Prowadzona przez Fernanda Santosa reprezentacja jest na razie, z trzema punktami na koncie, na czele grupy 3 dywizji A w Lidze Narodów. Wszystko dzięki wygranej z Włochami we wrześniu u siebie w Lizbonie, po trafieniu będącego w tym sezonie w dobrej formie Andre Silvy. Mistrzowie Europy na korzystny rezultat liczą też w Chorzowie. Portugalczycy otwarcie mówią, że przyjechali do nas po kolejną wygraną w rozgrywkach Nations League. Tymczasem u nich nie mówi się za wiele o starciu z "Biało-Czerwonymi". - Podobnie było jednak przed miesiącem, kiedy przyszło nam rywalizować z Włochami. Też zainteresowanie nie było wielkie. To nie mecze w eliminacjach mistrzostw świata czy Euro. Kibiców w Portugalii bardziej interesuje to, co dzieje się w ich klubach, Benfice, Sportingu czy Porto - tłumaczy Sergio Krithinas, dziennikarz gazety "Record". W Chorzowie, też ze względu na sytuację ekonomiczną, niewielu jest dziennikarzy z kraju naszego dzisiejszego rywala. Przyjechali za to znani z przeszłości piłkarze. Reprezentacji towarzyszy m.in. Humberto Coelho. To świetny obrońca, który przez wiele lat grał w Benfice Lizbona. Był kapitanem narodowego zespołu, który w eliminacjach MŚ 1978 przegrał rywalizację z prowadzoną przez Jacka Gmocha naszą kadrą. Coelho grał w pamiętnym meczu w październiku 1977 na Stadionie Śląskim, który skończył się remisem 1-1 (gol Kazimierza Deyny z rożnego), a nam dał trzeci awans na mundial. Teraz jest wiceprezesem Portugalskiej Federacji Piłkarskiej. Na Górny Śląsk przyjechał też Joao Pinto, jeden z najlepszych portugalskich zawodników w latach 90. Jest teraz dyrektorem kadry. On akurat w związku z Polską ma miłe wspomnienia. Zagrał w meczu przeciwko naszym podczas mundialu w Korei, który Portugalczycy wygrali w Jeonju aż 4-0. Zagrał wtedy 60 minut, zmieniony przez Rui Costę. Obaj byli świetni reprezentanci nie byli jednak wczoraj skłonni do rozmów. W ogóle Portugalczycy przed wieczornym spotkaniem na Śląskim są bardzo skupieni. Michał Zichlarz