Na Stadionie Śląskim w Chorzowie obejrzeliśmy mecz z gatunku "być albo nie być". Być albo nie być selekcjonera Czesława Michniewicza w reprezentacji Polski, być albo nie być naszej drużyny na mistrzostwach świata. I być albo nie być w dobrych nastrojach przez kolejne miesiące. Chociaż Szwedzi postawili we wtorek bardzo trudne warunki, to polscy piłkarze stanęli na wysokości zadania. I wygrali mecz, który zapewnił im awans na mundial w Katarze! Polska - Szwecja. Zaskakujące decyzje Michniewicza Od kilku dni Michniewicz prowadził ze Szwedami wielopoziomową grę. Jeszcze w Glasgow postawił na trójkę obrońców, sugerując, że w finale baraży zagramy właśnie takim ustawieniem. Nawet na konferencji prasowej, dzień przed meczem ze Szwecją, wprost stwierdził, że zmian w taktyce nie będzie. Ale była to tylko zasłona dymna przed prawdziwymi zamiarami. Te zakładały grę czwórką obrońców, czyli odejście od taktyki, którą stosował Paulo Sousa. O ile w defensywie pewne miejsce mieli Kamil Glik, Jan Bednarek i Matty Cash, o tyle nazwisko "tego czwartego" długo pozostawało skrywaną tajemnicą. Finalnie 52-latek wybrał rozwiązanie zachowawcze i postawił na Bartosza Bereszyńskiego. Niespodzianek było jednak więcej. Największą była z pewnością obecność w podstawowym składzie Jacka Góralskiego, czyli piłkarza, który w Szkocji siedział na... trybunach. Polska - Szwecja. Grzegorz Krychowiak na ławce Na ławce rezerwowych usiadł natomiast Grzegorz Krychowiak, co było sytuacją niecodzienną. Przed zgrupowaniem pomocnik AEK Ateny w nieoficjalnych rozmowach przyznawał jednak, że wciąż brakuje mu rytmu meczowego. I właśnie to miało być decydujące. Selekcjoner odstąpił także od pomysłu gry dwójką napastników, dając wielką szansę Sebastianowi Szymańskiemu. - To nie będzie łatwy mecz, bo Szwedzi prezentują bardzo wysoki poziom. Jeśli ktoś nie docenia tej reprezentacji, to nie zna się na futbolu - powiedział Interii przed meczem Stuart Cash, ojciec Matty'ego - który we wtorkowy wieczór wraz z całą rodziną zameldował się na Stadionie Śląskim. Baraż o awans na MŚ. Matty Cash przed szansą Cash senior miał rację - Szwedzi od samego początku postawili twarde warunki gry. W pierwszych minutach widzieliśmy zresztą więcej walki niż piłkarskiego kunsztu. Widać było, że obie drużyny za cel objęły zdobycie dominacji w środku pola. Długo nie udawało się to jednak ani Polakom, ani Szwedom. Piłkarze Michniewicza nie forsowali tempa, chociaż zdarzało im się znaleźć pod bramką Robina Olsena. Udało się to po dośrodkowaniu Casha, gdy strzelać próbował Robert Lewandowski. W 25. minucie to właśnie Cash powinien zdobyć gola, ale po dograniu Szymańskiego 24-latek nie trafił w piłkę z siedmiu metrów. Jednak to właśnie zawodnik Aston Villi był najaktywniejszym polskim piłkarzem w pierwszej połowie. Stadion Śląski. Festiwal wsparcia kibiców dla Biało-czerwonych Szwedzi natomiast kilkukrotnie meldowali się pod bramką Szczęsnego. Dwukrotnie golkiper Juventusu z łatwością wyłapał uderzenia z dystansu, ale w 19. minucie musiał wykazać się refleksem. Gdyby nie on, Szwedzi zapewne prowadziliby po bramce Emila Forsberga, tego samego, który okazał się katem Polaków w Sankt Petersburgu. W kolejnych minutach zawodnicy ze Skandynawii zadomowili się na naszej połowie i regularnie próbowali zagrozić Szczęsnemu. Goście dużo lepiej poradzili sobie z początkowym stresem i przejęli inicjatywę. Mimo przewagi zawodników trenera Janne Anderssona, nie ustał doping na Stadionie Śląskim, który momentami podskakiwał w rytm kolejnych przyśpiewek. Polscy kibice urządzili kadrowiczom prawdziwy festiwal wsparcia i być może także to pomogło w powrocie do gry. Polska - Szwecja. Na Stadionie Śląskim gasły światła Polakom nie można było zarzucić