Kliknij, by przejść do zapisu relacji na żywo z meczu Ligi Narodów Polska - Portugalia Zapis relacji na żywo na urządzenia mobilne z meczu Polska - Portugalia By znaleźć mecz o stawkę, w którym "Biało-Czerwoni" stracili u siebie trzy bramki, trzeba się cofnąć do marca 2013 r., do epoki Waldemara Fornalika, gdy ulegli 1-3 Ukrainie w eliminacjach do MŚ. Tym razem nie zadziałał czar Stadionu Śląskiego, na którym dokładnie 12 lat temu, pokonując Portugalię 2-1, zwycięski zespół zaczął tworzyć Leo Beenhakker. Kreatywni i odważni z przodu i bezradni w defensywie - tak wypadli "Biało-Czerwoni". W wyjściowym składzie mieliśmy na środku umiejących rozegrać piłkę Piotra Zielińskiego i Mateusza Klicha, do tego dwóch klasowych napastników, ale w działaniach obronnych wyglądaliśmy jak pospolite ruszenie. Na środku drugiej linii ekspertem od odbierania piłki był tylko Grzegorz Krychowiak, na lewej stronie Artur Jędrzejczyk grał po raz pierwszy z Rafałem Kurzawą, który gubił krycie raz po raz. Dlatego atakujący w sześciu rywale (czwórka Portugalczyków bez przerwy pilnowała Lewandowskiego i Piątka) bez trudu stwarzali zagrożenie dla naszej bramki. Schodzących na przerwę Orłów żegnały gwizdy, chyba niezasłużone, bo każdy z nich robił, co mógł. Debiutująca w takim składzie drużyna pewnie nie mogła na pstryknięcie zdominować silnej Portugali. Jerzemu Brzęczkowi udało się jedno - zaskoczenie rywali taktyką, atakami prawą flanką, gdzie wysoko wychodził Bartosz Bereszyński. To on wywalczył rzut rożny, z którego Kurzawa idealnie obsłużył na dalszym słupku Krzysztofa Piątka, a ten zagłówkował do siatki, nic sobie nie robiąc z asysty Joao Cancelo. To były miłe początki "Biało-Czerwonych". Zbyt łatwo daliśmy się zepchnąć do defensywy. Rywal atakował głównie prawą stroną i siał spustoszenie prostopadłymi zagraniami. Po takim podaniu do Pizziego rozsypały się polskie szyki obronne, stoperzy nie cofnęli się w porę i Andre Silva popisowym uderzeniem piętą wyrównał. Gola na 1-2 wyłożyliśmy gościom na tacy. Ruben Neves posłał 60-metrowe podanie między naszych obrońców, którzy czekali jak zaczarowani. Łukasz Fabiański wybiegł z bramki, licząc na wybicie piłki, ale Rafa Silva był szybszy, minął "Fabiana", zanim zdążył skierować piłkę do pustej siatki, z tyłu zrobił to Glik, wślizgiem rozpaczy. "Glikson" ze wściekłości kopnął bidon, schodząc na przerwę, nie mógł sobie darować, że puścił rywala na czystą pozycję. Na drugą połowę, za wyeksploatowanego Bereszyńskiego wszedł Tomasz Kędziora. Zaczęliśmy spokojnie, a sygnał do odrabiania straty dał Piotr Zieliński mocnym uderzeniem z dystansu, po którym piłka minęła słupek. Zamiast odrobienia strat przez Polaków mieliśmy trzeciego gola dla ekipy Fernanda Santosa. Bernando Silva, łamiąc z prawej strony do środka, urządził sobie rajd między naszymi piłkarzami. Próbował mu przeszkodzić tylko Kurzawa, bez pomocy kogokolwiek z kolegów, więc skończyło się strzałem z 18 w lewy róg, po którym piłka, po rękach Fabiańskiego wpadła do siatki. Na ostatnie 28 minut Brzęczek wpuścił Jakuba Błaszczykowskiego (za Klicha) i Kamila Grosickiego (za Kurzawę). I od razu zapachniało golem, po przyspieszeniu ustawionego na prawej flance "TurboGrosika". W 75. min, po podaniu z wolnego Zielińskiego, główkował Jan Bednarek, lecz piłka przeszła obok słupka. Grosicki szalał, nie przejmował się faktem, że rywale go podwajali, a wsparcie Kędziory miał rzadko. W końcu przedryblował przeciwników, podał na lewą stronę, a zamykający akcję Kuba przypieczętował swój 103. mecz w kadrze bramką, zdobytą strzałem bez przyjęcia, w prawy róg. "Błaszczu", wykonał piękny wślizg na murawie w geście radości i natychmiast ponaglał kolegów do walki po gola na wagę remisu. Zaangażowanie i jazda na tyłku konieczna była także w obronie. Bez nich przegrywalibyśmy znowu dwubramkowo w 84. min, gdy Renato Sanches minął już Fabiańskiego i strzelał do pustej bramki, ale wślizgiem uratował sytuację Kędziora. W końcówce Orłom nie udało się nie tylko wyrównać, ale nawet stworzyć stuprocentowej okazji. Wynik powinien być wyższy, ale sędziowie zbyt pochopnie odgwizdali po jednym spalonym dla każdej ze stron. W 10. min, po przechwycie Kurzawy sędziowie uznali, że Lewandowski spalił, wychodząc na czystą pozycję. Gdyby puścili akcję, pewnie by się też nie pomylili, bo ofsajd jeśli był, to w centymetrach, a w ramach promocji gry ofensywnej na tak minimalne wysunięcia napastników zwykło się przymykać oko. Pod względem źle ocenionych spalonych w 23. min mieliśmy remis, gdyż hiszpańscy sędziowie przerwali grę, gdy idealnie, w tempo, do prostopadłego podania wyszedł Rafa Silva, znalazł się sam przed Łukaszem Fabiańskim, kopnął nawet do siatki, ale w momencie, gdy była podniesiona w górę chorągiewka asystenta Carlosa del Cerro. Mieliśmy wrażenie, że Portugalczyk w momencie podania był dalej od bramki niż Artur Jędrzejczyk. Po tej porażce szanse naszego zespołu na awans do finałowego turnieju Ligi Narodów znacząco zmalały. W niedzielę, o godz. 20:45, również na Śląski, podejmiemy Włochów. Polska - Portugalia 2-3 (1-2) Bramki: 1-0 Piątek (19. Głową z podania Kurzawy), 1-1 Andre Silva (31. Z podania Pizziego), 1-2 Kamil Glik (43. Samobójcza), 1-3 Bernardo Silva (52), 2-3 Błaszczykowski (78. Z podania Grosickiego). Sędziował Carlos del Cerro z Hiszpanii. Żółte kartki: Klich (48. Po faulu na Carvalho), Krychowiak (62. oraz Andre Silva (37. po faulu na Gliku), Carvalho (65. Po faulu na Lewandowskim), Pepe (74. Za faul na Błaszczykowskim). Widzów: 48 783 Ze Stadionu Śląskiego Michał Białoński, Piotr Jawor, Remigiusz Półtorak Liga Narodów: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy