie w ten sam róg po powtórce, jaką nakazał arbiter, nie było takie łatwe. O posłał piłkę jeszcze mocniej, pewniej, tak, że trafiła w boczną siatkę. Do poprawy jest gra defensywna całego zespołu. Do tego potrzebna jest agresywność, doskok do rywala. W Portugalii najwięcej odbiorów (pięć) miał ochoczo biegający i wyprzedzający rywali w przyjęciu piłki Grzegorz Krychowiak. Batalia o piłkę nie może być domeną tylko obrońców i defensywnych pomocników, ale wszystkich, począwszy od napastników i skrzydłowych. W tym wszystkim potrzebujemy jeszcze stabilizacji składu i powtarzalności. To pierwsze nie jest do końca zależne od selekcjonera, ale też od kontuzji i formy piłkarzy w klubach. To drugie to już pochodna pracy sztabu i piłkarzy. - Przeszliśmy drogę cierniową, na boisku i poza nim. To nas zahartowało - puentuje swoje cztery miesiące z kadrą Jerzy Brzęczek. W jego i piłkarzy rękach jest przeobrażenie na wiosnę tej piłkarskiej ścieżki w usłaną różami. Michał Białoński