Czuk uważa, że pracownicy Trawnik Producent to najlepsi w Polsce specjaliści od piłkarskich nawierzchni, którzy dysponują świetnym sprzętem. Trudno jest jednak odpowiednio przygotować murawę na jedno spotkanie. - Wydaje mi się, że można było to zrobić trochę lepiej od tego, czego byliśmy świadkami we wtorek w Warszawie. Podstawą jest wcześniejsze prowadzenie odpowiednich zabiegów na plantacji, już pod kątem wyłożenia trawy na stadionie. Taka murawa może być dobra, ale maksymalnie przez cztery dni. Czyli można na niej odbyć wymagane treningi, rozegrać mecz, a następnie trzeba uciec i zaorać. Ta nawierzchnia nie będzie jednak w pełni stabilna. To jest niemalże latający dywan. Widać było, że spod nóg piłkarzy darń wylatywała płatami - zauważył. Czuk podkreślił, że inaczej wygląda proces wykładania trawy kiedy murawa ma przez dłuższy czas służyć piłkarzom niż w przypadku, kiedy planuje się ją wykorzystać tylko na jedno spotkanie. - Standardowo sypie się najpierw 20 cm żwiru, a następnie pokrywa się go takiej samej grubości warstwą czarnoziemu. W przypadku muraw tymczasowych, wręcz "jednorazowych", instalowanych tuż przed meczem, wyłożenie ziemi nie ma sensu, bo nawierzchnia nie zdąży się związać z podłożem. Potrzeba miesiąca, aby trawa się odpowiednio ukorzeniła, a przez kilka dni rośliny nie puszczą nawet korzonka. Dlatego takie boisko można porównać do wykładziny, która niczym nie została przymocowana do podłogi - dodał. Znane są jednak metody, aby murawa była jak najmniej chybotliwa. - Jest napowietrzana, a następnie wałowana i ubijana, aby w ten sposób "wcisnąć" ją w podłoże. Z drugiej strony to powoduje, że trawa jest przyduszana. Poza tym murawę obficie polewa się wodą, a następnie dosypuje żwiru, który wyciąga z niej wilgoć. Jest to również dodatkowe obciążenie, które ma sprawić, że nawierzchnia będzie bardziej stabilna - wyjaśnił. Wyjściem z sytuacji może być wyłożenie murawy hybrydowej, która jest mieszanką trawy syntetycznej i naturalnej, albo ściągnięcie nawierzchni z renomowanych zagranicznych plantacji. - To również nam nie gwarantuje, że piłkarze zagrają na idealnym boisku. Poza tym koszty takiej operacji będą znacznie wyższe, bowiem murawa hybrydowa jest co najmniej trzy razy droższa od zwykłej. Znacznie więcej od krajowego produktu kosztuje także importowana trawa. W dodatku piłkarze mają opory, aby grać na murawie hybrydowej, bo jest twardsza od całkowicie naturalnej - powiedział. Gdyński greenkeeper przekonuje, że nawet wyłożenia na PGE Narodowym stałej nawierzchni nie sprawi, że drużyny będą rywalizowały na najwyższej jakości murawie. Tak może być na początku, maksymalnie przez miesiąc, ale z czasem trawa będzie się "dusić". Głównym problemem tego stadionu oraz wielu podobnych dużych obiektów, jest brak cyrkulacji powietrza. - W takich warunkach rośliny kiszą się jak w słoiku. Można jednak zastosować metody, jakie widziałem podczas szkolenia w Holandii. Stadion Ajaksu Amsterdam, który ma podobną pojemność jak PGE Narodowy, wyposażony jest w olbrzymie dmuchawy, które zamontowane są na górze i na dole, dzięki czemu powietrze krąży. Z kolei na Schalke murawa wyjeżdża na platformie poza stadion, gdzie ma świetne warunki do wegetacji. Tam jest przewiew i naturalne nasłonecznienie. Trzeba jednak mieć miejsce poza obiektem, poza tym koszty takiej technicznej "sztuczki" są niebotyczne - przyznał. Autor: Marcin Domański