"Nie można być niewolnikiem własnej koncepcji gry, która nie jest kompatybilna z posiadanym materiałem ludzkim i potencjałem poszczególnych piłkarzy. Naszą grę zawsze cechowała solidna defensywa, wsparta rzetelną drugą linią. Bramki zdobywaliśmy głównie po przechwytach i szybkich akcjach skrzydłami. W meczach Ligi Narodów w Chorzowie z Portugalią (2-3) i Włochami (0-1) sami pozbawiliśmy się tego atutu" - zauważył. Kaczmarek ma nadzieję, że selekcjoner nie będzie brnął w ten ślepy zaułek. "O ile po pierwszym meczu z Portugalią trener Brzęczek próbował w przyjazny dla siebie sposób tłumaczyć powody porażki, o tyle po spotkaniu z Włochami przyznał jednoznacznie, że tak dalej reprezentacja grać nie może. I nie chodzi o styl i formę tylko o organizację gry. Widać było, że wejście Kamila Grosickiego i Jakuba Błaszczykowskiego może nie diametralnie, ale zmieniło nasz zespół, bo po przechwytach dochodziliśmy do sytuacji. Po czterech meczach pod wodzą Brzęczka jest dużo pytań, mało odpowiedzi, czyli nad reprezentacją rozpościera się coraz większa mgła" - skomentował. Popularny "Bobo" jest zdania, że mecz z Włochami powinien zostać rozstrzygnięty już do przerwy. "Rywale grali z nami klepki na piątym metrze i gdyby mieli pół takiego egzekutora jak kiedyś Rossi, Altobelli, Vieri czy Inzaghi, wygrywaliby po 45 minutach różnicą dwóch-trzech bramek i w sumie rozjechaliby nas. Bernardeschi mógł być ojcem naszego pogromu, a dokonywał wyborów w ataku, które były najbardziej korzystne, ale dla nas. Gra defensywna całej naszej drużyny wygląda obecnie jak rozlazłe zsiadłe mleko. Jeśli nie ma Michała Pazdana, nie ma lewego obrońcy, trzeba zrobić wszystko, aby uszczelnić obronę i za sprawą odpowiedniej postawy drugiej linii zamaskować niedoskonałości tego bloku" - dodał. Asystent Leo Beenhakkera w reprezentacji Polski twierdzi, że w kadrze biało-czerwonych brakuje klasowego defensywnego pomocnika. "Najlepszym zawodnikiem w Portugalii był Wiliam Carvalho, który nie dość, że rozbijał nasze ataki, to był cały czas pod grą i pomimo pressingu utrzymywał się przy piłce. Defensywny pomocnik to, moim zdaniem, najważniejszy obecnie piłkarz na boisku. Podobną role odgrywał Toni Kroos czy nikczemnej postury N’Golo Kante. My, kiedy Grzegorz Krychowak jest nieobecny, albo w słabej dyspozycji, z całym szacunkiem dla Jacka Góralskiego, który oddaje serducho, nie mamy takiego zawodnika" - przyznał. Według 68-letniego szkoleniowca w reprezentacji nie brakuje zawodników, którzy grają znacznie poniżej swoich możliwości. "Dla mnie tajemnicą piłkarskiej enigmy jest po pierwsze Karol Linetty, a w mniejszym stopniu Piotr Zieliński. Dla nich mecze w reprezentacji i mecze w Serie A to są dwa różne światy. Dobrze grającego Karola widziałem ostatnio w wygranym 2-1 w Warszawie zamykającym eliminacje mistrzostw Europy spotkaniu z Irlandią. To było w październiku, ale 2015 roku, czyli ponad trzy lata temu. To jest gość pełen wigoru, naturalnego entuzjazmu, pazerny na grę, bardzo agresywny, pomysłowy i kreatywny. A po przyjeździe na reprezentację staje się zupełnie innym zawodnikiem" - ocenił. Więcej z pewnością można oczekiwać od Roberta Lewandowskiego, który w sześciu kolejnych międzypaństwowych meczach nie zdobył bramki. "W konfrontacji z Włochami Robert nie zdołał nawet oddać strzału, a w jego przypadku, nawet w słabszych występach, w ogóle mu się to nie zdarzało. Nastąpiło też przeszacowanie umiejętności i potencjału niektórych zawodników, jak chociażby Góralskiego i Sebastiana Szymańskiego. Poza tym od dawna gramy bez lewego obrońcy, a wystawianie na tej pozycji Recy to akt trenerskiej odwagi. Może to inwestycja na przyszłość, ale pod warunkiem, że Arek zacznie regularnie grać w Atalancie Bergamo, bo na razie często nie mieści się w '18'" - podkreślił. Kaczmarek ubolewa także nad tym, że coraz gorzej spisują się reprezentacje w młodszych kategoriach wiekowych. "Kuleje szkolenie młodzieży i dlatego osiągamy coraz słabsze wyniki. Nie twierdzę, że król jest nagi, ale moim zdaniem spadają z niego resztki odzieży" - podsumował. Autor: Marcin Domański