Feyenoord Rotterdam będzie gospodarzem sobotniego meczu Ligi Narodów, w którym Holandia podejmie Polskę. Feyenoord jest wielkim klubem i basta. Raz zdobył klubowy Puchar Europy, dwa razy Puchar UEFA. Ostatnio przeżywa lata nieco chudsze, ale jedno jest niezmienne - stadion De Kuip jest zawsze wypełniony. Na chwałę Feyenoordu "w wannie" (bo to oznacza nazwa stadionu) grało kilku znakomitych polskich zawodników, na chwałę klubu z portowego miasta pracował też polski trener. Przygotowaliśmy zestawienie ich losów w Feyenoordzie Rotterdam. 1. Antoni Brzeżańczyk - trener w latach 1975-76 Zanim przejdziemy do piłkarzy trzeba napisać o pierwszym rodaku "w wannie". Trener Antoni Brzeżańczyk jest zdecydowanie najmniej znaną postacią z Polaków, którzy pracowali na chwałę Feyenoordu Rotterdam. Trener prowadził klub z portowego miasta w sezonie 1975/76, trzy lata po tym jak klub zmienił nazwę z Feijenoord na brzmiącą bardziej z angielska i dwa lata po tym jak klub prowadził słynny austriacki trener, Ernst Happel. Sezon przed pracą w Rotterdamie, Brzeżańczyk prowadził II-ligową Wisłokę Dębica, która mają za rywali m.in. Metal Kluczbork, AKS Niwka i Star Starachowice zajął 10. miejsce na polskim zapleczu Ekstraklasy. W tym czasie Feyenoord miał w składzie wicemistrzów świata, trzech Wimów: van Hanegema, Jansena i Rijsbergena. Trener przebył drogę z Dębicy do Europy, niczym znany komentator sportowy, Mateusz Borek tylko zrobił to znacznie szybciej. Jakim cudem Brzeżańczyk znalazł się w wielkim Feyenoordzie Rotterdam? Temat dokładnie wyjaśnia doskonały artykuł na portalu Łączy nas Piłka: "Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest trudna. O jego zatrudnieniu zdecydowały dwa nazwiska: Górski i Brox. Pierwszy miał na to wpływ pośrednio, bo po prostu sięgnął z biało-czerwonymi po trzecie miejsce na mistrzostwach świata w RFN, stając się jednym z najbardziej pożądanych trenerów na Starym Kontynencie. Drugi - w przeszłości pracownik holenderskiego ministerstwa rolnictwa i rybołówstwa, a potem menedżer piłkarski - uparł się, że złowi Trenera Tysiąclecia i znajdzie mu robotę w Kraju Tulipanów. Gdy okazało się to niemożliwe, zaczął polowanie na jednego z jego najbliższych współpracowników. Kazimierz Górski i Brzeżańczyk w latach 60. stanowili bowiem świetny tandem, sprawujący pieczę nad reprezentacją młodzieżową. To właśnie Gustav Brox przekonał działaczy Feyenoordu, że mało znany szkoleniowiec o bardzo trudnym do wymówienia nazwisku nauczy drużynę z Rotterdamu grać w takim stylu, jak Polska na turnieju w RFN. Z racji ciężkich treningów ordynowanych drużynom, w Zagłębiu Wałbrzych trener dorobił się ksywy "Hitler", o czym opowiadał reprezentacyjny bramkarz, Marian Szeja. Gdy pracował z kolei w Zabrzu, Brzeżańczyk kazał innemu kadrowiczowi, Hubertowi Kostce ćwiczyć z piłką lekarską zdrową ręką, gdy drugą miał w gipsie. Rotterdamu Brzeżańczyk nie podbił, zajął drugie miejsce w lidze, dał się zapamiętać jako dziwak i ekscentryk. Nosił charakterystyczny beret i długi szary prochowiec, a w ustach niemal zawsze trzymał fajkę. Drużynie - mimo że lato było wyjątkowo upalne - zaordynował katorżnicze treningi i ostrą dyscyplinę. Z Rotterdamu nie wrócił już do Polski, ale pojęcie jakieś o robocie miał, bo prowadził kluby austriackie i greckie. 2. Włodzimierz Smolarek - napastnik 1988-1990 "Wlodi" jak na niego mówili w portowym mieście grał dla Feyenoordu półtora roku po czym odszedł do Utrechtu. O wiele bardziej zasłużył się w pracy trenerskiej, w latach 1996-2009 szkolił napastników dla Feyenoordu bo przecież Smolarek był pierwszym trenerem swojego syna, Euzebiusza (skrócili go do Ebiego), szkolił też m.in. Robina van Persie. Nie wiadomo czy kazał mu biegać z końmi jak sam to robił podczas służby wojskowej, ale van Persie oddał Smolarkowi wzruszający hołd po jego śmierci. No i któż mógłby zapomnieć jego ostatni występ dla reprezentacji Polski na "jego" stadionie De Kuip w październiku 1992 r. 35-letni "Smoli" w 68. minucie zastąpił Wojciecha Kowalczyka i był bliski pokonania Stanleya Menzo i zapewnienia Polsce sensacyjnej wygranej. Ostatecznie padł remis 2-2. 