Paulo Sousa wciąż nie wychodzi ze swojego laboratorium. Składem potrafił zaskoczyć w Budapeszcie czy w Londynie - tę samą metodę zastosował przy okazji meczu z Rosją we Wrocławiu. W wyjściowej jedenastce naszej reprezentacji znalazł się na przykład Tomasz Kędziora, którego Portugalczyk całkowicie pominął podczas marcowych powołań. Kolejną szansę dostał Michał Helik, brutalnie skrytykowany po błędach popełnionych w eliminacyjnych spotkaniach z Węgrami oraz Anglią. Debiutancki występ zanotował Tymoteusz Puchacz, natomiast po raz pierwszy za kadencji Sousy zagrali Dawid Kownacki, Przemysław Frankowski i Jakub Świerczok. Polska - Rosja. Jakub Świerczok przywitał się bramką To właśnie Frankowski i Świerczok już w 4. minucie wyprowadzili Polskę na prowadzenie. Pierwszy świetnie przechwycił w polu karnym penetrujące podanie Mateusza Klicha, drugi z zimną krwią wykorzystał sytuację sam na sam z Antonem Szuninem. Było to pierwsze trafienie Świerczoka w reprezentacji - zdobyte ze stoickim spokojem. Kilka chwil później ten sam duet o mało nie doprowadził do kolejnej okazji bramkowej, choć tym razem Frankowski zbyt lekko dogrywał do napastnika Piasta Gliwice. Świerczokowi zdarzały się także gorsze momenty, jak wtedy, gdy nie potrafił utrzymać piłki i rywale go przewracali lub gdy zawodziło go przyjęcie. 28-latek długimi momentami znikał z pola widzenia, kilkukrotnie przegrał też starcia z Gieorgijem Dżikiją. Mimo to w 33. minucie był blisko zdobycia drugiego gola, ale piłka po jego centrostrzale pechowo odbiła się od poprzeczki i wyleciała poza murawę. Po przerwie polski snajper nie miał co prawda dobrych sytuacji, ale walczył i podjął kilka ciekawych decyzji. Jego występ to jeden z jaśniejszych punktów wtorkowego meczu. Polska - Rosja. Tymoteusz Puchacz aktywny, ale z błędem We Wrocławiu sporo nabiegał się nie tylko bardzo aktywny Frankowski (zagrał dobre 80. minut), ale także Puchacz. Świeżo upieczony obrońca Unionu Berlin od początku spotkania naładowany był pozytywną energią (choć przez kolegów częściej wykorzystywany był Frankowski). W 20. minucie to jednak "Franek" nie zablokował dośrodkowania Aleksandra Gołowina, a Puchacz zgubił krycie i pozwolił trafić do siatki Wiaczesławowi Karawajewowi. Utrata bramki musi iść na konto 22-latka, który w kolejnych minutach zrobił wiele, aby odkupić swoje winy. W drugiej połowie próbował nawet strzału, choć bez powodzenia. Grał jednak pewniej niż przed przerwą. Solidnie zaprezentował się Kędziora. Chociaż nie jest najwyższego wzrostu, to kilkukrotnie wygrał pojedynki główkowe. Tylko dzięki jego interwencji Rosjanie nie schodzili do szatni z prowadzeniem 2:1. Po przerwie to on - wraz z Helikiem - opóźnił atak szarżującego na naszą bramkę Artioma Dziuby. W postawie defensora Dynama Kijów widać było determinację i chęć udowodnienia Sousie, że ten w marcu popełnił duży błąd. I choć Kędziora zagrał tylko 55. minut, to z murawy mógł zejść z podniesioną głową. Polska - Rosja. Michał Helik tym razem stabilnie W obronie tym razem nie zawiódł Helik, choć gwoli ścisłości trzeba przyznać, że rosyjski atak pozycyjny w pierwszej części pierwszej połowy i przez długie minuty drugiej, nie był zmorą polskiej defensywy. Częściej błędy - głównie przy wyprowadzaniu piłki dalekimi podaniami - popełniał Kamil Piątkowski. Helik był natomiast pewny siebie, nie podejmował ryzykownych decyzji, dzielnie walczył z Dziubą (choć nie zawsze z sukcesem). Nie wyróżnił się Kownacki. Piłkarz Fortuny Düsseldorf raz był o krok od znakomitej okazji (w 25. minucie), ale zbyt daleko wypuścił sobie piłkę po podaniu Karola Świderskiego. Zawodnik PAOK Saloniki był dużo bardziej aktywny i nie ma przypadku w tym, że Sousa to właśnie jego pozostawił na boisku w 55. minucie. Zmieniony został natomiast Kownacki, dla którego nie był to najlepszy mecz. Sebastian Staszewski, Interia