Nie wiadomo jeszcze, czy do samolotu do Warszawy wsiądą wszyscy kadrowicze, czy przypadkiem niektórzy nie wybiorą innego połączenia do miast, w których mieszkają lub do jakichś wakacyjnych kurortów. Tak, jak to było po Mistrzostwach Świata w Katarze. I co było bardzo nieładnym zachowaniem, pstryczkiem w nos dla kibiców. Wiemy już, że z turnieju w Niemczech - bez względu na wynik ostatniego spotkania grupowego z Trójkolorowymi - wracamy na tarczy. Nie zmienia to jednak faktu, że kibicom, którzy tak licznie przybyli do Niemiec i tym, którzy kibicowali ekipie Michała Probierza w kraju należy się szacunek, o którym to mówił selekcjoner podczas pomeczowych konferencji, i podziękowania. Dlatego nie wyobrażam sobie sytuacji, że zawodnicy rozjadą się tak, jak rozjeżdżali się z Kataru, czyli pokątnie, każdy w swoją stronę, a w Warszawie na Okęciu wyląduje garstka piłkarzy. W dobrym obyczaju byłoby jeśli do samolotu wsiedli by wszyscy, spędzili noc w hotelu, zjedli razem śniadanie, a potem poświęcili trochę czasu kibicom i przedstawicielom mediów. I nie chodzi o to, żeby zrobili to na lotnisku, bo pora lądowania będzie raczej późna, co oznacza, że tłumów nie należy się spodziewać. Powinna odbyć się jeszcze jedna konferencja, na której stawiliby się wszyscy piłkarze, cały sztab szkoleniowy, także prezes PZPN Cezary Kulesza - taki dzień medialny, okazja do rozmów po tym, jak opadną już meczowe emocje i chłodnym okiem można byłoby podzielić się wrażeniami z turnieju. Także po to, by zatrzeć niemiłe wspomnienia z powrotu naszej reprezentacji z Mistrzostw Świata w Katarze. Po przegranym spotkaniu z Austrią Michał Probierz mówił, że nie żałuje swoich decyzji i że nie zamierza schodzić z obranej drogi, czyli dążenia do otwartej, ofensywnej gry. Wszystko byłoby dobrze, jeśli za tymi słowami widzielibyśmy czyny i realizację tych deklaracji. Jak na razie odbieram to jako mrzonki... Daleko nam do determinacji i walki na boisku, jaką pokazują na EURO 2024 reprezentacje, które w rankingach i powszechnej opinii plasują się za nami. Mam tu na myśli chociażby Gruzję, Słowenię, Słowację, Rumunię czy Czechów. Z przyjemnością oglądało na przykład się sobotni mecz Gruzja - Czechy, podczas którego piłkarze prezentowali cechy o jakich mówi nasz selekcjoner w kontekście naszej drużyny, a których ewidentnie nam brakuje: świetna organizacja, determinacja, gra z kontrataku... Gdzieniegdzie czytam, że selekcjoner potraktuje ostatni mecz na EURO 2024, z Francją jako przygotowanie do Ligi Narodów. Można tylko załamać ręce na takie tłumaczenie, bowiem ranga obu wydarzeń jest nieporównywalna! Zobacz także nasz raport specjalny i bądź na bieżąco: Euro 2024.