3. Henryk Bolesta - bramkarz 1989 Dwukrotny mistrz Polski (1975 i 1979 z Ruchem Chorzów), jak zgodnie podkreślano, wyjechał za późno. W Feyenoordzie zagrał tylko 7 razy i wypożyczony go do Rody Kerkrade, gdzie dorobił się kultowego statusu, o czym przekonał się Przemysław Tytoń, gdy przyjechał do górniczego klubu - od razu nadali mu ksywę "Bolesta". Nasz redakcyjny kolega, Andrzej Klemba przeprowadził swego czasu wywiad z Bolestą, w którym tłumaczył jak trafił na De Kuip."Dzięki Włodkowi Smolarkowi trafiłem do Feyenoordu. Pierwszy bramkarz Joop Hiele doznał kontuzji. Szukali zastępcy i Smolarek podpowiedział mnie. Akurat byliśmy na turnieju halowym gdzieś na południu Niemiec. Wsiadł w samochód i przejechał 800 km z Rotterdamu i mówi: "Wracaj ze mną". Zawsze na takie wyjazdy jeździło dwóch lub trzech panów z partii. Tym razem też byli. Gdy się dowiedzieli, zaczęli mnie straszyć, że będę miał problemy. Powiedziałem, że jestem dorosły i jadę. Był jeden problem. Nie miałem wizy holenderskiej i mieliśmy obawy, czy wjadę. Granica nie była może taka jak między Polską, a Niemcami, ale trzeba było się liczyć, że może dojść do kontroli. Włodek powiedział, żebym się położył na tylnej kanapie i schował tak bardzo, jak tylko się da. Przeżegnaliśmy się i tak zrobiliśmy. Udało się, zatrzymałem się u Włodka. Żona miała problemy w Polsce, przyszli z ministerstwa spraw wewnętrznych i pytali ją, gdzie jestem. Mówiła, że nie wie". W 2020 r. w mediach pokazała się informacja, że Bolesta wraz z żoną zostali aresztowani za hodowlę konopii indyjskich. Okazało się to bujdą, a zasłużony bramkarz tylko wynajmował mieszkanie jakimś rzezimieszkom, którzy hodowali zioło. 4. Tomasz Iwan pomocnik 1995-97 Zawodnik, którego kariera przypominała wchodzenie po schodach, z Warty Poznań poszedł do Rody Kerkrade, stamtąd po jednym sezonie do Feyenooordu, gdzie jakoś nie olśnił, ale po dwóch sezonach przeszedł jeszcze mocniejszego zespołu - PSV Eindhoven. Iwan nigdy nie zagrał w ostatnim klubie z "wielkiej trójki" Ajaksie Amsterdam. "Ajwen" mówił w jednym z wywiadów: - W Holandii Feyenoord nazywany jest "De Club van het Volk", co oznacza Klub Ludu. Wiąże się to z tym, że w Rotterdamie chodzi się na Feyenoord. Z kolei w Amsterdamie idzie się na piłkę nożną. W praktyce oznacza to, że na meczach Ajaksu, jeśli jest dobra gra, to jest też doping. Natomiast na De Kuip, kibicowanie praktycznie nigdy nie ustaje. 5. Jerzy Dudek bramkarz 1996-2001 Przyjście trenera Brzeżańczyka (patrz punkt 1) było zaskakujące, niemiej niespodziewane było dołączenie do Feyenoordu Jerzego Dudka, który miał na koncie 15 meczów w Sokole Tychy, który powstał z fuzji Sokoła Pniewy z GKS Tychy i przemknął przez Ekstraklasę niczym meteor. W transferze 23-letniego Dudka na De Kuip palce maczał odkrywca wielu piłkarskich diamentów, trener Bogusław Kaczmarek. "Bobo" w następujący sposób wspominał tamten szczęsny czas w wywiadzie dla sport.pl: "W lutym zabrałem Dudka na zimowe zgrupowanie zespołu do Holandii, bo w tym kraju nadal miałem dobre kontakty. Zagraliśmy sparingi z Excelsiorem Rotterdam, to była taka filia Feyenoordu, i z rezerwami Feyenoordu. Dudek wypadł w nich znakomicie, od razu wpadł w oko holenderskim trenerom. Feyenoord chciał go od razu kupić. Dudek wrócił z nami do Tychów, został podstawowym bramkarzem Sokoła i rozegrał prawie całą rundę wiosenną w 1996 roku. Dostał też powołanie na zgrupowanie kadry. Temat transferu odżył po zakończeniu sezonu, kiedy już przestałem być trenerem Sokoła. Odezwał się do mnie Jan de Zeeuw, menedżer piłkarski. Znaliśmy się wcześniej, bo on ma dom i firmę na Kaszubach, w moich