Arkadiusz Milik debiutował w reprezentacji Polski przed 11 laty. Do tej pory rozegrał w niej 72 spotkania i zdobył 17 bramek. To raczej skromny dorobek jak na potencjał, który zawodnikowi przypisywano. Bardziej na wyobraźnię działa jednak fakt, że od siedmiu lat Milik jako kadrowicz trafia do siatki nie więcej niż raz w roku. Dla większości kibiców, do tej pory tego nieświadomych, było to "odkrycie" cokolwiek szokujące. Trener Milika zaskoczył, powiedział to o grze Polaka. Stanął w jego obronie - Zawsze wierzyłem w Arka i nadal wierzę, bo ma świetne umiejętności, ale napastnik regularnie grający w kadrze nie może strzelać dla niej jednego gola na rok. To nie jest statystyka godna takiego zawodnika - zauważa Paweł Kryszałowicz, w rozmowie z serwisem sport.tvp.pl. Co dalej z Milikiem? Część komentatorów żąda jego pożegnania z kadrą "Kryszał" to uczestnik finałów mistrzostw świata 2002. Zarazem wnikliwy obserwator futbolowej rzeczywistości. Ze szczególnym uwzględnieniem drużyny narodowej. - Sztab szkoleniowy na czele z selekcjonerem Michałem Probierzem musi spojrzeć prawdzie w oczy, jeśli chodzi o sytuację Milika. Ciągnięcie kogoś ciągle za uszy mija się z celem. Myślę, że jemu też nie jest lekko, bo przecież widzi jak to wygląda. Jest inteligentnym facetem i sądzę, że przed samym sobą nie zakłamuje rzeczywistości - mówi Kryszałowicz. Słyszymy zarazem, że w reprezentacji czas postawić na kogoś innego. Przed Polakami ostatni występ grupowy w eliminacjach Euro 2024. NA PGE Narodowym zagramy 17 listopada z Czechami. - Uważam, że w tym momencie mamy trzech napastników, którzy powinni być w reprezentacji. Są to Robert Lewandowski, Karol Świderski, Adam Buksa i oni w zupełności wystarczą. Więcej napastników nie potrzeba, bo i tak najczęściej gramy jednym - zaznacza były snajper kadry. Grzegorz Lato nie ma wątpliwości ws. Milika. Zaskakujące, do kogo go porównał Co dalej z Milikiem? Część komentatorów, jak choćby Radosław Kałużny, ogłasza, że w narodowych barwach czas 29-letniego napastnika dobiegł końca. Nie wszyscy stawiają jednak sprawę w tak radykalny sposób. - Niech chłopak odpocznie. Popatrzy z boku, może nabierze dystansu i się odbuduje - proponuje Kryszałowicz.