Jedni grali aż za dużo, bo jeszcze w ubiegłą niedzielę walczyli o mistrzostwo Polski, podczas gdy ci z zagranicznych lig występy skończyli już trzy tygodnie temu i myślami, a nawet ciałem byli na wakacjach. Jedni prawie nic nie grali na wiosnę, jak Grzegorz Krychowiak, a drudzy tyrali po 90 minut na każdym froncie, jak Michał Pazdan, Łukasz Piszczek czy Robert Lewandowski. Adam Nawałka i jego sztab mieli wyjątkowo trudne zadanie, by o godzinie "zero" - czytaj w sobotę o 20:45 - wszyscy byli w tej samej dyspozycji. Życiowej dyspozycji. - U nas każdy reprezentuje kraj, więc walczy z pełnym poświęceniem, dzięki czemu najczęściej chłopaki wypadają jeszcze lepiej niż w rozgrywkach ligowych. Wierzę, że tak będzie i w meczu z Rumunią - nie kryje Adam Nawałka. W "Biało-czerwonych" wierzą nie tylko normalni kibice, którzy w tłumie 56 tysięcy zapełnią dziś Stadion PGE Narodowy, a ustanowiony przez nich rekord świata w szybkości zakupu kompletu biletów (30 minut) wprawił w zdumienie nawet trenera Rumunów - Christopha Dauma, ale też dawne gwiazdy reprezentacji Polski. - Reprezentacja dzisiaj tak wygląda: kilku chłopaków nie łapało się w składzie, więc powinni czuć głód piłki i chcieć się zaprezentować najlepiej, ale ich forma jest niewiadomą. Niektórzy wrócili prosto z urlopów. Najmniej obawiam się o koncentrację Lewandowskiego. On sprawia wrażenie takiego człowieka, któremu budzik zadzwoni o drugiej w nocy, po czym on wchodzi na boisko i gra - mówi Interii Marcin Baszczyński, który na MŚ w Niemczech rozegrał w narodowych barwach wszystkie mecze od pierwszej do ostatniej minuty, co oprócz niemu udało się tylko bramkarzowi Arturowi Borucowi i stoperowi Jackowi Bąkowi. - Jest dużo znaków zapytania, a klucz do meczu z Rumunią najbardziej tkwi we własnych głowach. Jeżeli o to nasi reprezentanci, łącznie ze sztabem, zadbają, to będę spokojny o wynik - uważa "Baszczu", ale nie chce puścić farby odnośnie tego, kto przejmie trenerski stołek w Bruk-Bet Termalice Nieciecza, gdzie on jest dyrektorem sportowym. W Legii Warszawa dyrektoruje inny bohater Orłów sprzed lat - Michał Żewłakow, który nie ma obie równych pod względem występów w narodowych barwach - 102! - To spotkanie drużyn, które są w zupełnie innych miejscach. Rumunia nic nie musi, ona nas może tylko czymś zaskoczyć. Natomiast ja głęboko wierzę w to, że my jesteśmy na tyle dojrzałym, ułożonym i skoncentrowanym zespołem, który ma w swoim składzie takich piłkarzy, którzy nie dopuszczą do tego, abyśmy choć przez moment drżeli o wynik tego meczu. Wierzę, że wygramy i będziemy na finiszu do upragnionego awansu - mówi Interii Żewłakow. Czy zmęczenie po długim sezonie, myśli o zarezerwowanych już wakacjach nie zdekoncentrują naszego zespołu? - W takich sytuacjach człowiek myśli tylko o drodze sportowej, a nie o tym, że wakacje pukają i są tuż-tuż. Poza tym, selekcjoner Adam Nawałka jest taką osobą, która potrafi stworzyć taki klimat, że każdy myśli tylko o zdobyciu trzech punktów - uważa dyrektor Żewłakow. Inny były stoper "Biało-czerwonych" Tomasz Kłos przestrzega przed lekceważeniem rywala.- To my jesteśmy na 10. miejscu w rankingu FIFA, więc jesteśmy faworytami, ale nie wolno zlekceważyć nikogo, a tym bardziej Rumunów, bo już nieraz mieliśmy przykład, że to się źle kończy - uważa Kłos. Po pięciu kolejkach Polacy liderują w Grupie E eliminacji do MŚ w Rosji, wyprzedzając o sześć punktów Czarnogórą z Danią i o siedem - Rumunię z Armenią. Orły wiedzą, że ewentualne zwycięstwo nad Rumunią znacząco przybliży ich do mundialu, a szanse rywala właściwie przekreśli. Sęk w tym, że podopieczni Dauma, po haniebnym dla siebie 0-3 w Bukareszcie, mogą walczyć jak zranione zwierzę. A ono zawsze jest niebezpieczne i nieobliczalne. I o tym musimy pamiętać w sobotni wieczór. Michał Białoński