stronach. De Zeeuw wcześniej zajmował się interesami Włodzimierza Smolarka czy Tomka Iwana, teraz zainteresował się Dudkiem. Powiedziałem mu, że Jurek to talent czystej wody, a przy tym porządny i pracowity chłopak. Sokół zaczął mieć kłopoty finansowe, więc prezes Piotr Buller zgodził się na sprzedaż Dudka. Akurat z Feyenoordu miał odejść słynny reprezentant Holandii Ed de Goey i klub potrzebował dobrego bramkarza. No, ale de Goey jednak został i Jurek przez rok siedział na ławce rezerwowych. Widać jednak nie zmarnował tego czasu, bo jak zaczął grać, to od razu wszystkich oczarował. W 1999 r. został najlepszym bramkarzem, a w następnym roku najlepszym piłkarzem ligi holenderskiej". 6. Marek Saganowski napastnik 1996-97 "Sagan" wyjechał do Rotterdamu jako zawodnik niepełnoletni i był to bardzo niespełniony pobyt, tylko 7 razy zagrał w Feyenoordzie, po czym został wypożyczony do HSV, ale w żadnym z tych portowych miast nie odniósł sukcesu. Kilka marek i guldenów zarobił i na dobre mu to nie wyszło. Za zarobione pieniądze kupił Hondę CBR 600. Kupił to cudo, choć sprzeciw w jego domu był ogromny. Uparł się. Na tym motorze odniósł wypadek, Miał złamaną rękę, wyrostek łokciowy, wykręcony staw skokowy, zerwane więzadła krzyżowe, złamaną kość strzałkową oraz piszczelową. I popaloną skórę, bo rozdarł mu się kombinezon i przez sto metrów jechał po asfalcie na lewej nodze - mówił Saganowski "Przeglądowi Sportowemu". Na szczęście, wbrew prognozom napastnik wrócił do formy i asystował przy pierwszej w historii polskiej bramce na Euro w 2008 r. 7. Tomasz Rząsa obrońca 1999-2003 Nie doczekał się w Rotterdamie takiego pięknego transparentu jak w Belgradzie, gdy grał w Partizanie, ale za to Tomasz Rząsa zdobył z Feyenoordem Puchar UEFA, jako drugi w historii Polak, po Andrzeju Buncolu. O finałowym meczu z Borussią Dortmund, Rząsa mówi jako o najważniejszym w swej karierze - zwłaszcza, ze został rozegrany na De Kuip. Feyenoord miał wtedy świetny zespół z Robinem Van Persiem, Jonem Dahlem Tomassonem czy Pierrem Van Hoojdonkiem na czele. Poza tym Japończyk Shinji Ono, który w tamtym czasie zdobył tytuł najlepszego piłkarza Azji. 8. Euzebiusz Smolarek napastnik 2000-05 "Ebi" to wychowanek Feyenoordu, który przez 5 lat grał dla jego seniorów. W kwietniu 2002 r. Smolarek został zdyskwalifikowany na 6 miesięcy przez UEFA za rzekome zażywanie marihuany (winy mu jednak nigdy nie udowodniono). 9. Zbigniew Małkowski bramkarz 2000-05 Wspomniany w punkcie 5, trener Bogusław Kaczmarek przywiózł do Rotterdamu Jerzego Dudka, ale Zbigniew Małkowski Dudkiem numer 2 się nie okazał. Przez 5 lat na De Kuip zagrał dla Feyenoordu raz (1-3 z Heerenveen). O wiele więcej grał w klubie filialnym Excelsiorze, do którego był wypożyczany. Przy okazji transferu do Feyenoordu, Małkowski padł ofiarą skandalu...celnego. Gdy Stomil Olsztyn sprzedawał do Feyenoordu Rotterdam bramkarza, Bogusław Kaczmarek (znowu on!), który był wówczas trenerem olsztynian, sam zabrał część pieniędzy z tej transakcji i podzielił je między piłkarzy i sztab szkoleniowy. Wcześniej bowiem Stomil nie płacił swoim pracownikom. Za nielegalny przewóz przez granicę 400 tys. marek stanął przed sądem, ale został uniewinniony, bo działał w dobrej wierze. 10. Michał Janota pomocnik 2008-10 Trener Michał Globisz, który wychował dziesiątki piłkarzy w młodzieżowych reprezentacjach Polski, w pierwszym wywiadzie, którego udzielił na emeryturze mówił: - Na etapie selekcji to największy talent, który miałem w swoich rękach. Chłopak, który miał drybling, piękne uderzenie, robił różnice. Zabrakło charakteru. Rekomendowałem go, żeby grał w Arce. To takie moje dziecko. Janota, który grał w Feyenoordzie m.in. w europejskich rozgrywkach przeciw Lechowi Poznań, nie spełnił w Rotterdamie pokładanych w nim nadziei. Obecnie gra w I-ligowym Podbeskidziu Bielsko-Biała. Maciej Słomiński, Rotterdam