Czy reprezentacja Niemiec w tych sześćdziesięciu latach, które minęły od ich pierwszego triumfu na mistrzostwach świata, była dotknięta takim prawdziwym kryzysem?Stefan Szczepłek: - Z ich punktu widzenia oni kryzysy przechodzą, ale to jest taki kryzys, o którym my byśmy marzyli. Dla nas sukcesem jest awans na mundial, dla nich - żeby go wygrać. Udało im się to czterokrotnie. Dla Niemców mistrzostwa w 1954 roku, zwłaszcza po wojnie i po tym, że zostali wykluczeni ze struktur FIFA, miały ogromne znaczenie nie tylko sportowe. Pamiętajmy kiedy to się odbywa. Jest okres zimnej wojny. Niemcy w dalszym ciągu przez Europę Wschodnią są postrzegani jako potencjalni najeźdźcy. W związku z tym robią wszystko, żeby wrócić w jakikolwiek sposób do tej cywilizacji europejskiej. Odbudowują swoją gospodarkę. To nie jest może tak widoczne, jak coś co przynosi więcej poklasku, czyli kultura, a przede wszystkim sport. Tutaj postać trenera Seppa Herbergera...- Prowadził reprezentację od 1936 roku. Debiutował w meczu z Polską na Stadionie Wojska Polskiego. Jak czytałem różnego rodzaju wspomnienia, pamiętam jedno z nich dotyczyło przeżyć - wtedy niespełna 10-letniego Franza Beckenbauera, którego mama w Monachium wzięła na ceremonię przywitania mistrzów wracających pociągiem z Berna. Mówiła mu - Słuchaj Franz, oglądaj i zapamiętaj to sobie wszystko dokładnie, ponieważ czegoś takiego więcej w życiu nie przeżyjesz. Niemcy przecież nie wiedzieli jak się ich historia futbolu potoczy. A już Franz Beckenbauer nie mógł wiedzieć, że będzie w tym brał udział dwukrotnie - jako piłkarz i jako trener. - Ten 1954 rok był takim zaczynem, który stał się podstawą pod sukcesy. Pamiętajmy też, że długo nie było sukcesów klubów niemieckich - jeszcze ponad dziesięć lat, bo do 1966 roku. Wtedy Borussia Dortmund zdobyła Puchar Zdobywców Pucharów, pokonując Liverpool. W tym samy roku mamy finał mistrzostw świata w Londynie, wygrany przez Anglię 4-2, ale z tą najsłynniejszą bramką XX wieku, której być może nie było. Bramka, która pogrążała Niemców, ale stworzyła pewną legendę. To w tym meczu po raz pierwszy zobaczono coś, co stało się później normą, mianowicie to, że Niemcy grają do końca.Czy można mówić o czymś takim jak "szkoła niemiecka". Dla mnie znamienne jest to, że na przestrzeni tych 60 lat reprezentację prowadziło dziewięciu ludzi, a biorąc jeszcze pod uwagę rok 1926, kiedy trenerem został Otto Nerz - pierwszy z prawdziwego zdarzenia trener - to było ich dziesięciu do dzisiaj. Polskich trenerów - dziesięciu - można doliczyć się od 1997 roku.- Profesor Otto Nerz był rzeczywiście kimś takim, kto wytyczył kierunki. Jego uczniem był właśnie Sepp Herberger, uczniem Herbergera był Helmuth Schoen, uczniem Schoena był Jupp Derwall, czyli asystent przejmował kadrę Niemiec i to miało głęboki sens. Dzisiaj jest podobnie, przecież Joachim Loew był asystentem Juergena Klinsmanna. - Ale były takie dwa przypadki w tej niemieckiej historii, które świadczyły, że tam nie do końca wszystko gra. Jeden dotyczył Beckenbauera, a drugi Klinsmanna. Kiedy Niemcy ponieśli klęskę na mistrzostwach Europy we Francji (1984 r.), to zwrócono się o pomoc do tego, kto nie miał nawet papierów trenerskich, ale był za to ikoną futbolu w tym kraju czyli Franza Beckenbauera. Siłą swojej pozycji, swojego autorytetu doprowadził najpierw do wicemistrzostwa (Meksyk, 1986 r.), a cztery lata później we Włoszech zdobył tytuł mistrza. - I to było coś wyjątkowego. Wtedy zaczęto się zastanawiać, co jest ważniejsze, szkoła, czy nazwisko, czy charyzma. Niemcy zawsze byli znani z tego, że są skuteczni, ale grają jak kowale. Natomiast teraz od czasów Juergena Klinsmanna oni grają też pięknie. I fakt, że tam jest wielu piłkarzy mających korzenie nie niemieckie, to też dobrze wpływa na drużynę. To jednak jest takie urozmaicenie. Każdy wnosi coś od siebie i dzięki temu ta gra jest ładniejsza i patrzymy na tych Niemców z przyjemnością. Zapraszamy na relację na żywo z meczu Polska - Niemcy! Początek w sobotę o 20.45 Relację można również śledzić na urządzeniach mobilnych Kto wygra: Polska czy Niemcy?