asekuracyjnego podejścia. Kiedy tylko były okazje, próbowali wbiegać na połowę Szwedów szybkimi kontratakami. Problemem wciąż była natomiast nieumiejętność dłuższego utrzymania się przy piłce. Gdy tą pod nogami mieli Jakub Moder czy Szymański, akcja trwała maksymalnie kilka sekund. Jednocześnie żadna z drużyn nie potrafiła zmusić rywali do kapitulacji. Mimo optycznej przewagi Szwedów, na przerwę obie reprezentacje zeszły więc przy bezbramkowym remisie. Zanim jednak to nastąpiło, na stadionie... zgasła część reflektorów. Po krótkiej przerwie sędzia Daniele Orsato stwierdził jednak, że można kontynuować mecz i pozwolił dograć pierwszą połowę do końca. Eliminacje MŚ. Kara Góralskiego, uraz Glika W przerwie Michniewicz musiał odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Przede wszystkim dużym problemem była żółta kartka Góralskiego, który "zapracował" na nią już w 38. minucie. Pozostawienie pomocnika Kajratu Ałmaty na boisku groziło kolejną kartką i osłabieniem zespołu. Niepokój wzbudził też utykający Glik, który do szatni zszedł z grymasem bólu. W trakcie pierwszej połowy widać było zresztą, jak kilkukrotnie zaciskał zęby, co mogło sugerować odnowienie się urazu mięśnia dwugłowego, na który 34-latek ostatnio narzekał. Polska - Szwecja. Krychowiak - karny! Lewandowski - gol! Glik na szczęście wrócił na boisko, ale Góralski nie miał tyle szczęścia. Zastąpił go Krychowiak. I to właśnie on został sfaulowany w polu karnym przez Jespera Karlströma z Lecha Poznań! To wtedy stadion eksplodował po raz pierwszy. Po raz drugi - z jeszcze większą mocą - zrobił to chwilę później, w 49. minucie, kiedy Lewandowski wykorzystał podyktowany rzut karny! Mimo zdobytej bramki i prowadzenia, Polacy wciąż nie mogli czuć się finalistami mistrzostw świata. Tylko znakomita postawa Szczęsnego sprawiła, że Szwedzi nie potrafili zdobyć gola. Polaka nie pokonali ani Dejan Kulusevski, ani Forsberg. Krytykowany w ostatnich meczach kadry Szczęsny bez dwóch zdań był jednym z głównych bohaterów wtorkowego spotkania. Polska - Szwecja. Piotr Zieliński stanął przed szansą Mimo naporu Szwedów, Polacy nie dali się zamknąć w defensywie. Bardzo dobrą partię rozgrywał Krychowiak, niezniszczalnym liderem defensywy był Glik, na połowie rywala jak wół pracował Lewandowski. Co jakiś czas Biało-czerwoni próbowali zaatakować i przypieczętować awans. Uderzenie Modera z dystansu i strzał Lewandowskiego nie przyniosły jednak żadnego efektu. Gola zdobył dopiero Piotr Zieliński, który do tego momentu... grał dyskretnie. Nie był to najlepszy mecz w wykonaniu pomocnika Napoli, ale gdy ten stanął twarzą w twarz przed wielką szansą, nie zmarnował jej. Najpierw sprytnie zabrał piłkę jednemu ze szwedzkich obrońców, a następnie pomknął w stronę bramki Olsona. I zapewnił nam awans na mistrzostwa świata! Eliminacje MŚ 2022. Polacy jadą do Kataru! A nie było to ostatnie słowo Polaków! Gdyby nie genialna parada Olsona w 75. minucie, Biało-czerwoni zdobyliby kolejną bramkę po strzale Jana Bednarka. Minutę później golkiper Aston Villi znów uratował Szwedów i cudem odbił mocny strzał Lewandowskiego. Wtedy też na Stadionie Śląskim nie było już choćby jednego kibica, który siedział na swoim miejscu. W tej pozycji polscy fani doczekali do ostatniego gwizdka Orsato, który z Chorzowa wysłał wiadomość do całego piłkarskiego świata: reprezentacja Polski zagra na mundialu w Katarze! Z Chorzowa Sebastian Staszewski, Interia CZYTAJ RÓWNIEŻ: Łzy Czesława Michniewicza Polska - Szwecja 2:0 (0:0) Bramka: Robert Lewandowski (49-karny), Piotr Zieliński (72). Żółte kartki: Polska - Jacek Góralski, Jakub Moder, Robert Lewandowski, Krystian Bielik; Szwecja - Alexander Isak, Dejan Kulusevski. Sędzia: Daniele Orsato (Włochy). Widzów: 54 078.